MŚ. Zryw Polaków w drugiej części meczu nie wystarczył. Koniec marzeń o utrzymaniu?

PAP / Jarek Praszkiewicz / Na zdjęciu: Alan Łyszczarczyk
PAP / Jarek Praszkiewicz / Na zdjęciu: Alan Łyszczarczyk

Polacy fatalnie rozpoczęli spotkanie z Francją, tracąc cztery gole w pierwszych 30 minutach. Później pomimo zdecydowanie lepszej gry nie zdołali odrobić strat i przegrali 2:4. To oznacza, że o utrzymanie w hokejowej elicie będzie już bardzo trudno.

Chociaż polscy hokeiści rozpoczęli mistrzostwa świata elity od dwóch porażek, to na razie pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Najpierw po dogrywce ulegli Łotyszom (4:5), a następnie musieli uznać wyższość Szwedów (1:5).

Trzeba jednak pamiętać, że ci pierwsi to brązowi medaliści ubiegłorocznego czempionatu, a drudzy od lat są czołową reprezentacją świata.

We wtorek Biało-Czerwonych czekał niezwykle istotny pojedynek, być może nawet najważniejszy na całym turnieju. Polacy zmierzyli się z Francją, która po dwóch kolejkach była naszym bezpośrednim rywalem w walce o pozostanie w elicie. Przed spotkaniem obie drużyny posiadały na swoim koncie jeden punkt. Trzecia porażka dla jednych i drugich mogła oznaczać już spore kłopoty. Zwycięstwo, przynajmniej na moment, chwilę oddechu.

OBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"

Niestety początek meczu wyraźnie nie należał do naszej reprezentacji, choć w pierwszych minutach starała się ona atakować bramkę przeciwnika. W trzeciej minucie oba zespołu oddały pierwsze strzały, ale z tego nie padł żaden gol. Później inicjatywę przejęli Francuzi, lecz świetnymi interwencjami popisał się Murray. Po siedmiu minutach stosunek strzałów na bramkę wynosił 2:6.

Już chwilę później dominacja rywali przełożyła się na ich pierwszą bramkę, a prowadzenie zapewnił im Justin Addamo. Ten w zasadzie po chwili dołożył kolejne trafienie i sytuacja Biało-Czerownych zrobiła się nieciekawa. Wydaje się, że Polacy weszli w spotkanie trochę przestraszeni, nie tak waleczni jak we wcześniejszych potyczkach. Na szczęście druga część tercji w ich wykonaniu wyglądała już lepiej. Aczkolwiek można żałować, że dwukrotnie nie wykorzystali oni przewagi jednego zawodnika na lodowisku.

Druga część spotkania zaczęła się w pewnym sensie podobnie do tej pierwszej. Nasza reprezentacja ponownie starała się atakować i spróbować odrobić straty. Na nieszczęście słabe kilka minut ponownie pokrzyżowało nasze plany. Najpierw w 23. minucie na ławkę kar za podcięcie został odesłany Mateusz Bryk, a już 90 sekund później gola strzelił Stephane Da Costa.

Kilka minut później lodowisko musiał opuścić Jakub Wanacki, a Francuzi po raz kolejny pokonali polskiego bramkarza. Tym razem na listę strzelców wpisał się Pierre-Edourard Bellemare. Trzeba przyznać, że w międzyczasie podopieczni Roberta Kalabera mieli kilka szans podbramkowych, ale nie zamienili ich na gola.

Nasi rywale przy takim rezultacie grali coraz spokojniej i wydawało się, że kontrolują sytuację. Polska z kolei spisywała się coraz lepiej i po dobrym fragmencie zdobyła swojego pierwszego gola. Od tego momentu działy się naprawdę dobre rzeczy dla naszej drużyny. W 38 minucie kapitalną interwencją popisał się Tomas Fucik, pobudzając tym samym swoich kolegów. A Ci po chwili wbili krążek do siatki po raz drugi. Tym razem dokonał tego Bartosz Fraszko.

Kibice zgromadzeni na trybunach od razu zaczęli jeszcze głośniej wspierać swoich reprezentantów, a ci tak naprawdę zaczęli przeważać i to Francja musiała drżeć przed utratą kolejnej bramki. To do końca drugiej tercji się nie wydarzyło, ale zostało jeszcze 20 minut na odrobienie strat i doprowadzenie przynajmniej do remisu.

W ostatniej części meczu to byli już tacy Biało-Czerwoni, jak w konfrontacjach z Łotwą i Szwecją, czyli waleczni z ogromną determinacją. Przez pierwsze minuty praktycznie cały czas napieraliśmy na Francuzów, choć jednocześnie musieliśmy uważać na kontry. Jeśli się one pojawiały, to jednak kapitalnie interweniował Fucik.

Oczywiście z każdą kolejną minutą czasu do końca było coraz mniej, a to oznaczało nie tylko większą nerwowość, ale też mniejsze przykuwanie uwagi do obrony, z czego starali się korzystać nasi przeciwnicy. Niestety duża przewaga Polaków nie została wykorzystana i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:4. To oznacza, że aktualnie zajmujemy ostatnie w grupie z dorobkiem jednego "oczka', a o utrzymanie w elicie będzie już bardzo trudno.

Kolejna konfrontacja Polaków już 15 maja w środę o godzinie 20:20. Nasza reprezentacja zmierzy się ze Słowacją, która zajmuje aktualnie trzecie miejsce w grupie B. Relację tekstową "na żywo" przeprowadzi portal WP SportoweFakty.

Polska - Francja 2:4 (0:2, 2:2, 0:0)
0:1 - Addamo (Treille, Gallet) 9'
0:2 - Addamo (Auvitu, Bozon) 12'
0:3 - Da Costa (Chakiachvii) 25'
0:4 - Bellemare (Da Costa, Auvitu) 28'
1:4 - Paś (Zygmunt, Wałęga) 37'
2:4 - Fraszko (Wronka) 38'

Polska: Murray (Fucik) - Wanacki, Kolusz; Zygmunt, Pasiut, Wronka - Wajda, Kruczek; Wałęga, Dziubiński, Maciaś - Górny, Bryk; Łyszczarczyk, Paś, Fraszko - Dronia, Kostek; Urbanowicz, Komorski, Michalski.

Francja: Ylonen - Galler, Auvitu; Da Costa, Bellemare,Bozon - Cantgallo, Chakiachvii; Simonsen, Boudon, Rech - Llorca, Crinon; Betrand, Claireaux, Perret - Thirty, Treille, Addamo, Bozon.

Czytaj także:
- "Prawdziwy szok". Szwedzkie media pod wrażeniem Polaków
- Rafał Smoliński: Polscy hokeiści nie pojechali na wycieczkę (Opinia)

Źródło artykułu: WP SportoweFakty