Chociaż polscy hokeiści rozpoczęli mistrzostwa świata elity od dwóch porażek, to na razie pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Najpierw po dogrywce ulegli Łotyszom (4:5), a następnie musieli uznać wyższość Szwedów (1:5).
Trzeba jednak pamiętać, że ci pierwsi to brązowi medaliści ubiegłorocznego czempionatu, a drudzy od lat są czołową reprezentacją świata.
We wtorek Biało-Czerwonych czekał niezwykle istotny pojedynek, być może nawet najważniejszy na całym turnieju. Polacy zmierzyli się z Francją, która po dwóch kolejkach była naszym bezpośrednim rywalem w walce o pozostanie w elicie. Przed spotkaniem obie drużyny posiadały na swoim koncie jeden punkt. Trzecia porażka dla jednych i drugich mogła oznaczać już spore kłopoty. Zwycięstwo, przynajmniej na moment, chwilę oddechu.
OBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"
Niestety początek meczu wyraźnie nie należał do naszej reprezentacji, choć w pierwszych minutach starała się ona atakować bramkę przeciwnika. W trzeciej minucie oba zespołu oddały pierwsze strzały, ale z tego nie padł żaden gol. Później inicjatywę przejęli Francuzi, lecz świetnymi interwencjami popisał się Murray. Po siedmiu minutach stosunek strzałów na bramkę wynosił 2:6.
Już chwilę później dominacja rywali przełożyła się na ich pierwszą bramkę, a prowadzenie zapewnił im Justin Addamo. Ten w zasadzie po chwili dołożył kolejne trafienie i sytuacja Biało-Czerownych zrobiła się nieciekawa. Wydaje się, że Polacy weszli w spotkanie trochę przestraszeni, nie tak waleczni jak we wcześniejszych potyczkach. Na szczęście druga część tercji w ich wykonaniu wyglądała już lepiej. Aczkolwiek można żałować, że dwukrotnie nie wykorzystali oni przewagi jednego zawodnika na lodowisku.
Druga część spotkania zaczęła się w pewnym sensie podobnie do tej pierwszej. Nasza reprezentacja ponownie starała się atakować i spróbować odrobić straty. Na nieszczęście słabe kilka minut ponownie pokrzyżowało nasze plany. Najpierw w 23. minucie na ławkę kar za podcięcie został odesłany Mateusz Bryk, a już 90 sekund później gola strzelił Stephane Da Costa.
Kilka minut później lodowisko musiał opuścić Jakub Wanacki, a Francuzi po raz kolejny pokonali polskiego bramkarza. Tym razem na listę strzelców wpisał się Pierre-Edourard Bellemare. Trzeba przyznać, że w międzyczasie podopieczni Roberta Kalabera mieli kilka szans podbramkowych, ale nie zamienili ich na gola.
Nasi rywale przy takim rezultacie grali coraz spokojniej i wydawało się, że kontrolują sytuację. Polska z kolei spisywała się coraz lepiej i po dobrym fragmencie zdobyła swojego pierwszego gola. Od tego momentu działy się naprawdę dobre rzeczy dla naszej drużyny. W 38 minucie kapitalną interwencją popisał się Tomas Fucik, pobudzając tym samym swoich kolegów. A Ci po chwili wbili krążek do siatki po raz drugi. Tym razem dokonał tego Bartosz Fraszko.
Kibice zgromadzeni na trybunach od razu zaczęli jeszcze głośniej wspierać swoich reprezentantów, a ci tak naprawdę zaczęli przeważać i to Francja musiała drżeć przed utratą kolejnej bramki. To do końca drugiej tercji się nie wydarzyło, ale zostało jeszcze 20 minut na odrobienie strat i doprowadzenie przynajmniej do remisu.
W ostatniej części meczu to byli już tacy Biało-Czerwoni, jak w konfrontacjach z Łotwą i Szwecją, czyli waleczni z ogromną determinacją. Przez pierwsze minuty praktycznie cały czas napieraliśmy na Francuzów, choć jednocześnie musieliśmy uważać na kontry. Jeśli się one pojawiały, to jednak kapitalnie interweniował Fucik.
Oczywiście z każdą kolejną minutą czasu do końca było coraz mniej, a to oznaczało nie tylko większą nerwowość, ale też mniejsze przykuwanie uwagi do obrony, z czego starali się korzystać nasi przeciwnicy. Niestety duża przewaga Polaków nie została wykorzystana i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:4. To oznacza, że aktualnie zajmujemy ostatnie w grupie z dorobkiem jednego "oczka', a o utrzymanie w elicie będzie już bardzo trudno.
Kolejna konfrontacja Polaków już 15 maja w środę o godzinie 20:20. Nasza reprezentacja zmierzy się ze Słowacją, która zajmuje aktualnie trzecie miejsce w grupie B. Relację tekstową "na żywo" przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
Polska - Francja 2:4 (0:2, 2:2, 0:0)
0:1 - Addamo (Treille, Gallet) 9'
0:2 - Addamo (Auvitu, Bozon) 12'
0:3 - Da Costa (Chakiachvii) 25'
0:4 - Bellemare (Da Costa, Auvitu) 28'
1:4 - Paś (Zygmunt, Wałęga) 37'
2:4 - Fraszko (Wronka) 38'
Polska: Murray (Fucik) - Wanacki, Kolusz; Zygmunt, Pasiut, Wronka - Wajda, Kruczek; Wałęga, Dziubiński, Maciaś - Górny, Bryk; Łyszczarczyk, Paś, Fraszko - Dronia, Kostek; Urbanowicz, Komorski, Michalski.
Francja: Ylonen - Galler, Auvitu; Da Costa, Bellemare,Bozon - Cantgallo, Chakiachvii; Simonsen, Boudon, Rech - Llorca, Crinon; Betrand, Claireaux, Perret - Thirty, Treille, Addamo, Bozon.
Czytaj także:
- "Prawdziwy szok". Szwedzkie media pod wrażeniem Polaków
- Rafał Smoliński: Polscy hokeiści nie pojechali na wycieczkę (Opinia)