Czekaliśmy na to 22 lata. Były obawy. Wyniki osiągnięte w meczach kontrolach nie napawały optymizmem, jednak gdy krążek w mistrzostwach świata w Ostrawie został rzucony, okazało się, że mamy drużynę, którą chce się oglądać.
W spotkaniach z Łotwą i Szwecją zobaczyliśmy zespół waleczny, nieustępliwy, który daje z siebie absolutnie wszystko. Nie jesteśmy hokejową potęgą i przed turniejem reprezentacja Polski była skazywana na pożarcie. Jednak pierwsze mecze pokazały, że z Biało-Czerwonymi trzeba się liczyć. To była dobra wizytówka polskiego hokeja.
Sobotni mecz z Łotwą przegrany po dogrywce 4:5 przyniósł niesamowite emocje. Polacy walczyli z wyżej notowanym przeciwnikiem jak równy z równym, a gorąco dopingowali fantastyczni kibice. Brązowi medaliści zeszłorocznego czempionatu musieli się sporo napracować, aby odnieść zwycięstwo. Wygraną zawdzięczają sporemu doświadczeniu, które nabyli grając przez wiele lat w elicie.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"
I choć po meczu można było zobaczyć smutne twarze polskich hokeistów, mających świadomość, że można było osiągnąć lepszy rezultat, to z pewnością mogli oni opuścić Ostravar Arenę z podniesionym czołem. Swoją ogromną wolą walki pokazali, że na tak ważnym turnieju można toczyć wyrównany bój z tak dobrym rywalem.
W niedzielny wieczór, po 32 latach, Polacy zmierzyli się ze Szwedami. To absolutna potęga światowego hokeja, w składzie której znalazło się aż 18 zawodników z NHL. Zespół Trzech Koron przyleciał do Czech w jasnym celu. Drużynę interesuje tylko medal mistrzostw świata, a najlepiej ten z najcenniejszego kruszcu. Szwedzi chcą pewnie wygrać zmagania w grupie B, aby dobrze się usadowić przed fazą pucharową.
Polacy przegrali ze Szwedami 1:5, ale najlepszą wiadomością było to, że zdołali się dobrze zregenerować po meczu z Łotyszami. Widać więc wyraźnie, że dłuższe zgrupowanie przed światowym czempionatem zostało wykorzystane, aby popracować nad wytrzymałością fizyczną. Bez tego nie ma szans, aby przy tak napiętym kalendarzu w Ostrawie walczyć o dobre wyniki.
W meczu ze Szwecją Biało-Czerwoni znów pokazali charakter i walczyli bardzo ambitnie. Zostali za to nagrodzeni golem Alana Łyszczarczyka. Było wówczas "tylko" 3:1 dla Trzech Koron, a trener Sam Hallam nie mógł uwierzyć, że do tego momentu jego zespół nie strzelił więcej bramek. Podrażnieni Szwedzi dołożyli potem dwa trafienia grając przez kilka minut w przewadze.
Po dwóch meczach w Ostrawie reprezentacja Polski ma na koncie punkt, który trzeba szanować. Przed Biało-Czerwonymi najważniejsze mecze, które rozstrzygną o utrzymaniu w elicie. Już we wtorek o godz. 20:20 nasi hokeiści zmierzą się z Francuzami, którzy również mają w dorobku jedno "oczko". To spotkanie oraz starcie z Kazachami są najbardziej wyczekiwanymi przez zespół oraz kibiców.
Rafał Smoliński
dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Zwrot akcji w meczu Czechów. Obrońcy tytułu nie zaimponowali
Ruszyły hokejowe mistrzostwa świata. Wielkie strzelanie w polskiej grupie