Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Ostatnio pana wypowiedź o możliwych meczach hokejowych USA z Rosją została wykorzystana przez rosyjską propagandę. Mówił pan o zakończeniu wojny, a Rosjanie przedstawili to tak, jakby marzył pan o powrocie rosyjskich drużyn do międzynarodowego sportu.
Mariusz Czerkawski, były hokeista NHL: Bardzo się tym zdziwiłem i nie potraktowałem tego jako żartu. Trudno mi się z tego śmiać. Powiedziałem jedno zdanie, które oni przekręcili na swoje potrzeby. A przecież chodziło mi tylko o to, że jeśli mecz hokejowy miałby przybliżyć nas do pokoju, to można go zorganizować i wszyscy będziemy popierać taką inicjatywę. Oni jednak pominęli pierwszą część wypowiedzi i zostawili, że wszyscy popierają taki mecz.
Miał pan z tego powodu jakieś nieprzyjemne sytuacje?
Na szczęście w Polsce i innych krajach zrozumieli, o co mi chodzi. Niestety, musimy być świadomi, że w Rosji robi się wszystko, by utwierdzać obywateli w jedynych słusznych poglądach. Czasem wycina się tam pewne rzeczy z kontekstu. Na koniec Biały Dom nie potwierdził, że takie rozmowy o meczu hokejowym faktycznie były prowadzone, więc mam wrażenie, że to zostało wykorzystane w innych celach. Wciąż jednak uważam, że to nie byłby zły pomysł, a jeśli to miałoby doprowadzić do pokoju, to nie jest zła inicjatywa.
ZOBACZ WIDEO: Dlaczego zawodnicy nie chcą jeździć w sparingach? Pawlicki komentuje
Bardzo się pan zezłościł?
To nie jest nic przyjemnego, ale to nie tak, że byłem tym jakoś bardzo wkurzony. Wiem przecież, że każdy racjonalnie myślący człowiek wiedział, o co mi chodziło. Nie popieram wpuszczania Rosjan do sportu bez żadnych warunków. To była jawna manipulacja.
A pan jest zaskoczony działaniami Donalda Trumpa, bo to jego działania sprawiają, że Rosjanie czują się coraz pewniej?
Nie wiem, skąd to się wszystko bierze. Rozmawiam z wieloma Amerykanami. Byłem tam wiele miesięcy przez ostatni rok i praktycznie codziennie odbierałem podziękowania z rąk Amerykanów, którzy byli wdzięczni, że jako Polska tak mocno wspieramy Ukrainę i tak stanowczo opowiadamy się przeciwko Rosji.
Czyli większość Amerykanów wciąż potępia Rosję?
To wciąż dominujący pogląd w USA. Przez ostatnie trzy lata nie usłyszałem od żadnego Amerykanina, że to Rosja ma w tym sporze rację. To, co głosi Trump, pozostaje w zupełnym oderwaniu od przekonań obywateli USA. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Nie wiem, do czego to zmierza, ale mam nadzieję, że Trump w końcu przejrzy na oczy.
Pan jest zdziwiony tym wszystkim, co dzieje się teraz w USA?
Najbardziej szokujące jest to, że w całym USA nie ma żadnego innego lepszego kandydata, który odważyłby się postawić Trumpowi i przedstawić konkurencyjną wizję. W tym kraju wciąż nie ma drugiego lidera. Dostrzegam jednak, że część Amerykanów poszła po rozum do głowy.
Aż tak?
Może takie przebudzenie było ludziom potrzebne. Zdaliśmy sobie sprawę, jak wiele rzeczy może się zmienić w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Wydawało nam się, że pewne wartości są niepodważalne, że łatwo odróżnić dobro od zła. A nagle okazało się, że wcale tak nie jest. Może taki wstrząs dobrze nam zrobi.
Zapewne wielu z pana znajomych głosowało w ostatnich wyborach na Donalda Trumpa. Jak oni reagują na ostatnie wydarzenia?
Znam takich i takich. Zresztą doskonale wiemy, że Polonia amerykańska też głosowała w dużej większości za Trumpem. Być może część miliarderów wciąż jest zadowolona, ale zapewne zupełnie inne nastroje są w środkowej Ameryce. Wszyscy jednak są zaskoczeni. Przecież różnice w zdaniach zaczynają się pojawiać nawet wśród wyborców Partii Republikańskiej, a także samych przedstawicieli tego ugrupowania. Sam jestem ciekawy, jak długo doradcą Trumpa pozostanie Elon Musk.
Z Trumpem łączy pana miłość do golfa. Miał pan okazję zagrać z nim partię?
Nigdy z nim nie grałem, choć kilka lat temu byłem na jego polu golfowym w Miami. Samego Trumpa poznałem jeszcze w latach 90., dzięki Wojtkowi Fibakowi. To był chyba 1999 rok, gdy byłem na tenisowym turnieju US Open, a Trump miał tam swoją lożę. Dobrze znał go Wojtek Fibak i dzięki niemu miałem okazję być jego gościem w prywatnej loży i poznać przyszłego prezydenta USA.
Jakie wrażenie zrobił wtedy Trump?
Dokładnie takie samo, jak robi dziś. Wszędzie, gdzie się pojawiał, zawsze otaczał go tłum ludzi, mnóstwo ochrony. On sam zawsze był ekstrawagancki, bardzo gościnny i potrafił robić wokół siebie niezłe show. Najpierw porwał tym ludzi jako gwiazda telewizyjna, a potem jako polityk. On coś w sobie ma i trudno mu odmówić cech prawdziwego lidera. Czy to jednak pomoże USA, to dopiero czas pokaże.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty