Między hokejem w Polsce i Szwecji jest różnica klas i momentami było to aż nadto widoczne na tafli lodowiska w Tychach. Miejscowy GKS jednak ambitnie stawiał się bardziej doświadczonemu i utytułowanemu rywalowi.
Wszak Lulea HF to hokejowy gigant. W poprzednim sezonie zespół ten sięgnął po mistrzostwo Szwecji. Goście byli zdecydowanym faworytem meczu w Tychach i oczekiwań nie zawiedli. Trzeba jednak przyznać, że wygrana nie przyszła im łatwo.
ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi Piotr Małachowski. Nie uciekł od sportu
Już w 4. minucie gry Lulea HF wyszła na prowadzenie, a wszystko za sprawą Eetu Koivistoinena, który zakończył akcję Frederica Allarda i Mathiasa Brome. Tyszanie jednak szybko wyrównali, a gola zdobył Hannu Kuru.
Jednak jeszcze w pierwszej tercji bramkę dla gości zdobył Pontus Andreasson i Lulea do szatni schodziła przy prowadzeniu 2:1. Tuż po wznowieniu gry mistrzów Polski dobił Brian O'Neill. Jednak w 40. minucie gry kontaktowego gola strzelił Valtteri Kakkonen i wlał w serca gospodarzy nadzieję na to, że uda się sprawić niespodziankę.
Tyszanie do końca starali się o doprowadzenie do remisu, ale brakowało im skuteczności. Wcześniej - konkretnie w pierwszej tercji - sędziowie po analizie challenge nie uznali gola Filipa Komorskiego, co mogło mieć kluczowy wpływ na wynik meczu. Sędziowie uznali, że Dominik Paś utrudniał rywalowi skuteczną interwencję.
GKS Tychy - Lulea HF 2:3 (1:2, 1:1, 0:0)
0:1 - Eetu Koivistoinen (Frederic Allard, Mathias Brome) 3:51
1:1 - Hannu Kuru (Henri Knuutinen, Mark Viitanen) 5:19
1:2 - Pontus Andreasson (Frederic Allard, Anton Levtchi) 13:06
1:3 - Brian O'Neill (Isac Hedqvist, Filip Eriksson) 20:24
2:3 - Valtteri Kakkonen (Olli Petteri Viinkainen, Rasmus Heljanko) 39:30