Trzeba dyskusji - o reformie polskiego hokeja mówią Andrzeja Słowakiewicz i Rudolf Rohaček

Po spotkaniu Cracovii ze Stoczniowcem trenerzy obu drużyn długo i wyczerpująco opowiadali o swoich pomysłach na podniesienie poziomu polskiego hokeja.

Przemysław Urbański
Przemysław Urbański

Pierwsze mecze rundy play-off to trochę za wcześnie aby oceniać nowy system rozgrywek PLH. Natomiast z pewnością szkoleniowiec Energa Stoczniowiec Gdańsk nie jest zadowolony z tego, że z Cracovią grano jedynie do trzech zwycięstw. - Na pewno jest nam szkoda, że nie zagramy w Gdańsku bo ta drużyna i kibice z pewnością na to zasłużyli. Ale to nie my ustalaliśmy ten system - mówi Andrzej Słowakiewicz. Co na to trener Mistrzów Polski? - Mogę jedynie powiedzieć, że od początku rozgrywek było wiadomo, że tak to będzie. Dziwie się, że teraz podniósł się taki szum. Ten kto interesuje się hokejem wiedział już od pół roku, że taki terminarz przyjęto. Taki jest system. Teraz trzeba dograć sezon do końca, przekonać się co z tego wyszło a po sezonie wyciągnąć wnioski - studzi emocje Rudolf Rohaček.

System rozgrywek wprowadzono tuż przed sezonem. Z wielu klubów i środowisk słychać było, że nie do końca jest on trafiony. Czy jednak trenerzy byli bez wpływu na te zmiany? - Nikt się nie pytał trenerów - irytuje się Andrzej Słowakiewicz. - Decyzje o zmianie rozgrywek zapadały bez konsultacji z nami. Powinna być dyskusja. Trzeba uwzględnić sytuację hokejową w Polsce, zwłaszcza sytuację finansową. Trzeba opracować model, który będzie korzystny dla nas - mówi już nieco spokojniej trener Stoczniowca. Na zmiany jest jednak w tej chwili już za późno. Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się informację, że PZHL rozważa zmniejszenie ilości meczów i zastanawia się nad usunięciem z terminarza ostatniej fazy rundy zasadniczej. Tak się jednak nie stało i w styczniu mogliśmy oglądać po trzy spotkania tygodniowo każdej z drużyn. Czy to aby nie za dużo ? - Moje zdanie jest takie, że niezależnie od tego jak ta liga ma wyglądać musi być co najmniej tyle meczów co teraz. A w tej chwili w PLH gra się najmniejszą ilość spotkań w Europie - ucina Rudolf Rohaček.

Tutaj rodzi się jednak pytanie czy taka ilość spotkań nie będzie zabójcza dla zespołów, które z trudem są w stanie sklecić cztery piątki lub grają kilkoma młodzieżowcami. Być może wyjściem z sytuacji byłoby zwiększenie limitu obcokrajowców. - Obcokrajowcom w naszej lidze się nie płaci, Oszukuje się ich - trener Słowakiewicz wyjaśnia bez ogródek. - Mam kontakty w Czechach , na Słowacji i tam ludzie się mnie pytają, co się u was dzieje. Trzeba być fair i jeśli kogoś się zatrudnia i potem się mu nie płaci to jest wstyd - dodaje.

Powszechnie jednak panuje przekonanie, że zatrudnieni zagraniczni zawodnicy zabiorą miejsce młodym zawodnikom z Polski. - W każdej dziedzinie życia, tam gdzie nie ma konkurencji wszystko siada. Jak jest spokój, zawodnicy trenują, wykonują ćwiczenia ale brakuje tego kopa. Oni muszą czuć, że jeśli rozegrają jeden, dwa słabe mecze to na ich pozycje czeka dwóch innych zawodników - obrazuje całą sytuację trener Comarch Cracovii. - My trenerzy możemy karać finansowo ale jaki to ma sens? Sensem nie byłyby finanse ale konkurencja. W Polsce, w żadnym klubie nie ma konkurencji. Aby poziom hokeja podniósł się - musi być konkurencja - kontynuuje Rohaček, który zapytany jak taka konkurencja wpłynie na młodych zawodników wyraźnie się ożywia. - Ciągle narzekamy, że młodzi nie mają gdzie grać. Słyszę postulaty, że musi być mniej meczów aby młodzi mogli się ogrywać, żeby można było trenować między meczami. Problem nie jest w tym, że nie ma jak trenować, bo najlepszym treningiem jest mecz. Problem jest w tym, że ci młodzi chłopcy przychodzą do pierwszej drużyny kompletnie nieprzygotowani do profesjonalnego hokeja - wyjaśnia trener Mistrzów Polski.

Jakie jest zatem rozwiązanie takiej sytuacji? - Ja widzę szybkie, proste i łatwe rozwiązanie problemu. Od następnego sezonu stworzyć jedną ligę juniorską - mówi czeski szkoleniowiec. - Dokładnie tak - zgadza się trener Słowakiewicz. Dlaczego tylko jedną?- Bo żadna z grup juniorskich nie ma więcej niż dwie, trzy piątki. Zawodnicy gdy dołączają do pierwszej drużyny nie mają żadnej konkurencji bo po prostu zawsze mają miejsce w składzie. Powinni rozgrywać 30 - 40 meczów w sezonie i potem uzupełniać pierwszą drużynę przygotowani i ograni. My ich nie możemy uczyć podawać, jeździć do tyłu, do przodu. To jest szybkie rozwiązanie, które nic nie będzie kosztować, a jeszcze pozwoli klubom na oszczędności - wyjaśnia były szkoleniowiec Reprezentacji Polski.

Należy zorganizować wspólne spotkanie trenerów i wtedy opracuje się system - podsumowują zgodnie na koniec obaj szkoleniowcy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×