MŚ w hokeju: Szwedzi pokonali łotewską przeszkodę

Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. Szwedzki walec miał rozjechać Łotyszy. Tymczasem po raz kolejny okazało się, że na mistrzostwach nie ma słabych drużyn. Gracze Trzech Koron pokonali Łotwę ale musieli zostawić na lodzie sporo zdrowia.

W tym artykule dowiesz się o:

Obie drużyny rozpoczęły to spotkanie ze sporym animuszem. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wynik otworzył już w 31 sekundzie Magnus Paajarvi Svensson, który na pełnej szybkości rozjechał obrońców Łotwy i umieścił krążek w bramce Edgara Masarskisa. Zespół Trzech Koron cieszył się jednak z prowadzenia zaledwie 25 sekund! Po wznowieniu Janis Sprukts wyłożył idealnie krążek Martinsowi Karsumsowi, a ten błyskawicznym strzałem pokonał zaskoczonego Edgara Markstroma. Cztery minuty później Szwedzi wyszli na prowadzenie. Krążek trafił do Olivera Ekmana Larssona, który oddał niewinnie wyglądający strzał z nadgarstka. Ku zaskoczeniu widzów w SAP Arenie majestatycznie tocząca się guma przeleciała przez gąszcz graczy obu drużyn i znalazła się w Łotewskiej bramce.

Trzecia bramka padła w piętnastej minucie po składnej akcji Szwedów. Atak rozpoczął Christian Backman mierzonym podaniem zza niebieskiej linii. Richard Tallin bez przyjęcia przekazał krążek tuż przed bramkę do Michaela Nylandera, któremu pozostało jedynie umieścić krążek w sieci.

W drugiej tercji gra się nieco uspokoiła i na lodzie dominowali gracze Trzech Koron. Kilka razy jednak swoim bramkarskim kunsztem musiał się wykazać Markstrom. Łotysze jednak razili nieskutecznością zwłaszcza grająć dwukrotnie w przewadze.

Początek trzeciej tercji ponownie ożywił spotkanie. Stało się to dzięki zdobyciu drugiego gola przez Łotyszy. Odbyło się to jednak przy dużej pomocy Markstroma, który w niegroźnej sytuacji przepuścił krążek i zamiast spokojnej końcówki podopieczni trenera Bengt-Ake Gustafssona musieli pilnować wyniku. Pod obiema bramkami co chwilę dochodziło do spięć. Grę nerwów zakończył dopiero na dwie minuty przed końcem Tony Martensson atomowym uderzeniem z niebieskiej linii.

Trzy Korony z dorobkiem 6 punktów liderują grupie F. Ich dzisiejsi przeciwnicy okupują ostatnie miejsce pozostając bez zdobyczy punktowej w trzech ostatnich meczach. Teraz obie drużyny czeka dzień odpoczynku. W niedziele Łotysze zmierzą się z ekipą Norwegii, a Szwedzi stoczą ciężki bój z ekipą Kanady.

Szwecja - Łotwa 4:2 (3:1, 0:0, 1:1)

Bramki:

1:0 - Magnus Paajarvi Svensson (Victor Hedman) 1’

1:1 - Martins Karsums (Janis Sprukts) 1’

2:1 - Oliver Ekman Larsson (Fredrik Pettersson, Michael Nylander) 5’

3:1 - Michael Nylander (Rickard Wallin, Christian Backman) 15’

3:2 - Martins Karsums (Janis Sprukts) 46’

4:2 - Tony Martensson (Carl Gunnarsson, Magnus Paajarvi Svensson) 58’

Składy:

Szwecja: Markstrom - Johansson, Hedman, Martensson, Nilson Paajarvi Svensson - Jonathan Ericsson, Karlsson, Person, Backlund, Andersson - Ekman Larsson, Backman, Engqvist, Omark, Harju - Gunnarsson, Pettersson, Wallin, Nylander.

Łotwa: Masalskis - Rekis, Pujacs, Vasiljevs, Nizivijs, Cipulis - Galvins, Jerofejevs, Sprukts, Karsums, Daugawins – Sotnieks, Kulda, Darzins, Saulietis, Dzerins - Jaas, Redlihs, Stals, Pecura, Meija.

Kary: Szwecja - 8, Łotwa - 4

Sędziowali: Konc (Słowacja), Piechaczek (Niemcy) oraz Kowert (Niemcy), Valach (Słowacja)

Widzów: 3078

Komentarze (0)