- Niczego się nie bałem, a Jacek Karwacki został po prostu poinformowany, że skoro nie jest delegatem, to nie ma prawa uczestniczyć w Walnym Zebraniu Delegatów. Tak stanowi klubowy statut, a więc wpuszczenie Jacka byłoby złamaniem regulaminów. Zresztą Karwacki podjął próbę zdobycia mandatu delegata na walnym zebraniu sekcji hokeja na lodzie, ale wyraźnie przepadł w tych wyborach, mimo że sekcja hokejowa miała aż 12 mandatów. Karwacki otrzymał wówczas 11 głosów, a ostatni na mandatowej liście aż 29. Mógł jeszcze co najwyżej wystąpić o zaproszenie go na Walne Zebranie Delegatów, jeżeli miał coś ważnego do przekazania, ale ani on sam, ani nikt w jego imieniu tego nie uczynił - mówi Kostecki Dziennikowi Bałtyckiemu.
Inaczej na sprawę patrzy Jacek Karwacki - Pracownik klubu stojący w drzwiach tyleż uprzejmie, co stanowczo powiedział mi, że na Walne Zebranie Delegatów nie zostanę wpuszczony. Przyznam, że jako członek klubu, od 30 lat płacący składki, poczułem się dotknięty tą niezrozumiałą dla mnie decyzją. Statut członka rzeczywistego GKS Stoczniowiec wręcz nakłada na mnie obowiązek czynnego uczestnictwa w życiu klubowym. Brałem już udział w kilku takich walnych i nikt członkom klubu nie zabraniał w nich uczestniczyć. Statut w żadnym swoim zapisie nie stanowi, że takie zebranie jest tajne. Jako osoba nieposiadająca mandatu nie miałem prawa brać udziału w głosowaniu, ale jako członek klubu mogłem być zgłoszony z sali jako kandydat na prezesa. I tak właśnie miało być. Cóż, teraz mam za sobą nowe życiowe doświadczenie, ale prezesowi Kosteckiemu gratuluję wyboru, życzę nie tylko dobrego samopoczucia, ale i sprawnego kierowania klubem przez najbliższe lata. Teraz pewnie mógłbym podważyć ważność tych wyborów, ale... wywoływanie wojenki w klubie nigdy nie było moim celem - mówi Dziennikowi niedoszły kontrkandydat.
Według opinii prawnej brak mandatu nie pozbawia członka klubu prawa do uczestniczenia w Walnym Zebraniu Delegatów ani prawa kandydowania po zgłoszeniu przez delegata w wyborach do zarządu klubu. Na wyborach w Stoczniowcu zastosowano zasadę, że nieobecni nie mają racji i Karwacki nie został wpuszczony na salę mimo, że miał niewielkie szanse na sukces.