Zagłębie się rozsypuje - Marcin Jaros odchodzi!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

<i>- Nie poddajemy się i walczymy</i> - to zdanie w ustach prezesa Adama Bernata z dnia na dzień brzmi coraz mniej wiarygodnie. Przyczyny są proste. Kolejny zawodnik odszedł z drużyny, kilku innych (którzy jeszcze oficjalnie są hokeistami Zagłębia) jest kontuzjowanych, a wyniki nie zachwycają, a wręcz przeciwnie. Podstawowe pytanie kierowane do sternika sosnowieckiej drużyny: czy będzie miał kto walczyć?

W tym artykule dowiesz się o:

Najpierw były opóźnione przedsezonowe przygotowania, początek rozgrywek ligowych przyniósł rozczarowanie, Puchar Polski wręcz przeciwnie. Po chwilowej poprawie gry w PLH Zagłębiu znów szło gorzej. Konsekwencją takiego obrotu spraw oraz dużych problemów finansowych było odejście zawodników, którzy stanowili szkielet zespołu, a mianowicie Vładimira Luki, Robina Bacula, Davida Galvasa i Radima Antonovicia.

Jak łatwo się domyślić tylko pogorszyło to sytuację sosnowieckiej ekipy. Brak dobrych wyników zwolnił trenera Wojciecha Matczaka, z którym kontrakt został rozwiązany "za porozumieniem stron" - jak głosi oficjalne stanowisko klubu. Ostatni rezultat Zagłębia to porażka 0:9 z JKH Jastrzębie. Jednak ten fakt zszedł na drugi plan, sosnowiczan opuszcza ich kapitan Marcin Jaros.

- Jest mi przykro, że w takiej chwili opuszczam Zagłębie, ale dla mnie najważniejsza jest rodzina. Chciałbym podziękować kolegom i działaczom, a przede wszystkim kibicom, którzy zawsze nas wspierali i chodzili na mecze. Szkoda, że podczas gry w Sosnowcu nie udało się wywalczyć medalu. W tej chwili mam różne myśli w głowie, nawet zakończenie kariery. Nie wiem czy jeszcze zagram, jeśli tak, to nie ukrywam, że może wrócę do Zagłębia, gdyż dobrze się tu czułem - wyjaśnił podjętą przez siebie decyzję Marcin Jaros.

Początkowo prezes klubu o problemach mówił dość nieśmiało. Gdy sytuacja zaczęła wyglądać naprawdę tragicznie, zaczął mówić o nich otwarcie. - Ja czegoś takiego nie przeżyłem. W tym sezonie mamy same problemy i moglibyśmy obdarować nimi całą ligę. Zostaliśmy oszukani, gdyż budżet mieliśmy zaplanowany, jednak część firm nas wystawiła do wiatru. Nawet nas o tym nie poinformowano. Nie rozumiem tego, płacą podatki w Sosnowcu, a wspierają sport w Katowicach - niejako zrzuca winę na innych. - Nie poddam się i będę walczył do końca. Mam nadzieję, że jeszcze wyjdziemy z tych problemów - optymistycznie dodał Adam Bernat, co po tylu przejściach może dziwić.

Nieoficjalnie mówi się, że Marcin Jaros nie zakończy jeszcze kariery, a wróci do swojego poprzedniego klubu - Unii Oświęcim, w której grał do roku 2007, a potem przeszedł właśnie do Zagłębia.

Źródło artykułu: