Radosław Kozłowski: Trzeba sięgnąć po Tabaczka i Valusiaka

Zwycięstwa nad Holandią i Ukrainą dały polskim hokeistom dużo spokoju i pewności siebie. Porażka z Rosją sprowadziła ich na ziemię, ale okazała się także cennym materiałem szkoleniowym.

Nie możemy popadać w samozachwyt po zwycięstwach ze słabą drużyną Holandii i będącą w głębokiej przebudowie Ukrainą. W konfrontacji z drugim garniturem Rosji wypadliśmy słabo. Podopieczni Jewgienija Popichina obnażyli wszystkie nasze słabości. Dobrze panowali nad krążkiem, oddawali strzały z każdej pozycji, pokazali nam jak czerpać radość z gry.

Na solidnym poziomie i z ambicją "biało-czerwoni" zagrali raptem przez 15 minut. Przez pozostałe trzy kwadranse byli zaledwie tłem dla młodych, świetnie zorganizowanych i skutecznych Rosjan. Dało się zauważyć, że w naszej kadrze brakuje zawodników, którzy wzięliby na swoje barki ciężar gry. Sam, świetnie dysponowany Mikołaj Łopuski sprawy nie załatwi, zwłaszcza z tak klasowym rywalem. Owszem, walczyć próbowali Damian Słaboń, Grzegorz Pasiut, Krzysztof Zapała i Aron Chmielewski, ale to stanowczo za mało.

Ze swoich obowiązków nie wywiązali się także obrońcy. Meczu ze Sborną miło wspominał nie będzie Marian Csorich, który w ogólnym rozrachunku zapracował na miano najsłabszego zawodnika kadry. Obrońca GKS Tychy miał być jednym z fundamentów defensywy, lecz okazał się jej główną wadą. Był wolny, niepewny i nie radził sobie z rywalami.

Skuteczną receptą na bolączki reprezentacji ma być naturalizacja tzw. "zawodników krajowych". Na polskich taflach występuje kilku graczy, którzy mogą odmienić albo przynajmniej odrobinę polepszyć kondycję naszej reprezentacji. Warto wspomnieć choćby Petra Valusiaka i Petera Tabaczka, a także dwóch wyróżniających się obrońców: Miroslava Zatkę i Zoltana Kubata. O obecności w kadrze dwóch ostatnich selekcjoner Pysz przychylnie się wypowiedział, ale nad Tabaczkiem i Valusiakiem wciąż się zastanawia. Co gorsza, nie potrafi wytłumaczyć dlaczego. Wspomina tylko, że reprezentacja straciła niesamowitą armatę w postaci Vladimira Luki, który zdecydował się powrócić do Czech. Tylko czy 28-letniemu skrzydłowemu rzeczywiście zależało na grze z Orzełkiem na piersi? To temat na osobną dyskusję.

Ale nie rozżalajmy się nad Luką. Największym postrachem bramkarzy PLH jest wcześniej wspomniany Petr Valusiak, który z 17 trafieniami przewodzi w tabeli najlepszych strzelców. To właśnie sympatyczny Czech w głównej mierze stanowi o sile borykającej się z problemami finansowymi Krynicy. Drugie miejsce na liście potencjalnych wzmocnień reprezentacji zajmuje Peter Tabacek. Słowacki środkowy (mogący występować także na obydwu skrzydłach) jest zawodnikiem o odmiennej charakterystyce niż Valusiak. To chłop od czarnej roboty, ambitny, obdarzony świetną kondycją i motoryką, a przy tym doskonałym przeglądem pola. Zaufał mu Ladislav Spisiak, wystawiając zarówno podczas gier w przewadze, jak i w osłabieniu. Teraz kolej na Pana, Panie selekcjonerze...

Komentarze (0)