Unia złożyła mi propozycję nie do odrzucenia - rozmowa z Patrikiem Flasarem, obrońcą Aksam Unii Oświęcim

Patrik Flasar dołączył do oświęcimskiego klubu tuż przed zamknięciem okienka transferowego. W formacji obronnej ma zastąpić doświadczonego słowackiego defensora Petera Gallo. 23-letni Czech opowiedział nam o kulisach swojego transferu. - Pan Adam Klęczar zadzwonił do mojego taty z propozycją nie do odrzucenia - zaznaczył Flasar.

Radosław Kozłowski: Byłeś jedną z czołowych postaci defensywy drugoligowej Orlovej, zespołu mającego spore szansę na awans do pierwszej ligi. Skąd pomysł na przejście do Oświęcimia?

Patrik Flasar, obrońca Aksam Unii Oświęcim: Oferta oświęcimskiego klubu była bardzo dobra i to pod każdym względem. Decydującym czynnikiem był fakt, że Unia zamierza walczyć o najwyższe cele. To właśnie zadecydowało o tym, że jestem tutaj z powrotem. Zresztą poziom drugiej ligi czeskiej nie jest najwyższy.

W Polsce jest takie porzekadło, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki...

- Powiem Ci, że nie przywiązuje szczególnej uwagi do takich rzeczy. Zobaczymy jak to będzie.

W zeszłym sezonie trenerem Aksam Unii był Twój tata, Alesz. Sugerowałeś się jego opinią?

- Jasne, że tak. To właśnie tata powiadomił mnie o tym, że pojawiła się oferta z Oświęcimia. Zadzwonił do niego Pan Adam Klęczar (właściciel firmy Aksam - tytularnego sponsora drużyny - przyp. red.) z propozycją nie do odrzucenia.

Nie było problemów z rozwiązaniem kontraktu z drużyną z Orlovej?

- Pojawiły się drobne problemy. Na początku usłyszałem, że działacze Orlovej nie wyrażą zgody na rozwiązanie kontraktu. Później sprawa się wyjaśniła i doszliśmy w końcu do porozumienia. Będę grał w Unii do końca tego sezonu. A co będzie później? Zobaczymy jak się sprawy potoczą. Na pewno po zakończeniu rozgrywek będę musiał się zameldować w moim macierzystym klubie HC Vitkovice.

W tym sezonie miałeś okazję zagrać dla klubu z dzielnicy Ostrawy...

- Zgadza się. Rozegrałem cztery mecze w Tipsport Hockey Cup, ale nie przekonałem do siebie trenera i w hierarchii klubowej byłem dopiero dziewiątym obrońcą. Nie chciałem siedzieć na trybunach i postanowiłem odejść do drugiej ligi.

Barwy Orlovej reprezentuje kilku zawodników, którzy w swoim CV mają występy w oświęcimskiej Unii. Mam na myśli Miroslava Javina, Aleksandra Hegegy'ego, Marka Ivana czy Filipa Stefankę. Rozmawiałeś z nimi na temat swojego transferu?

- Z każdym z chłopaków zamieniłem kilka słów na ten temat. Wszyscy z sentymentem mówili o oświęcimskim klubie. Muszę przyznać, że przez trzy lata wiele się tu zmieniło.

Utkwiła mi w pamięci jedna sytuacja właśnie z sezonu 2007/2008. Po przegranych spotkaniach play-out z Polonią Bytom wspólnie z Martinem Buckiem staliście pod lodowiskiem wyraźnie zdenerwowani, a w waszych oczach można było dostrzec łzy...

- Cóż mogę dodać? Wspólnie z Martinem, Petrem i Saszą byliśmy wciąż bardzo młodymi zawodnikami. Braliśmy ciężar gry na nasze barki, ale w ostatnim meczu zawiedliśmy. Prowadziliśmy już 2:0, ale ostatecznie przegraliśmy 2:3. Byliśmy źli na siebie, że korzystnego rezultatu nie udało się utrzymać.

Dałeś się poznać jako obrońca słynący z twardej gry. W każdym meczu dawałeś z siebie sto procent.

- No tak... Ta twarda gra w Polsce poskutkowała tym, że zarobiłem sto karnych minut (śmiech). Teraz jestem już na lodzie nieco spokojniejszy.

Czego Ci można życzyć na półmetku sezonu?

- Oczywiście medalu. Wierzę, że uda nam się go zdobyć.

A Puchar Polski?

- Bardzo byśmy chcieli wygrać to trofeum. Najpierw jednak musimy pokonać Cracovię w półfinale, a to nie będzie łatwe. Ja mogę ze swojej strony zapewnić, że dam z siebie sto procent.

Komentarze (0)