Wynik 1:5 może wskazywać na mały pogrom w wykonaniu Ciarko. Jednak wydarzenia na lodzie zaprzeczają temu twierdzeniu, sosnowiczanie toczyli bowiem wyrównany bój ze swoimi przeciwnikami. Potwierdzają to opinie zarówno zawodników, jak i trenerów, którzy jednocześnie czują niedosyt związany z końcową fazą spotkania. - Mecz w naszym wykonaniu był dobry, a w końcówce chcieliśmy dogonić wynik, dlatego zdjęliśmy bramkarza. Jednak straciliśmy gola. Cóż, nie udało się - przyznał ze smutkiem w głosie Łukasz Podsiadło.
W minioną niedzielę w Sanoku padł wynik 7:1 na korzyść gospodarzy, którzy przeważali przez większą część meczu, a opór w postaci zdobytej bramki postawił im Jarosław Dołęga. W ciągu niespełna tygodnia postawa Zagłębia uległa zmianie na lepsze, co przyniosło skutek w postaci wygranej premierowej odsłony oraz wyrównanej walki. - Jak wiadomo, każdy mecz jest inny. Przed spotkaniem w Sanoku mało trenowaliśmy, więc było tam trudno. Ten tydzień dobrze przepracowaliśmy i było widać efekt w postaci lepszej gry. Walczyliśmy jak równy z równym, ale końcówka meczu zaważyła o wszystkim - podkreślił.
Spotkana play-offów o miejsca 5-8 są przez wielu zawodników oraz szkoleniowców krytykowane, zespoły nie mają bowiem żadnej korzyści z ich rozgrywania, a ligowy sezon był długi i wyczerpujący. Nie dziwi więc, że te konfrontacje zyskało miano gry o pietruszkę. Krytycznych opinii na ten temat nie brakuje również w sosnowieckim obozie, ale są one zabarwione nutką krzywego spojrzenia na terminarz PLH. - Czy chcemy rozgrywać te mecze? (śmiech) Jeśli trzeba, to gramy - przyznał Podsiadło.
Wynik rywalizacji pary, którą tworzy Zagłębie i Ciarko był znany od początku, zdecydowanym faworytem są bowiem sanoczanie, którzy w tym sezonie celowali o wiele wyżej niż walka o lokaty 5-8. - Z tego, co wiemy, to Ciarko ma wielkie ciśnienie na zajęcie piątego miejsca. Wystarczy wspomnieć, że trenują dwa razy dziennie. My trenujemy raz dziennie i chcemy spokojnie dograć play-offy do końca - porównał ambicje obu drużyn Łukasz Podsiadło.