Marcin Kozłowski: Wiedzieliśmy, że mecz z Zagłębiem nie będzie łatwy

Bracia Kozłowscy po raz pierwszy w oficjalnym ligowym meczu grali w swoim domu, jakim niewątpliwie jest Sosnowiec. Przez kibiców zostali wygwizdani. Jednak Marcina Kozłowskiego takie zachowanie nie zdziwiło, tak samo jak dobra postawa hokeistów Zagłębia.

GKS Tychy jest aktualnym wicemistrzem kraju, a Zagłębie Sosnowiec zmaga się ze swoimi codziennymi problemami. Mimo to przed piątkowym spotkaniem nie można było być w stu procentach pewnym zwycięstwa faworyta, jakim byli tyszanie. - Kto myślał, że to będzie łatwy mecz, grubo się mylił. Byliśmy przygotowani na twardą grę Zagłębia. Mecz w Oświęcimiu (przegrany 1:9 - przyp. red.) to był wypadek przy pracy. Wiedzieliśmy, że będą walczyć i tak się stało - potwierdził Marcin Kozłowski, napastnik GKS-u. - Liga w tym roku jest wyrównana, a faworyci są jedynie na papierze. Dla nas bardzo ważne są zdobyte trzy punkty w Sosnowcu, bo podtrzymaliśmy passę ze starcia z Cracovią. Teraz trzeba łapać punkty, żeby potem być w czwórce - dodał.

W tyskim zespole występują bracia Kozłowscy, których rodzinnym miastem jest Sosnowiec. W minionym sezonie reprezentowali barwy Zagłębia, jednak postanowili przenieść się do GKS-u. Co prawda już raz grali na Stadionie Zimowym podczas sparingu, ale emocje ligowego meczu są zupełnie inne. - Czuliśmy się jak w domu, ale graliśmy dla GKS-u i robiliśmy wszystko, aby tyski zepsół wywiózł z Sosnowca trzy punkty. Gwizdy to normalna sprawa. Żaden z kibiców Zagłębia nie będzie mi klaskał, że zdobyłem bramkę dla GKS-u. Czy zabolało? To jest prawo kibica, zdziwiłbym się gdyby ktoś zaczął klaskać po zdobytym golu - wyjaśnił.

GKS jest obecnie jedną z trzech drużyn z kompletem punktów, nie dziwi więc, że w Tychach są zadowoleni z takiego rozpoczęcia PLH. - Jesteśmy zadowoleni ze startu ligi w naszym wykonaniu. W niedzielę czeka nas ważny mecz w Tychach, w którym chcemy zdobyć kolejne trzy punkty. Cele są jasne, każdy chce wygrywać, a co za tym idzie zobaczymy na koniec sezonu - powiedział Marcin Kozłowski.

Źródło artykułu: