Mirosław Mrugała: Gramy tym, czym dysponujemy

MMKS Podhale Nowy Targ jest w tym sezonie najsłabszą drużyną Polskiej Ligi Hokejowej. Kibice małopolskiej drużyny powoli tracą cierpliwość i domagają się dymisji prezesa zespołu - Mirosława Mrugały. Ten jednak zapewnia, że nie może zostawić klubu w tak trudnej sytuacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Fani w Nowym Targu przyzwyczaili się do tego, że miejscowy zespół gra o najwyższe cele. Trudno więc dziwić się ich frustracji, gdy hokeiści MMKS-u kończą mecze wysokimi przegranymi. - Takie prawo kibica. Nie ma wyników, więc jest niezadowolenie. Kibice jednak o wielu rzeczach nie wiedzieli. Założyli stowarzyszenie, spotkaliśmy się z nimi, wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i nastąpiła zmiana nastrojów na trybunach - mówi prezes Mirosław Mrugała.

Sternik nowotarskiej drużyny przyznaje, iż myślał już o dymisji. - Rozważałem taką możliwość. Dla mojej rodziny, pracy zawodowej byłoby dobrze, gdybym zrezygnował. Jestem jednak odpowiedzialnym człowiekiem i nie mogłem podjąć takiej decyzji w trudnym okresie dla klubu. Moja rezygnacja jeszcze bardziej skomplikowałaby sytuację. Zostawiłbym wielu ludzi na pastwę losu. W myśl statutu po miesiącu można byłoby zwołać nadzwyczajne "walne" zgromadzenie, ale przez ten okres w zawieszeniu byłyby procedury statutowe, w tym podpisy bankowe. To byłby gwóźdź do trumny. Po wyborze zadaniem zarządu nie było prowadzenie pierwszej drużyny. To niespodziewanie spadło na nas. Nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy, jakie to trudne przedsięwzięcie, tym bardziej, gdy mało jest pieniędzy. Nie wiem czy drugi raz zdecydowałbym się na taki krok. Co zrobię w marcu? Trudno odpowiedzieć, ale nie tylko ja, ale grupa ludzi, która podjęła się społecznej pracy, czuje się zmęczona. Mam jednak nadzieję, że uda nam się otworzyć nowy etap współpracy z miastem. Uważam, że nie powinna być na etapie stypendiów. Pieniądze mogłyby być kontrolowane przez ludzi z miasta. Może mają inne spojrzenie, inne lepsze pomysły na budowę drużyny? W niedalekiej przyszłości nieuniknione jest powołanie spółki, bo większość klubów już je tworzy. To zmusza nas do innych działań.

Mrugała otwarcie mówi o tym, że to problemy finansowe stanęły na przeszkodzie w budowaniu drużyny z wyższymi aspiracjami, niż tylko heroiczna walka o utrzymanie. - Wyniki sportowe niepokoją również nas. Nie ukrywam, że są głosy w zarządzie domagające się zmiany trenera. Usiedliśmy z ludźmi, którzy historycznie i sercem związani są z Podhalem i zastanawialiśmy się, kto mógłby poprowadzić zespół. Okazuje się, że jest bardzo wąskie grono. Trener z zewnątrz, to kwestia dodatkowych pieniędzy. Podobnie ma się sprawa z zawodnikami. Gramy tym, czym dysponujemy. Nikt nie pozbyłby się Kolusza, Malasińskiego, Dziubińskiego gdyby były pieniądze. Zmuszeni byliśmy postawić na ludzi, którzy w innej sytuacji finansowej nie mieliby miejsca w drużynie. Otrzymali dar losu, ale nie wszyscy go wykorzystali. Brak rywalizacji sprawił, iż niektórzy nie poczynili postępów. Grają słabiej niż przed rokiem. Zmiany w kadrze zawodniczej i trenerskiej są konieczne.

Włodarz Podhala Nowy Targ zapewnie, że klub, mimo wielu problemów, cały czas szuka wzmocnień kadrowych. - Negocjacje przeprowadzano z Finem, który grał w NHL i DEL, a który jest po kontuzji i jest wolnym graczem. Kontakt z nim ma Czuy, który wyraził się o nim, że jest lepszym zawodnikiem od niego. Jeśli nawet nie jest w optymalnej formie, to na polskie warunki byłby dużym wzmocnieniem. Była sprawa czeskiego i słowackiego obrońcy, ale mają aktualne kontrakty, które nie pozwalają na zmianę barw. W orbicie zainteresowań jest też Białorusin. Brakuje nam bramkostrzelnego napastnika. Strzelanie goli przychodzi nam z wielkim trudem, a łatwo je tracimy. Rajski ma duże wahania formy. Wyśmienicie bronił z Tychami, ale z Cracovią miał kłopoty. "Pasy" oszałamiającego hokeja nie grały.

Źródło artykułu: