Pechowe 142 sekundy - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Ciarko Sanok

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sosnowiczanie tworzą waleczną drużynę, co po raz kolejny udowodnili na lodzie. Nie poddali się w meczu ze zdecydowanym faworytem, jednak sanoczanom wystarczyły 142 sekundy, by pokazać, że fotel lidera tabeli jest dla nich odpowiednim miejscem.

Kibice jeszcze dobrze nie zasiedli na trybunach sosnowieckiego Stadionu Zimowego, a bramkarz Zagłębia sięgał po krążek do siatki. W 51. sekundzie spotkania Tomasz Malasiński dobrze odnalazł się pod bramką rywali i przy biernej postawie obrońców, którzy pozwolili napastnikowi Ciarko na kilka dobitek, otworzył wynik spotkania (0:1). Szybko stracony gol podrażnił ambitnych gospodarzy, którzy zabrali się za odrabianie strat, jednak mieli pewien problem, a nazywał się on... Przemysław Odrobny. Bramkarz zespołu z Sanoka łapał mocne uderzenia z taką łatwością, że wydawało się, iż gra z juniorami. W 5. minucie Maciej Szewczyk spróbował uderzenia po lodzie, jednak Odrobny odbił "gumę", a dobitka Jiriego Zdenka była niecelna. Czech jednak próbował znaleźć sposób na golkipera i osiągnął zamierzony efekt w 8. minucie. Zdenek zaskoczył Odrobnego, gdyż przejął krążek za jego bramką i po objechaniu jej uderzył nie do obrony (1:1). Sanocki bramkarz w kolejnych atakach udowadniał, że stracony gol był jedynie małym wypadkiem przy pracy, hokeiści Zagłębia próbowali go zaskakiwać różnymi sposobami rozegrań. Okazją do pokanania  Odrobnego było 75 sekund gry w podwójnej przewadze, ale gospodarze "popisali się" brakiem pomysłu na rozegranie ataku. Mniej problemów mieli już chwilę później, bo po powrocie na lód Krystiana Dziubińskiego, Jarosław Dołęga uderzył z pięciu metrów i dał prowadzenie swojej drużynie (2:1). Tym samym potwierdził, że po kontuzji pachwiny, przez którą trzy miesiące pauzował, wraca w wielkim stylu.

Postawa sosnowiczan nie zapowiadała tego, co miało dopiero nadejść. - Mieliśmy bardzo dobrą pierwszą tercję, szkoda, że w drugiej kary zdezorganizowały naszą grę - ubolewał po meczu trener Zagłębia Mariusz Kieca.

Druga tercja zaczęła się od wyrównania przez Ciarko. Na listę strzelców ponownie wpisał się Malasiński, który przedarł się lewą stroną (1:1). - Nie lekceważyliśmy rywala, to trudny przeciwnik, cieszę się, że moje drugie trafienie pozwoliło nam rozkręcić się - cieszył się po meczu napastnik. W tej części meczu tempo gry wyraźnie spadło. Zagłębie długo będzie rozpamiętywać okres między 27 a 31 minutą, gdyż w tym czasie, po dwóch szybkich kontrach, Łukasz Podsiadło dwa razy trafił w słupek. - Co za pech, dwie zmiany z rzędu i dwa razy zabrakło centymetrów - kręcił głową załamany zawodnik. Odpowiedz sanoczan była natychmiastowa, Pavel Mojzis uderzył z niebieskiej i wyprowadził gości na prowadzenie (2:3). Po upływie 5 minut przyjezdni prowadzili 4:2, gdyż Josef Vitek przymierzył z ostrego kąta. Gospodarze wrócili do gry w 39. minucie, kiedy to Tobiasz Bernat uderzył z nadgarstka i zaskoczył Odrobnego (3:4).

Sosnowiczanie na ostatnią odsłonę meczu wyszli zmobilizowani. Wynik mógł zmienić się w 42. minucie, jednak sędzia nie zdecydował się na zapis wideo po strzale Artura Ślusarczyka. Napastnik mierzył w okienko i wyglądało tak, jakby krążek wpadł i wypadł z bramki. - Sędzia nie chciał dyskutować, nie chciał zapisu wideo, powiedział, że widział poprzeczkę i nakazał grać dalej - tłumaczył rozgoryczony kapitan Zagłębia. Mógł być remis 4:4, a tak poddenerwowani hokeiści Zagłębia zaczęli popełniać błędy, co było wodą na sanocki młyn. W 47. minucie Michał Radwański podwyższył na 3:5. Następnie Marcin Kolusz popisał się piękną akcją, wyciągnął bramkarza, położył go na lodzie i jakby od niechcenia posłał "gumę" do siatki. Chwilę po wznowieniu - po akcji Kolusza - Paweł Dronia uderzył z niebieskiej, a Wojciech Milan trącił krążek tuż przed Tomaszem Dzwonkiem i podwyższył na 7:3. Sztab szkoleniowy Zagłębia dokonał zmiany bramkarza, między słupki odesłał Zbigniewa Szydłowskiego, który z czystego konta cieszył się jedynie 35 sekund, gdyż skapitulował po strzale Vitka. Te cztery bramki padły w przeciągu 142 sekund. Po takich ciosach wiadomo było, że Zagłębie nie podniesie się, w powietrzu wisiały kolejne gole, jednak wynik nie uległ już zmianie.

Zagłębie Sosnowiec S.A. - Ciarko PBS Bank Sanok 3:8 (2:1. 1:3, 0:4) 0:1 Tomasz Malasiński (Dariusz Gruszka, Krystian Dziubiński) 1' (5/5)   1:1 Jiri Zdenek 8' (5/5)  2:1 Jarosław Dołęga (Rafał Cychowski, Jiri Zdenek) 14' (5/4)  2:2 Tomasz Malasiński (Dariusz Gruszka, Bogusław Rąpała) 25' (5/5)  2:3 Paweł Mojzís (Paweł Dronia, Maciej Mermer) 31' (5/5)  2:4 Josef Vítek (Zoltan Kubat) 37' (5/5)  3:4 Tobiasz Bernat (Robert Kostecki) 39' (5/5)  3:5 Michał Radwański (Zoltan Kubat) 47' (5/5) 3:6 Marcin Kolusz (Josef Vitek) 48' (5/5)  3:7 Wojciech Milan (Paweł Dronia) 49' (5/5)  3:8 Josef Vitek (Martin Vozdecky, Krzysztof Zapała) 49' (5/5)

Kary: Zagłębie - 27 minut, Ciarko - 16 minut (w tym 2 minuty techniczne)

Składy:

Zagłębie: Tomasz Dzwonek (48' Zbigniew Szydłowski) - Kamil Duszak (2), Jarosław Kuc (2), Robert Kostecki, Rafał Twardy, Tobiasz Bernat - Rafał Cychowski (2), Michał Działo (2), Jarosław Dołęga, Jiri Zdenek, Maciej Szewczyk - Adrian Kurz, Andrzej Banaszczak, Łukasz Podsiadło (4), Łukasz Zachariasz (15), Artur Ślusarczyk - Paweł Kostromitin, Jakub Jaskólski, Sebastian Baca, Karol Golec, Łukasz Kisiel.

Ciarko: Przemysław Odrobny (Daniel Kachniarz - nie grał) - Paweł Dronia, Paweł Mojzis, Marcin Kolusz, Krzysztof Zapała, Martin Vozdecki - Ivo Kotaska, Bogusław Rąpała (2), Tomasz Malasiński, Krystian Dziubiński (6), Dariusz Gruszka (2) - Zoltan Kubat, Paweł Skrzypkowski, Marek Strzyżowski (2), Sławomir Krzak, Josef Vitek (2) - Marcin Biały, Dawid Maciejewski, Maciej Mermer, Wojciech Milan, Michał Radwański.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)