Jaroslav Lehocky (trener Nesty Karaweli Toruń): Ten mecz zaczął się dla nas fatalnie, przegrywaliśmy 0:3, ale udało nam się strzelić dwie bramki jeszcze w pierwszej tercji. Uwierzyliśmy, że to spotkanie nie jest stracone, utrzymaliśmy pewność siebie. Po stracie czwartego gola, znowu znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale nie załamaliśmy się, udało nam się wyrównać, później już spotkanie przechyliło się na naszą stroną. Chłopakom należą się wielkie podziękowania, w szczególności za walkę.
Mariusz Kieca (trener Zagłębia Sosnowiec SA): Decydujące były dwa okresy, kiedy strzeliliśmy trzy bramki mieliśmy zacząć grać z tyłu, żeby dowieść wynik do końca tercji, ale nagle gdzieś w głowach się zagotowało. Hokeiści byli w euforii i myśleli, że zdobędą czwartą, piątą, szóstą bramkę. Zabrakło nam konsekwencji i dyscypliny w grze z tyłu. Daliśmy rywalom zdobyć dwie bramki i to my dodaliśmy im sił, a oni poczuli wiatr w plecy. Identyczna sytuacja była przy wyniku 4:2, ponownie nie utrzymaliśmy prowadzenia. W tej rywalizacji strzelamy dużo goli, ale jeszcze więcej tracimy. Gramy dalej, jest 0:0, tylko teraz walczymy do dwóch zwycięstw. Tak wyglądają play-offy, to jest huśtawka nastrojów. Trzeba być przygotowanym na takie sytuacje, musimy zmobilizować się i w niedzielę wygrać mecz za wszelką cenę. Kto jutro będzie bronił? Na pewno jako pierwszy dowie się bramkarz. Jeśli wpadają gole z niebieskiej, to gdzieś to jest wina bramkarza. Tak się teraz zdobywa gole, z niebieskiej, czy z nadgarstka, szuka się rogów, cały czas się gra na bramkarzu, żeby go zasłonić i utrudnić ocenę sytuacji. Potrzebna jest pomoc obrońców, by czyścili przedpole. Można mieć pretensje do Zbyszka Szydłowskiego, ale nie powiem, że to on przyczynił się do porażki. Większe pretensje mam do Bartka Nowaka za piątą bramkę, zabrakło koncentracji, taki gol nie powinien paść.