Na pewno nie tak wyobrażali sobie spotkanie numer sześć kibice i hokeiści Detroit Red Wings. Wszystkie statystyki przemawiały bowiem za "Czerwonymi Skrzydłami", które w piątym spotkaniu na własnym lodowisku rozbiły rywali aż 5:0. Szóste starcie jednak niczym nie przypominało tego poprzedniego. Pittsburgh Penguins wybiegli na lodowisko całkowicie odmienieni, a przede wszystkim bardziej zdeterminowani. Od samego początku zdominowali swojego przeciwnika, choć ten w dalszej części meczu walczył jak lew, by zakończyć serię i tym samym zdobyć Puchar Stanley'a już w Pittsburghu.
O tym jak wiele serca włożyły w to spotkanie obie ekipy świadczyć może bezbramkowy wynik pierwszej tercji. Od samego początku jednak Penguins rzucili się na rywala, a najbardziej odczuł to chyba bramkarz drużyny gości - Chris Osgood, który wielokrotnie musiał popisywać się paradami. Nieco mniej pracy w tej części gry miał golkiper gospodarzy - Marc-Andre Fleury, który w całym pojedynku na 26 strzałów, wpuścił tylko jedną bramkę.
Pierwszy gol w tym spotkaniu padł na samym początku drugiej tercji. Swoich kibiców w stan maksymalnej euforii wprowadził Jordan Staal. Szansę na dość szybkie wyrównanie miał Henrik Zetterberg, jednak świetnie dysponowany tego dnia bramkarz miejscowych tym razem nie dał się jeszcze pokonać. - Czasami się udaje, a czasami nie. Miałem kilka okazji, by strzelić bramkę, ale niestety tego nie zrobiłem. Teraz jedziemy jednak do domu, pozbieramy siły. Myślę, że to więcej niż mogliśmy prosić - zagrać decydujący mecz u siebie - przyznał Zetterberg.
Kolejny gol padł w trzeciej tercji. W szóstej minucie do bramki przyjezdnych trafił Tyler Kennedy. Wówczas stało się jasne, że gościom nie będzie łatwo pokonać tego dnia tak zdeterminowanego rywala. Jednak 3 minuty po trafieniu Kennedy'ego bramkę kontaktową dla ekipy z Detroit zdobył weteran lodowisk NHL - Kris Draper. Przyjezdni do samego końca atakowali rywala, za wszelką cenę starając się doprowadzić do remisu, jednak nie przyniosło to efektów. Penguins wygrali pojedynek 2:1 i tym samym doprowadzili do remisu 3:3 w całej serii.
Zetterberg przyznał po spotkaniu, że jego drużyna wyszła na lodowisko nieco zagubiona szczególnie w ataku. W pewnym momencie gospodarze prowadzili w liczbie oddanych strzałów nawet 12:3. - Oni wyszli na lód z dużą determinacją. Byli bardzo szybcy. Nie mieliśmy wielu strzałów w pierwszej tercji, ale ogólnie myślę, że stworzyliśmy kilka dobrych okazji - mówił szwedzki skrzydłowy.
Uznanie dla rywali w tym spotkaniu wyraził także szkoleniowiec Red Wings - Mike Babcock. - Myślę, że oni byli od nas po prostu lepsi, bardziej walczyli. Pod koniec drugiej tercji to my zaczęliśmy atakować. Oczywiście rozegraliśmy też dobrą trzecią tercję, ale niestety polegliśmy - mówił trener przyjezdnych.
Zetterberg przyczyny porażki upatruje również w nadmiernej determinacji. Sądzi on, że jego zespół chciał po prostu za wszelką cenę wygrać ten pojedynek, a to okazało się zgubne. - Myślę, że byliśmy trochę zdesperowani. Chcieliśmy w brzydkim stylu wygrać ten mecz. Obie drużyny walczyły, ale oni znaleźli drogę do bramki o jeden raz więcej niż my. Mieliśmy swoje szanse - powiedział skrzydłowy Red Wings.
Decydujące starcie pomiędzy tymi zespołami zostanie rozegrane w piątek w Joe Louis Arena w Detroit.
Pittsburgh Penguins - Detroit Red Wings 2:1
1:0 - Staal 21'
2:0 - Kennedy 46'
2:1 - Draper 48'
Stan rywalizacji 3:3