Bo pilot przypadkowo wcisnął hamulec? W tej tajemniczej katastrofie zginęło 26 hokeistów

7 września 2011 roku doszło do jednej z największych katastrof lotniczych w historii światowego sportu. Zespół hokejowy Lokomotiwu Jarosław leciał na mecz do Mińska. Nie doleciał. Samolot spadł zaledwie 500 metrów po starcie.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Część kadłuba samolotu Jak-42, którym lecieli hokeiści Lokomotiwu Jarosław AFP / MAXIM SHIPENKOV / Część kadłuba samolotu Jak-42, którym lecieli hokeiści Lokomotiwu Jarosław.
26 hokeistów Lokomotiwu Jarosław, 11 członków sztabu szkoleniowego oraz 7 osób z obsługi samolotu Jak-42 - to dramatyczny, śmiertelny bilans katastrofy na lotnisku Tunoszna w Jarosławiu. Około 250 kilometrów na północy-wschód od Moskwy. 7 września 2011 roku, zaledwie 500 metrów od pasa startowego samolot runął na ziemię. Mimo śledztwa do dzisiaj nie znamy konkretnego powodu tej tragedii.

Co prawda oficjalnie podano kilka powodów. Bezpośrednim uznano błąd jednego z pilotów, który się pomylił i podczas startu wcisnął hamulec, co automatycznie spowodowało, że samolot nie osiągnął takiej wysokości, jaką powinien i dlatego zahaczył o wieżę radiolatarni. Specjalnie powołana komisja wykazała również "szereg zaniedbań" w firmie, która organizowała lot. Udowodniono również, że jeden z pilotów miał w organizmie fenobarbital, środek o działaniu nasennym i uspokajającym, po którego zażyciu nie wolno zasiadać za sterami samolotu. Mimo że śledztwo zostało zakończone, pozostało wiele wątpliwości.

"Zawsze jako ostatni opuszczał lód"

Katastrofę przeżyła jedna osoba - inżynier pokładowy, Aleksandr Sizow. Jego ciało było poparzone w 15 proc. Po długim leczeniu i rehabilitacji wrócił do lotnictwa. Pracuje na lotnisku, do samolotów już nie wsiada.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera

90 proc. poparzeń miał Aleksandr Galimow, napastnik Lokomotiwu. Przeżył katastrofę, wedle zeznań świadków zaraz po wypadku miał wyjść o własnych siłach z wraku i brodzić po pas w wodzie (część samolotu wpadła do rzeki). Przeżył pięć dni. Zmarł 12 września 2011 roku w szpitalu w Moskwie. Lekarze nie mieli szans go uratować. Obrażenia były zbyt rozległe.

- To nie przypadek - mówili po jego śmierci w materiale przygotowanym przez "Russia Today" kibice Lokomotiwu. - Aleksandr zawsze ostatni opuszczał lód, po każdym meczu. Nie inaczej było zaraz po wypadku.

- Wciąż czekam aż wejdzie do mieszkania i powie: mamo, wygraliśmy - mówiła mama tego świetnego hokeisty, reprezentanta Rosji.

Wzruszony Władimir Putin

Hokeistów żegnało ponad 100 tysięcy mieszkańców Jarosławia i kibiców miejscowego Lokomotiwu. Oficjalne uroczystości pogrzebowe odbiły się wielkim echem w świecie sportu. Przyleciał na nie nawet Władimir Putin. Ówczesny premier Rosji (obecnie prezydent) nie ukrywał wzruszenia. Przecież hokej to jeden z jego ulubionych sportów.
Hokeistów Lokomotiwu Jarosław żegnało ponad 100 tysięcy ludzi. Fot. Harry Engels/Getty Images Hokeistów Lokomotiwu Jarosław żegnało ponad 100 tysięcy ludzi. Fot. Harry Engels/Getty Images
Lokomotiw był jedną z czołowych drużyn zarówno Rosji, jak i Europy. W katastrofie zginęli reprezentanci Szwecji, Czech czy Łotwy. Zespół prowadził Brad McCrimmon. Ten kanadyjski trener pracował w przeszłości w lidze NHL, m.in. w New York Islanders czy Calgary Flames.

Wśród zmarłych był zawodnik z polskim pochodzeniem - Stefan Liv. Urodził się w 1980 roku w Gdyni jako Patryk Śliż. W wieku 1,5 roku trafił do domu dziecka, bowiem jego 16-letnia mama nie była w stanie się nim zajmować. Został adoptowany przez szwedzką rodzinę, tam rozwinęła się jego kariera sportowa, był medalistą mistrzostw świata, wystąpił na igrzyskach olimpijskich.

Pół-Polak, pół-Szwed

- Czuję się w połowie Polakiem, w połowie Szwedem - mówił w jednym z wywiadów udzielonych polskim dziennikarzom, kiedy występował w USA. - Chciałbym kiedyś spotkać się z biologiczną mamą.

Udało się to latem 2007 roku. - To nasz najpiękniejszy dzień w życiu - później komentował.

Dwa miesiące przed katastrofą ożenił się. Osierocił dwóch synów (3 i 5 lat). W dniu katastrofy podpisał umowę najmu na większe mieszkanie w Jarosławiu, bowiem wkrótce do Rosji miała przeprowadzić się jego rodzina.

Szybko odbudowali swoją pozycję

Lokomotiw leciał na pierwszy mecz sezonu 2011/12 ligi KHL. 3-krotny mistrz Rosji miał zmierzyć się z Dynamem Mińsk. Lokomotiw był chlubą 600-tysięcznego miasta położonego niedaleko (jak na rosyjskie warunki) Moskwy.

Po katastrofie władze kluby postanowiły wycofać ekipę z rozgrywek ligowych. W klubie pozostało zaledwie trzech hokeistów, którzy nie zostali powołani na mecz w Mińsku. Mimo tragedii błyskawicznie udało się odbudować potęgę Lokomotiwu. Już w grudniu 2011 hokeiści z Jarosławia wrócili do rozgrywek - choć klasę rozgrywkową niżej.

Rok po katastrofie Lokomotiw znów wrócił do elity - do ligi KHL. W 2014 i 2017 roku zespół wywalczył brązowe medale mistrzostw Rosji. - Odbudowaliśmy swoją pozycję i chwała za to wszystkim, którzy nam pomogli w tych ciężkich chwilach - stwierdził prezes klubu - Jurij Jakowlew. - Ale to nie zmienia faktu, że pamięć drużyny z 2011 roku już na zawsze zostanie w naszych głowach.




Czytaj także: Liga Narodów. Bośnia - Polska. Arkadiusz Onyszko broni Jerzego Brzęczka: Nie możemy pluć na swoich >>

Czytaj także: Koronawirus. Marcin Janusz: Nasz przykład pokazuje, jak szybko rozprzestrzenia się koronawirus [WYWIAD]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×