Koronawirus. Marcin Janusz: Nasz przykład pokazuje, jak szybko rozprzestrzenia się koronawirus [WYWIAD]

- Między COVID-19 a zwykłą grypą nie ma porównania. Na treningach niektórzy koledzy wciąż czują, że są po chorobie, choć od ustąpienia objawów minęło wiele dni - mówi Marcin Janusz, jeden z 12 siatkarzy Trefla Gdańsk, którzy przeszli koronawirusa.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Marcin Janusz WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Marcin Janusz
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dlaczego po zarażeniu koronawirusem byłeś na kwarantannie aż 40 dni?

Marcin Janusz, zawodnik Trefla Gdańsk i reprezentacji Polski: Cały czas wychodziły mi pozytywne albo niejednoznaczne wyniki testów. Nawet jak czułem się już dobrze i od dawna nie miałem objawów. A kwarantannę mogliśmy zakończyć dopiero wtedy, kiedy w dwóch kolejnych badaniach mieliśmy negatywny wynik. Większość naszej drużyny ma za sobą długi okres izolacji. Średnia to około 30 dni. Ja nie jestem rekordzistą, jeden z młodszych graczy musiał siedzieć w domu 41 dni.

Jak długo miałeś objawy?

Gorączkę przez dwa dni - wysoką, pod 40 stopni. Bóle mięśni przez tydzień. Straciłem też smak i węch na około 10 dni. Przez ponad trzy tygodnie czułem się już zupełnie dobrze, tylko wyniki badań się nie zmieniały. Z tego co wiem, koledzy przechodzili wirusa podobnie. Większość z nich miała raczej łagodne objawy. U kilku nie wystąpiły żadne, ale to były tylko trzy, może cztery osoby.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera

Co było dla ciebie najbardziej uciążliwym objawem?

Chyba gorączka. Miałem ją krótko, ale to były dla mnie bardzo trudne dwa dni, zwłaszcza pierwszy. Z kolei utrata smaku była dla mnie czymś dziwnym, nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem.

Chorowanie na COVID-19 bardzo się różni od chorowania na grypę?

Objawy występują krócej, ale dużą różnicę w porównaniu ze "zwykłą" grypą czułem po ich ustąpieniu, w czasie wysiłku fizycznego. Po wyzdrowieniu z grypy jestem w stanie od razu normalnie trenować. Wydawało mi się, że po koronawirusie też tak będzie, a po piętnastu minutach pierwszego domowego treningu poczułem ucisk w klatce piersiowej i zaczęło mi się kręcić w głowie. Potrzebowałem czasu, żeby wrócić do normalnych treningów. Zresztą nie tylko ja. Niektórzy koledzy wciąż czują, że są po chorobie, choć przecież od ustąpienia objawów minęło wiele dni. I to jest główny powód, dla którego uważam, że nie ma porównania między koronawirusem a grypą.

Jak zniosłeś samą kwarantannę? 40 dni w izolacji może wykończyć psychicznie.

Było ciężko, w końcu przez ponad miesiąc nie mogłem wyjść z domu. Przynajmniej byłem razem z narzeczoną, która też zachorowała, ale przeszła ją łagodniej niż ja, bo miała tylko gorączkę, bez bólu mięśni, nie straciła też całkowicie smaku. Po dwóch tygodniach dni zaczęły się ze sobą zlewać. Nie zwracałem uwagi, czy mamy poniedziałek, czy sobotę. Rytm wyznaczały kolejne testy. Martwiliśmy się z kolegami z zespołu, że inne drużyny trenują, przygotowują się do nowego sezonu, a my siedzimy w zamknięciu.

Ze wszystkich siatkarzy Trefla na razie tylko ty przyznałeś, że miałeś koronawirusa.

Nie widzę powodu, dla którego miałbym to ukrywać. Rozumiem jednak tych, którzy nie chcą się ujawniać. To prywatna sprawa.

Teraz twój klub stara się propagować antywirusową profilaktykę. Sam Mariusz Wlazły pokazuje, jak myć ręce.

I bardzo dobrze. My przeszliśmy wirusa łagodnie, ale jesteśmy młodzi i wysportowani. Inni męczyli się bardziej, tysiące ludzi zmarło. Dla osób starszych, w gorszej formie fizycznej, choroba może być dość groźna, dlatego trzeba przypominać o ostrożności. I słuchać tych, którzy wiedzą o koronawirusie dużo więcej od nas - wirusologów czy epidemiologów.

Kwarantanna prawie całej drużyny całkowicie rozwaliła wam przygotowania do nowego sezonu PlusLigi.

Mamy duży kłopot, bo tak naprawdę musieliśmy zaczynać od zera. A nawet trochę gorzej niż od zera, bo większość z nas przez miesiąc siedziała w domu i nic nie robiła. Tyle dobrego, że mamy to już za sobą, bo gdybyśmy zachorowali w trakcie sezonu, kłopoty byłyby jeszcze większe. Na szczęście udało się przełożyć nasz pierwszy mecz ligowy. Gdybyśmy musieli zacząć zgodnie z planem, nie zdążylibyśmy się przygotować i narażalibyśmy się na poważne kontuzje. Ten dodatkowy tydzień, który dostaliśmy od Polskiej Ligi Siatkówki i od naszych rywali, pozwoli nam nadrobić część zaległości.

Macie jakąś teorię, jak wirus trafił do waszego klubu?

Nie mamy i nie zastanawiamy się nad tym. To mógł być zupełny przypadek. Ktoś mógł się zarazić w restauracji, w sklepie, na plaży. Nie wiemy, kto zaraził się jako pierwszy. To, co pokazał przykład naszej drużyny, to szybkość rozprzestrzeniania się koronawirusa. Gdyby ktoś z nas zachorował na grypę, zaraziłby dwie, może trzy osoby. A na COVID-19 zachorował prawie cały zespół.

Czytaj także:
Trefl Gdańsk prawie pokonał pandemię. Trener ma do dyspozycji niemal wszystkich zawodników
Chemik Police z koronawirusem. Co z drużyną mistrza Polski?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×