VII Ice Racing Sanok Cup był twoim debiutem na lodowym torze. Jakie były twoje wrażenia po pierwszych kółkach na Błoniach?
Michał Knapp: To prawda, VII Sanok Cup to moje pierwsze oficjalne zawody, w których brałem udział. Wrażenia ogólne super, szkoda tylko, że podczas wyjazdu "z rezerwy" zaliczyłem upadek. Wydaje mi się, że była spora szansa na wywalczenie pierwszego w karierze punktu. No niestety. Zbyt małe doświadczenie i brak treningów mi to uniemożliwiło.
Można powiedzieć, że karierę zacząłeś z wysokiego C. Tuż po Sanoku przyszła pora na Togliatti, gdzie wystartowałeś w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Spełniło się jedno z marzeń?
- Na pewno tak, częściowo spełniło się jedno z moich marzeń. Zaczynać starty z poziomu międzynarodowego to nic prostego dla początkującego zawodnika. Klasa i poziom jaki reprezentują inni zawodnicy jest o "lata praktyki" wyższy od mojego, dlatego swój występ w Togliatti traktuje jak dobry trening z wysokim stopniem trudności, a nie jako ściganie się.
Pamiętasz jakie emocje towarzyszyły ci podczas tak prestiżowej imprezy?
- Emocje są nie do opisania. Stres jest dość poważnym problemem, na szczęście u mnie wychodzi on dopiero po zakończonym biegu. Podczas zawodów w Togliatti niesamowitym uczuciem było dla mnie to, gdy po dość bolesnym upadku ludzie z trybun skandowali "Małodiec" co prawdopodobnie miało mnie zmotywować do dalszej jazdy, a przede wszystkim do podniesienia się z lodu.
Jak ty sam oceniasz swój występ w Togliatti?
- Tak jak wspominałem wcześniej, występ w Togliatti potraktowałem jako świetny trening.
Jak, na tę chwilę wygląda twoja baza sprzętowa?
- Obecnie posiadam motocykl, który dostałem od Grześka. Nie jest to jakaś najnowsza i rewelacyjna maszyna, ale sprzęt na którym można jeździć. Nie oznacza to jednak, że nie mam z nim problemów. Kilka mankamentów się znajdzie jak między innymi niesprawny tylni amortyzator, z którym nie mogę sobie poradzić i który znacząco utrudnia dobrą jazdę nawet po równym lodzie. Mam też świetnego mechanika - mojego tatę, który ogarnia cały osprzęt i to jest dla mnie mega pozytywny aspekt.
Jak wyglądały twoje tegoroczne treningi?
- Jeśli chodzi o jazdę to w tym roku udało mi się pojeździć kilka razy na pobliskim jeziorze. A nad sprawnością fizyczną pracuję wraz z chłopakami w miejscowym klubie piłkarskim LGKS Radzynianka Radzyń Chełmiński.
Dużo pracujecie wspólnie z Grzegorzem?
- Jeżeli chodzi o sprzęt to jak najbardziej współpracujemy wspólnie przy naszych maszynach, wraz z naszymi mechanikami - moim tatą i bratem Arkiem.
Natomiast z treningami jest bardziej skomplikowana sprawa, gdyż pogoda nas nie rozpieszcza. Grzegorz przekazał mi kilka cennych wskazówek, które ułatwiają mi jazdę.
Jakie są twoje przewidywania jeśli chodzi o zawody w Berlinie i Assen?
- Wydaje mi się, że nie możemy tu mówić o jakichkolwiek przewidywaniach i oczekiwaniach na dobra lokatę. Postaram się powalczyć chociaż o jeden mały punkcik i na pewno dam z siebie wszystko. A jak wyjdzie okaże się w Assen i Berlinie.
Plany na ice racingową przyszłość...?
- Treningi, zawody, jazda. Trzymać gaz i być nie dać się objechać. Z roku na rok być coraz lepszym. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich, którzy trzymają za mnie kciuki.