Wirtualna Polska jako pierwsza dotarła do informacji, że na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Polskiego Komitetu Olimpijskiego miało dojść do zmiany statutu (więcej tutaj). W praktyce oznaczało to wydłużenie kadencji prezesa PKOl z czterech do ośmiu lat.
Skorzystałby oczywiście na tym Radosław Piesiewicz, bowiem nowe przepisy miały objąć również urzędującego prezesa PKOl. Znalazł się w nich zapis o kadencji, która kończy się 31 października 2032 roku.
Zdaniem sekretarza generalnego PKOl, Marka Pałusa, takie zmiany w statucie były niczym innym jak dostosowaniem kadencyjności do tej, która obowiązuje w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Pierwsza kadencja prezesa MKOl trwa bowiem osiem lat.
Taka argumentacja nie wszystkim się spodobała. Posłanka Koalicji Obywatelskiej oraz członkini sejmowej komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki, Jagna Marczułajtis-Walczak, twierdziła, że jest to sposób na zabetonowanie władzy. Przeciwny temu był również nowy minister sportu Sławomir Nitras.
"Dziękuję delegatom na Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie PKOl za mądrą decyzję. Sprzeczna z Kartą Olimpijską próba wydłużenia kadencji władz stawiała PKOl w wątpliwej prawnie sytuacji. Skupmy się na przygotowaniach do IO w Paryżu. Ze swojej strony deklaruję wszelką możliwą pomoc" - napisał minister sportu na platformie X.
Na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu PKOl podjęto więc decyzję o zablokowaniu próby wprowadzenia zmian w statucie. Tym samym kadencja prezesa PKOl zakończy się po czterech latach. W przypadku Piesiewicza, który został wybrany kilka miesięcy temu, będzie to kwiecień 2027 roku.
Czytaj także:
Nie podaje ręki Rosjankom. Jasna deklaracja ukraińskiej tenisistki
Murray wskazał ulubionego piłkarza z czasów młodości. "Absolutny geniusz"
ZOBACZ WIDEO: "Coraz trudniej". Pokazała, jak trenuje w ciąży