Były kajakarz Tomasz Świerczyński nie jest w stanie udowodnić Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, że przez lata otrzymywał stypendium za trenowanie oraz reprezentowanie Polski w latach 1975-1982, mimo że ma "pełną teczkę zaświadczeń".
Przez to ma niższą emeryturę, ponieważ został pozbawiony aż siedmiu składkowych lat. W podobnej sytuacji znajdują się także olimpijczycy z Moskwy z 1980 roku - Waldemar Merk oraz Andrzej Klimaszewski. Cała trójka opowiedziała swoją historię w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
- Startowałem w reprezentacji Polski przez 12 lat, czyli był to kawał życia, który być może spożytkowałbym lepiej, gdybym wiedział, że państwo mnie tak wystawi do wiatru. Przez cały ten czas stypendium było moim jedynym środkiem utrzymania, co niejako było moją umową z Polską - rozpoczął Andrzej Klimaszewski.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
Olimpijczyk i pięciokrotny medalista mistrzostw świata, jak sam opowiada, za 42 lata pracy i startów dostaje... 1780 złotych miesięcznie, ponieważ sąd okręgowy orzekł, że składka nie może być zaliczona. A do tego jeszcze musiał ponieść koszty dwóch rozpraw.
ZUS twierdził, że wypłacane do miesiąc stypendia nie mogą być wliczone do podstawy emerytury, ponieważ nie była odprowadzana od nich składka emerytalna. Jak przekazała "Gazeta Wyborcza", jeden ze sportowców wytoczył Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych sprawę w sądzie, ponieważ stypendium było jego jedynym wynagrodzeniem, a "on nie miał świadomości, że przepisy pozbawią go w przyszłości części świadczenia".
Sąd Najwyższy zdecydował w marcu 2022 roku, że stypendia powinny się wliczać do kapitału początkowego emerytury, nawet jeśli w przeszłości składka nie była odprowadzana do ZUS.
Tomasz Świerczyński, Waldemar Merk i Andrzej Klimaszewski w obecnej sytuacji powinni skontaktować się z Polskim Związkiem Kajakowym i postarać się o uzyskanie odpowiedniego dokumentu, poświadczającego otrzymywanie stypendium. Jest jednak jeden problem.
W związkowym archiwum takich dowodów wypłat nie ma. O zaświadczenie poprosił już Tomasz Świerczyński, ale jedyne, co zdołał załatwić to potwierdzenie na piśmie, że był członkiem kadry narodowej i ani słowa o stypendium.
"Tymczasem jest to jednoznaczne - w owych czasach nie można było należeć do reprezentacji, mieć najwyższą klasę sportową, tzw. mistrzowską międzynarodową i nie otrzymywać stypendium. Jednak ZUS-owi taki dokument nie wystarcza i żąda więcej niemożliwych do uzyskania dowodów" - informuje "Gazeta Wyborcza".
Radosław Leniarski, autor reportażu, przed tygodniem wysłał do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zapytanie o sprawę emerytowanych sportowców, ale ZUS milczy i odpowiedzi się nie doczekał.
---> Chcą wyrzucić reprezentację z igrzysk. Jest oficjalne pismo
---> Strach przed Covid-19. Olimpijka trafiła na izolację