Igrzyska olimpijskie w Paryżu były kolejną międzynarodową imprezą sportową, na której na tablicach wyników próżno było szukać flag Rosji i Białorusi. Wszystko ze względu na trwającą wojnę w Ukrainie, przez którą sportowcy z tych krajów pozostają zawieszeni przez większość federacji.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski postanowił jednak dopuścić do rywalizacji w stolicy Francji niewielką grupę zawodników tych dwóch nacji. Warunkiem ich dopuszczenia do olimpijskich zmagań było między innymi udowodnienie braku powiązań z Kremlem. Dopuszczeni sportowcy nie mogli też używać symboli narodowych i występowali pod neutralną flagą.
O tym, jak wyglądało to w praktyce, opowiedział w rozmowie z rosyjską telewizją Match TV Aleksiej Korowaszkow. 32-latek wraz z Zacharem Pietrowem zajął w Paryżu 4. miejsce w finale kajakarskich dwójek na dystansie 500 metrów. Zawodnik zdradził, że nie spotkał się ze złym traktowaniem ze strony innych sportowców. Musiał jednak wystrzegać się używania słowa "Rosja".
ZOBACZ WIDEO: "Król Kibiców" witał Szeremetę i siatkarzy. Oberwało się... piłkarzom
- Wszystko było w porządku. Rosjanie otrzymali wsparcie. Ale niektórzy obcokrajowcy nie rozumieli, dlaczego mamy stroje z napisem AIN. Pytali, czy przypadkiem nie jesteśmy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich? I nie wolno nam było powiedzieć, że jesteśmy z Rosji - stwierdził. - Nalegano, abyśmy nie wymieniali nazwy naszego kraju - dodał Korowaszkow.
Na ten moment nic nie wskazuje na to, że Rosjanie wrócą do międzynarodowej rywalizacji. Niektóre federacje co prawda zgodziły się na ich przywrócenie, jednak zdecydowana większość podtrzymuje zawieszenie. Warto przypomnieć, że na igrzyskach w Tokio zawodnicy z kraju agresora występowali jako przedstawiciele Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Wówczas było to jednak pokłosie afery dopingowej.
Zobacz także:
Jest oficjalne potwierdzenie. Pierwsza transpłciowa zawodniczka na igrzyskach paraolimpijskich
"Osoba, która natychmiast powinna być usunięta". Gortat nie gryzł się w język