Izrael może być jak Rosja? Ekspert o scenariuszach

Getty Images /  Andrew Harnik / Na zdjęciu: Benjamin Netanjahu i Władimir Putin (z prawej)
Getty Images / Andrew Harnik / Na zdjęciu: Benjamin Netanjahu i Władimir Putin (z prawej)

- Jeśli w trakcie trwania konfliktu giną cywile, to nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia dla atakującej strony - mówi WP Mieszko Rajkiewicz. Nie brakuje głosów, że Izrael powinien być w świecie sportu traktowany tak, jak Rosja.

W tym artykule dowiesz się o:

7 października 2023 r. setki bojowników palestyńskiego Hamasu wkraczają na teren Izraela. Mordują cywilów, napadają domy Izraelczyków. Zabijają około 1200 osób. 251 porywają i zabierają ze sobą do Strefy Gazy.

Izrael zdecyduje się odpowiedzieć najostrzej, jak tylko może. Nie ogląda się na obiekty cywilne. Szacuje się, że ponad dwie trzecie budynków w Strefie Gazy zostało zrównanych z ziemią bądź uszkodzonych, w tym ponad 70 procent obiektów mieszkalnych. Jeszcze bardziej zatrważający jest bilans ofiar. Życie straciło 45 tysięcy Palestyńczyków. Kilkanaście tysięcy to dzieci. Ta liczba cały czas rośnie.

Kraj rządzony przez Benjamina Netanjahu bombarduje między innymi obozy dla uchodźców, szpitale czy szkoły. W przestrzeni publicznej mówi się wprost o zbrodniach wojennych, a nawet ludobójstwie. Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Netanjahu i byłego ministra obrony Joawa Galanta.

- Jeśli w trakcie trwania konfliktu giną cywile, to nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia dla atakującej strony. Niezależnie od tego, czy są to przypadkowe ofiary czy zaplanowane działanie - mówi Mieszko Rajkiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.

Część osób porównuje działania Izraela do Rosji i domaga się, by potraktować ich identycznie. Po napaści na Ukrainę sportowcy rosyjscy w większości dyscyplin nie mogą występować na arenie międzynarodowej. Ale czy to realny scenariusz w przypadku Izraela?

Bojkot na chwilę

W ostatnich dniach doszło do historycznej decyzji w bardzo mało popularnym sporcie. World Bowls Tour (WBT) zdecydował się wycofać zaproszenia na styczniowe mistrzostwa świata w tej dyscyplinie dla trzech zawodników z Izraela. Według organizacji ta decyzja została podjęta "w najlepszym interesie dla uczciwości i sukcesu tego wydarzenia". Zakaz udziału w turnieju w brytyjskim Norfolk poprzedzała kampania propalestyńskich grup, które namawiały do bojkotu. Byłaby to pierwsza taka decyzja w historii.

Od razu podniosła się wrzawa, a decyzję potępili politycy, w tym lokalny poseł. We wtorek WBT zdecydowała się wystosować przeprosiny i przywróciła zawodników z Izraela do zawodów. Czy to zwiastuje zmianę podejścia do Izraela w sporcie?

Na zdjęciu: Zawody w bowls (fot. World Bowls Tour)
Na zdjęciu: Zawody w bowls (fot. World Bowls Tour)

Według Rajkiewicza różnic pomiędzy sprawą Rosji a Izraela jest kilka. Pierwszą z nich jest to, że nie istnieje szeroka koalicja państw, która chciałyby wykluczenia Izraela.

- W 2022 roku państwa europejskie oraz generalnie szeroko pojęty Zachód w sposób zorganizowany podejmowały sankcje różnego rodzaju na Rosję. Nie ominęło to również sportu. Zdecydowana większość siedzib międzynarodowych organizacji sportowych znajduje się w Europie, więc z tej perspektywy łatwiej było o decyzje. A Izrael, choć jest szeroko krytykowany przez międzynarodową społeczność, to również jest objęty politycznym parasolem ochronnym państw o największym wpływie na międzynarodowy sport - tłumaczy nasz rozmówca.

To właśnie ta proizraelska koalicja potęg powoduje, że sankcji nie ma. Przejęcie władzy przez Donalda Trumpa tylko pomoże Izraelowi. To właśnie konserwatyści w USA, Wielkiej Brytanii czy z innych krajów Zachodu pozostają największymi sojusznikami Netanjahu.

- Warto przypomnieć końcówkę poprzedniej prezydentury Trumpa i tzw. porozumienia Abrahamowe (nawiązanie stosunków Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi - przyp. red.). I choć to akt polityczny, to miał swój wpływ na sport. Federacje piłkarskie ZEA oraz Izraela podpisały memorandum na temat współpracy, które objęły m.in. organizację meczów towarzyskich między klubami, współpracę marketingową czy wymianę dobrych praktyk po obu stronach - tłumaczy nam Rajkiewicz.

Polska i region się postawiły. Co z krajami arabskimi?

W sprawach sankcji na Rosję to Polska, kraje bałtyckie, skandynawskie i inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej odegrały największą rolę. To zrozumiałe, bowiem właśnie te regiony są najbliżej wojny.

Co jednak z krajami arabskimi i muzułmańskimi? Palestyńczycy mają prawo oczekiwać podobnego zaangażowania. Ale czy się doczekają?

- Część współczesnych państw arabskich, szczególnie z najbliższego sąsiedztwa regionalnego, jak na przykład Arabia Saudyjska, ZEA czy Bahrajn, mimo narracji o "wsparciu sprawy Palestyny", przede wszystkim mają świadomość ekonomicznego i politycznego znaczenia Izraela na Bliskim Wschodzie. Stosują więc po prostu pragmatyczne podejście w relacjach międzynarodowych. Myślą: "skoro całe koalicje państw arabskich czy generalnie muzułmańskich od dekad nie są w stanie pokonać Izraela, to spróbujmy się z nim ułożyć" - opowiada ekspert.

Są wyjątki jak Liban, Syria, które pozostają pod wpływami Iranu - największego wroga Izraela. Jednak to za mało. - Nie ma tutaj stanowczej antyizraelskiej koalicji, ze względu na skomplikowaną grę interesów w regionie między silnymi tamtejszymi państwami - tłumaczy nasz rozmówca.

Presja z futbolu?

W ostatnim czasie Lisa Klaveness, szefowa Norweskiego Związku Piłki Nożnej, mocno wypowiedziała się na temat meczu z Izraelem. Te dwa kraje trafiły bowiem na siebie w losowaniu grup eliminacyjnych do mistrzostw świata 2026.

- Dla nas to jest trudne poza aspektem tylko sportowym. Nie możemy pozostawać obojętni na nieproporcjonalne ataki, które Izrael zadawał cywilom mieszkającym w Stefie Gazy - powiedziała w rozmowie z lokalnymi mediami.

Czy norwescy piłkarze bądź federacja zdecydują się na bojkot? Ekspert nie ma wątpliwości, jaka byłaby w takiej sytuacji reakcja FIFA i czy to miałoby szersze przełożenie na światowy sport.

- Wątpię, by kolejne pojedyncze zrywy były w stanie poważnie zagrozić pozycji Izraela. Taka narracja rzecz jasna będzie się utrzymywać, ale jej skuteczność nie będzie duża. To nie pierwszy tego typu sygnał wyrażony przez szefową norweskiego związku piłki nożnej i na ten moment Klaveness głównie buduje swój wizerunek "strażnika sumienia europejskiego", lecz żadne konkrety za tym nie poszły. Jeśli w istocie Norwegia zbojkotuje mecze z Izraelem w eliminacjach do mundialu, to prędzej spodziewam się walkowera i trzech punktów dla Izraela - tłumaczy ekspert.

Wszystko wskazuje na to, że nie należy spodziewać się wykluczenia Izraela z międzynarodowych rozgrywek sportowych, choć istnieje scenariusz, w którym mogłoby się to stać.

- Do szerszego bojkotu Izraela mogą doprowadzić zdaje się tylko trzy rzeczy: tragedia wojenna na niespotykaną dotąd skalę; powstanie gigantycznej koalicji federacji sportowych, samych sportowców, mediów oraz opinii publicznej zdolnej wywrzeć zbyt dużą do udźwignięcia presję; lub wykluczenie Izraela przez jedną federację sportową, co może wywołać efekt kostki domina - kończy Mieszko Rajkiewicz.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty