Wysoka cena za igrzyska olimpijskie

- Kiedy zapytano trenera NRD, dlaczego jego zawodniczki mają tak grube głosy, odpowiedział: "One przyjechały tu pływać, a nie śpiewać" - przypomina Tadeusz Olszański. Słynny dziennikarz opowiada o niekończącej się walce sportu z dopingiem i polityką.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

WP SportoweFakty: Mam wrażenie po lekturze pana ostatniej książki, że pogniewał się pan na sport. Czy sport jeszcze może być piękny?

Tadeusz Olszański: Ależ nie pogniewałem się. Sport w dalszym ciągu mnie fascynuje, ale obserwuję ogromną ilość negatywnych zjawisk. Zresztą od samego początku sportu olimpijskiego już to było. Chęć zwycięstwa przeważała nad zasadami reguł gry. Sport w pewnym momencie bronił się przed tym zbyt intelektualnie dzieląc na amatorów, profesjonalistów, co brzmi dziś śmiesznie, biorąc pod uwagę, że przecież sportowcy w krajach socjalistycznych byli zawodowcami o statusie amatorów.

To podważa całą historię igrzysk, bo oznacza że połowa świata zbudowała swoją potęgę sportową na fikcji.

- To wynikało z przyczyn politycznych, sport wynagradzał niepowodzenia ekonomiczne. Związek Radziecki włączył się do ruchu olimpijskiego w Helsinkach w 1952 roku, a NRD chcąc udowodnić swoją wyższość nad Niemcami zachodnimi wychodził ze skóry i wszedł na drogę zakazanych reguł, dochodziło do różnych bulwersujących sytuacji.

Film o enerdowskich zawodniczkach, które traciły kobiecość w związku z dopingiem jest dość znany. W Polsce powstał nawet głośny reportaż "Zabijali we mnie Heidi" Angeliki Kuźniak.

- Tyle, że doping to jest zbyt łagodne określenie. Tamtejsi lekarze doszli do wniosku, że jeśli idzie o kobiety, to one uzyskują szczególną aktywność w pierwszych miesiącach ciąży. W związku z tym te dziewczyny miały nakaz zajścia w ciążę, czy to z partnerem, czy z trenerem czy z przygodnego związku. Potem, po imprezie, wywoływano poronienie. Po latach wychodzi, że było to stosowane nagminnie.

Sukces ponad wszystko.

- Oczywiście. W dzisiejszych czasach mediów, reklam, pieniędzy, utożsamiania się politycznego, nawet nacjonalizmu, który jest na stadionach, sport stał się zjawiskiem znacznie szerszym niż teatr, kino i literatura razem wzięte. Dla sportu trzeba nowego "przyłożenia". Co chwila więc wychodzą i będą wychodzić nowe oszustwa. Jak ostatnio z Kołeckim ("Gazeta Wyborcza" ujawniła, że tuszowano stosowanie przez niego dopingu - red.), a więc zawodnikiem, którego bardzo szanowałem i lubiłem.

Z drugiej strony to oburzenie jest o tyle sztuczne, że możemy a priori przyjąć, że ciężary i doping zawsze idą w parze. Pewien znajomy trener zobrazował to kiedyś tak: "Jeśli zawodnik miałby zjeść na obiad 50 kotletów, to daję mu zamiast tego jedną tabletkę".

- Tak, chyba tak. Doping jest niemal od zawsze. Sięga początków XX wieku, gdy jeden z maratończyków padł na mecie z wycieńczenia. Okazało się po jakimś czasie, że brał zastrzyki ze strychniny, które normalnie podawano koniom przed wyścigami. To wyszło po jego śmierci. Ale przykładem dramatycznym był wyścig kolarski drużynowy, gdy Duńczycy Knut Jensen i Joergen Joergensen stracili przytomność na trasie i trafili do szpitala. Jensena nie udało się uratować. Sekcja zwłok wykazała, że zażył środki stymulujące, w tym dużą ilość amfetaminy. Od tego momentu rozpoczęła się oficjalna walka z dopingiem. Wprowadzono WADA, biuro zajmujące się kontrolą. Ale to nie jest taki szybki proces, bo dopiero w Meksyku, a więc 8 lat później, wprowadzono eksperymentalną kontrolę antydopingową.

To walka skazana na przegraną, którą trzeba toczyć tak jak się toczy z przestępczością.

- Zdecydowanie. Tamta śmierć w Rzymie to była rzecz dramatyczna. Byłem wtedy na igrzyskach, ale myśmy o tym nie wiedzieli, bo to zostało ukryte przed opinią publiczną. To nie było tak jak potem z Benem Johnsonem, gdy wszystko wyszło na jaw od razu.

Ale skoro mówiliśmy o NRD…

- ... to było zwyrodnienie. Na igrzyskach w Moskwie, czego byłem świadkiem, wszystkie właściwie wschodnioniemieckie zawodniczki mówiły bardzo grubymi głosami. Na konferencji prasowej zapytano o to trenera, na co on odpowiedział: "One przyjechały tutaj pływać a nie śpiewać". Po upadku NRD to wszystko zaczęło wychodzić, a całe sztaby medyczne z Lipska, przeniesiono do Chin. I na tym zbudowano tamtejszy sport. Przecież nie było przypadkiem, że chińskie zawodniczki zdyskwalifikowano tuż przed mistrzostwami świata w Australii w 1998 roku. Żądza medalu jest jak widać ogromna. Tak samo Kołecki musiał mieć dosyć srebrnych medali. Jest teza, która głosi, że sportowcy dzielą się na tych, którzy stosują doping i na tych, którzy wpadli na dopingu.

Może po prostu należy zalegalizować doping?

- Jest to często lansowane, ale zalegalizowanie dopingu oznacza godzenie się na skrócenie życia. Jeśli komuś się powie: "Słuchaj, zdobędziesz złoto, ale będziesz żył 20 lat krócej", to on się na to zgodzi. Z perspektywy sukcesu, młodości, człowiek pomyśli "a co to jest te 20 lat i tak nie chcę żyć jako stary człowiek". Dlatego to normalne, że ta walka z dopingiem musi być podtrzymana.

Ale ta walka nie ma końca. O ile stosowanie dopingu w latach 60. było jeszcze szokiem, to dziś, jakby to źle nie zabrzmiało, nauczyliśmy się z tym żyć. Stało się to przykrą normą.

- Niestety. Dlatego i walka musi być zdecydowana. A więc zawodnicy muszą podawać miejsca pobytu i do kontroli dopadani są w najmniej oczekiwanych momentach, często krępujących dla nich. Ale i teraz istnieją możliwości omijania kontroli. Przypadki Kołeckiego czy Armstronga pokazują, że pieniądze odgrywają tu ogromną rolę i ci zawodnicy są dopuszczani. Stosowanie dopingu ma jeszcze jednego sojusznika w postaci korupcji. Pieniądze są olbrzymie, więc korupcja jest normą. A jednak oglądając igrzyska, wspaniałe mecze, widzimy, że sport wszedł na nieodwracalną drogę przymusu zachwycania fanów. Więc jest instrumentem wykorzystywanym politycznie i medialnie. Przykłady, choćby Super Bowl, pokazują, że oprócz wojen czy polityki to właśnie sport jest najbardziej oglądanym "widowiskiem telewizyjnym". Teraz świat czeka na igrzyska w Rio de Janeiro, gdzie powstaje pytanie czy to się wszystko zmiesza. Choć osobiście wykluczam, żeby było zagrożenie terrorystyczne. Ruch olimpijski przeszedł próbę z terrorem w Monachium w 1972. Od 1976 roku wszystkie igrzyska odbywają się pod specjalnym nadzorem.

Czy jesteś za całkowitym dopuszczeniem dopingu do sportu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×