IO Tokio 2020 (impreza miała się odbyć w dniach 24 lipca - 9 sierpnia) z powodu pandemii koronawirusa COVID-19 zostały przełożone na przyszły rok (nowy termin nie jest jeszcze znany). Decyzję MKOl we wtorek przekazali Thomas Bach i premier Japonii Shinzo Abe.
- Zaapelowaliśmy do MKOl o zmianę terminu igrzysk. Zrobiliśmy to jako jedni z pierwszych w absolutnej trosce o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników. Widzieliśmy też coraz większe problemy z przebiegiem kwalifikacji olimpijskich - zdradził w rozmowie z polsatsport.pl Andrzej Kraśnicki, prezes PKOl.
Kraśnicki podkreślił, że MKOl podjął jedyną słuszną decyzję. Nie była ona łatwa, ale priorytetem władz olimpijskich oraz organizatorów IO Tokio 2020 zawsze było zdrowie zawodników i kibiców.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Prezes PKOl dodał, że nie wszyscy chcieli zmiany terminu igrzysk. - Np. federacja siatkarska, która ma już zakończone kwalifikacje, chciała grać - przyznał. Kraśnicki zwrócił też uwagę na to, że decyzja MKOl spowoduje ogromne straty finansowe. Federacje miały już bowiem podpisane umowy na przeloty, hotele czy sprzęt.
- Sport musi dostosować się do zarządzeń władz państwowych. Wierzę, że nasi sponsorzy podejdą ze zrozumieniem do sytuacji. (...) To sytuacja absolutnie nadzwyczajna i niezależna od nas - podsumował Kraśnicki.
Zobacz:
Tokio 2020. Vital Heynen komentuje przełożenie igrzysk na przyszły rok. "Dostosujemy się"