Apoloniusz Tajner odpiera zarzuty. "Mam inne zdanie"

Apoloniusz Tajner mówi nam o planach rozwiązania kryzysu w kadrze skoczków i o tym, jaka przyszłość czeka polskie narciarstwo zarówno kobiece, jak i męskie. Prezes PZN wierzy też w kolejny medal skoczków w zimowych igrzyskach w Pekinie.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Apoloniusz Tajner Newspix / MATEUSZ JANUSZEK / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Brązowy medal Dawida Kubackiego był wypadkiem przy pracy? Do tej pory sezon jest dla naszych skoczków fatalny.

Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: To bardzo nieudany sezon dla całej grupy dwunastu zawodników. Mam swoją opinię na ten temat, o której rozmawiałem już z Adamem Małyszem (dyrektorem PZN - red.).

Jakie to przemyślenia?

Ustaliliśmy, że z dokładną analizą poczekamy do końca sezonu. Nie chcę też publicznie komentować ostatniego okresu, porozmawiamy na ten temat we własnym gronie. Na pewno jednak był duży problem, widzieliśmy to.

ZOBACZ WIDEO: To może zadecydować o medalach w skokach. "Jedyny minus"

Tym problemem jest trener Michal Dolezal?

Wiem, że mówi się, że trenera bronią wyniki, ale cała grupa nie ma zastrzeżeń do pracy Michala. Mówię tu o zawodnikach, czyli dwunastu osobach, dwunastu członkach sztabu, o mnie i Adamie Małyszu. Dolezal ma nasze poparcie.

Nie jest to cisza przed burzą?

Na pewno trener zrobił solidną bazę przygotowawczą przed sezonem. Czy czegoś było za dużo lub w nieodpowiednim momencie? Oczekujemy od trenera kompleksowego raportu po sezonie, pojawią się wtedy dyskusje i decyzje. Ale dajemy mu pracować spokojnie do końca. Dolezal robił wszystko najlepiej, jak potrafił. Nie było tu umyślnego, niekorzystnego działania. Gdzieś wystąpił zgrzyt, którego nikt nie zdiagnozował. Nikt z nas nie zamierza też wtrącać się trenerowi do pracy. Sam byłem na jego miejscu, też próbowano mi wówczas mieszać w zespole, a to nie pomaga.

Bardziej mamy się nastawiać na zmianę trenera po sezonie, czy jednak nie?

Michal ma umowę do 30 kwietnia tego roku. Jesteśmy otwarci na dalszą współpracę, jeżeli wszystko dobrze się ułoży, ale pamiętajmy też, że zawsze którejś ze stron może nie odpowiadać jakaś forma współpracy lub jej kontynuacja. Uważam jednak, czuję to, że druga część sezonu będzie dobra w wykonaniu naszych zawodników. Chłopcy zaskoczyli, widzę to. Będą walczyli o czołowe pozycje.

Skąd ten optymizm?

Już przed igrzyskami czułem, że karta się odwróci. Chłopcy potrzebowali odpoczynku i przez zdarzenia losowe wypadli na prawie trzy tygodnie. Piotrek Żyła i Dawid Kubacki mieli COVID-19, Kamil Stoch kontuzję. Potrzebowali odpoczynku, zwłaszcza psychicznego.

Brakowało dynamiki, odejścia na skoczni, jednym słowem, nie było w tym wszystkim "zęba". Ale zawodnicy odpoczęli i eksplozja przyszła w Pekinie. Już na treningach radzili sobie bardzo dobrze. Bardziej spodziewałem się podium Kamila lub Piotrka. Dawid zaskoczył.

To znaczy, że możemy liczyć jeszcze na medale Stocha i Żyły?

Oni są już na swoim poziomie i wracają do gry. Chłopaki są kandydatami do medalu, każdy z nich. Piotrek Żyła zaczepił mnie ostatnio w hotelu i powiedział, że ma plan na najbliższy konkurs.

Jak to plan?

"Jak będę się go trzymał, to nie ma na mnie siły" - powiedział. Ale gdy dopytałem o szczegóły, to odparł, że nie powie.

Wprowadził pan sporo optymizmu mówiąc to wszystko, ale martwi, co dalej. Mamy zawodników wiekowych, a ich następców nie widać. Zbierają się czarne chmury nad polskim narciarstwem?

Ja tak nie uważam, mam inne zdanie.

Z boku wygląda to trochę tak, jak w piłce nożnej. Szykujemy się, że po odejściu Roberta Lewandowskiego powstanie ogromna dziura, którą trudno będzie zasypać.

Jest grupa zdolnych skoczków. Jakub Wolny, Kacper Juroszek, który jest niesamowicie zdolnym zawodnikiem. Ma 20 lat, a trenerzy mówią, że w przyszłości to on może stać się liderem kadry. Dalej wierzę w Klimka Murańkę. Ciągle jest Andrzej Stękała. Tomek Pilch to dla mnie drugi Adam Małysz, są poza tym spokrewnieni.

Czyli martwego okresu nie będzie?

Nie, o to jestem spokojny. Po Małyszu też pojawiały się opinie, że drugi taki trafi się nam za sto lat, a miejsce Adama szybko zajął Kamil Stoch. Pamiętajmy też o juniorach. Już jest następna grupa zdolnych zawodników. Naprawdę nie obawiam się o następców. Pamiętajmy też, że starszym zawodnikom kariery otwierały się w wieku 28 lub 29 lat.

W porządku. A co ze skoczkiniami? Tu już nie ma co czarować - jest źle.

To jest problem bardziej systemowy. Nie mamy trenerów zainteresowanych szkoleniem dziewcząt. Obecne zawodniczki z kadry zaczynały późno trenować, nie przeszły całej drogi, tak jak chłopcy między 7. a 9. rokiem życia. Gdy zaczniesz skakać później, trudniej jest nadrobić zaległości.

Dlaczego nie ma trenerów?

Ponieważ utrzymują się z innych zawodów, a ze szkoczkiniami pracują na 1/4 etatu. Najczęściej zajmują się tym pasjonaci skoków. Potrzebujemy mocniejszego systemu finansowania klubów, bo zawodnicy trafiają do reprezentacji właśnie z klubów.

Jest jakiś plan naprawczy?

Liczymy, że pomoże nam Ministerstwo Sportu. Jest szansa, że w życie wejdzie rozporządzenie wspierające wybitnych trenerów klubowych. W takiej sytuacji trenerzy mogliby pracować na pełen etat z dziewczętami. To oczywiście nie jedyny pomysł zmian, ale na pewno bardzo by nam pomógł.

Pojawiło się mnóstwo głosów ze środowiska, że trener Łukasz Kruczek, mówiąc delikatnie, nie wykonuje dobrej pracy.

Nie przypadkiem wspominałem o pewnym procesie, który musi przejść każdy zawodnik. Teraz mamy grupę dziewcząt w kategorii wiekowej 12-15 lat, z których będziemy mieli pociechę na kolejnych igrzyskach. Pamiętam rozmowy z trenerem Miką Kojonkoskim, który objął kadrę Chin. Kładli tam tak duży nacisk na szkolenie, że zapewne kazali mu trenować zawodników całą dobę, by osiągnąć sukces jak najszybciej. A to tak nie działa. Trzeba dobrać odpowiednie obciążenia do wieku, zaczekać na rozwój i dostosowanie się organizmu do kolejnych etapów ćwiczeń.

Przed obecną kadrą mężczyzn jeszcze dwa starty. Będzie tylko lepiej?

Do Pekinu cała grupa przyjechała z dobrym nastawieniem. Igrzyska to dla zawodników nowy etap, odcięli się od słabego sezonu. A po medalu Dawida widać jeszcze więcej entuzjazmu i uśmiechu. Jest pewność siebie, ale i spokój. Chłopcy są w grze, w pełnej formie. Kolejny medal jest bardzo prawdopodobny.

"Katastrofa!". Legenda grzmi na to, co dzieje się w skokach. Mocne słowa pod adresem następcy

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy polscy skoczkowie wywalczą kolejne medale na zimowych igrzyskach w Pekinie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×