33-letnia Norweżka przez lata stała w cieniu swojej starszej koleżanki Marit Bjoergen. W Pekinie jednak odgrywa główną rolę. Wywalczyła złoty medal w biegu łączonym oraz w rywalizacji na 10 km stylem klasycznym.
"Nareszcie spełnił się mój olimpijski sen" - informowała w mediach społecznościowych po pierwszym zwycięstwie. Są to jej trzecie igrzyska olimpijskie, jednak pierwsze, na których sięgnęła po złoty medal.
Odsunięta od rywalizacji
Triumfy Johaug budzą sporo kontrowersji. Społeczeństwo jest podzielone. Sukces przywodzi na myśl dyskwalifikację, którą nałożono na zawodniczkę w 2016 roku, z powodu wykrycia w jej organizmie niedozwolonej substancji.
ZOBACZ WIDEO: Historyczny wynik polskich saneczkarzy. "Cieszy nas ładna jazda, czyste przejazdy"
O biegaczkach narciarskich z Norwegii można powiedzieć sporo. Jedni je podziwiają za ich ogromną liczbę sukcesów, inni nazywają oszustkami, z powodu branych przez nie leków na astmę. Atmosfera była szczególnie gorąca w momencie, gdy o zjawisku tym zaczęła się wypowiadać Justyna Kowalczyk.
- Poważnie się zastanawiam, żeby z doktorem znaleźć u mnie jakąś astmę. W pierwszej trójce, a może nawet piątce, tylko ja jestem zdrowa. Wszystkie pozostałe to astmatyczki. Trzeba się zastanowić, czy nie zachorować. Te, które to zgłoszą, mogą przed startem przyjmować sterydy, które rozszerzają pęcherzyki płucne, a nie muszę tłumaczyć, co oznacza w naszym sporcie więcej powietrza w płucach - mówiła otwarcie w rozmowie ze sport.pl. Przyjmowane przez Norweżki leki były dozwolone, przez co czołówka biegaczek z kraju fiordów brała je bez żadnych konsekwencji.
Inaczej było jednak w przypadku clostebolu. Jest to steryd anaboliczny, który znajduje się na liście zabronionych substancji Światowej Agencji Antydopingowej. To właśnie tę substancję wykryto u Johaug w 2016 roku. Jej lekarz tłumaczył, że przyczyną była maść Trofodermine stosowana na oparzenia wargi. Przeprowadzono szereg testów, które potwierdziły, że wersja ta może być prawdziwa. Taryfy ulgowej jednak nie zastosowano i podjęto decyzję o dyskwalifikacji zawodniczki na 13 miesięcy.
- Jestem w szoku. Dopingowa wpadka bez własnej winy to chyba najgorszy koszmar sportowca. Nie poddam się i będę walczyć o udowodnienie, że jestem niewinna – podkreślała Johaug na konferencji prasowej. Międzynarodowa Federacja Narciarska nie zaakceptowała jednak wyjaśnień i odwołała się od decyzji Norweskiej Komisji Antydopingowej do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie. Ten w sierpniu 2017 roku ogłosił, że dyskwalifikacja zawodniczki zostanie wydłużona z 13 na 18 miesięcy.
"Po dokładnym zbadaniu sprawy uznaliśmy, że Johaug nie przyjrzała się opakowaniu leku, na którym nie tylko była wymieniona zabroniona substancja, ale także umieszczono, że to środek dopingujący" – napisał CAS. Marzenia biegaczki o igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu prysły jak bańka mydlana.
- Jestem kompletnie załamana. Igrzyska były moim marzeniem, a dziś dowiedziałam się, że go nie spełnię. Bardzo się starałam i każdego dnia trenowałam niesamowicie ciężko, by osiągnąć sukces na igrzyskach. To dla mnie bardzo trudne. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zostałam tak surowo potraktowana – mówiła tuż po ogłoszeniu decyzji.
Jej przerwa w startach trwała ponad 1000 dni. Wróciła jednak w wielkim stylu i na mistrzostwach świata w Seefeld była bezkonkurencyjna we wszystkich indywidualnych biegach. Dwa lata później powtórzyła sukces. Wiedziano, że na igrzyskach w Pekinie także będzie niezwykle groźna.
Zdania są podzielone
Zdobyte przez nią kilka dni temu złote medale nikogo nie zdziwiły. Wywołały jednak sporo kontrowersji w mediach, a wszystko z powodu jej sportowej przeszłości. Głosno w ostatnich dniach było o słowach Duncana Mackay’a z portalu insidethegames.biz, który podkreślił: "Och jak cudownie! Pierwsze złoto w Pekinie zdobyła oszustka dopingowa".
Swoją opinię postanowiono przedstawić również w "The Telegraph", w którym zwrócono uwagę, że biegaczka zdobyła złoty medal: "cztery lata po tym, jak opuściła igrzyska z powodu zakazu przez stosowanie dopingu. Jej reputacja spadła w październiku 2016 roku, kiedy uzyskała pozytywny wynik testu na clostebol, zakazany steryd o działaniu anabolicznym".
Także w mediach społecznościowych można natrafić na szereg negatywnym komentarzy odnośnie zwycięstwa Norweżki. Kibice są podzieleni. Jedni gratulują wygranych w wielkim stylu, inni piszą wprost, że żaden z tych medali się jej nie należał. Lata mijają, niesmak jednak pozostaje.
Czytaj także:
- "Proszę się napawać". Polski komentator odleciał po skoku Kamila Stocha
- Cieszył się z wyniku i wydarzyło się to. "Zapomniał o hamowaniu"