- To moje czwarte srebro ME. Marzyłem o złocie, ale przegraliśmy z bardzo utytułowaną niemiecką parą Timo Boll, Christian Suess. To wicemistrzowie świata, trzykrotni mistrzowie Europy. Boll jest dziś najlepszym pingpongistą spoza Chin. Tylko trzech-czterech Chińczyków wygrywa z nim regularnie. Finał był wyrównany. Gdybyśmy wykorzystali prowadzenie 9:7 i wyszli na 3-2 w setach, może skończyłoby się inaczej [2-4]. Spotkanie uznano za najlepsze w turnieju, wieczorem telewizja ZDF powtarzała wybrane akcje. Z "Wandżim" gramy debla już jakiś czas. W Europie jesteśmy dziś jedną z czterech najlepszych par, na świecie mieścimy się w ósemce - powiedział Błaszczyk w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Lucjan Błaszczyk jest wkurzony tym, że w mediach poświęca się tak mało czasu "pingpongowi". - Pewnie, że wkurza. Nie chodzi już nawet o sukces, ale o docenienie czasem, jak trudny jest nasz sport. Marzy mi się, żeby jakaś telewizja zrobiła kiedyś reportaż i porównała trening tenisisty stołowego z treningiem piłkarza. Niech spędzą miesiąc z jednym, z drugim. Ludzie byliby zdziwieni, ile pracy wymaga nasz sport - dodał.