* Od rozpoczęcia wakacji w Polsce był zaledwie jeden dzień bez ofiary utonięcia. W 2024 życie w wodzie straciło 131 osób - o 14 więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Za tydzień w Sopocie (20-21.07) odbędzie się kolejna edycja mistrzostw Polski w ratownictwie morskim. Zawody mają promować bezpieczne zachowanie nad wodą i są memoriałem dla Przemysława Regulskiego. Termin nie jest przypadkowy, bo 25 lipca obchodzimy Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciom.
- To przy nim po raz pierwszy obcowałem ze śmiercią. Tłumaczył mi, jak żyć z tym piętnem i jak sobie radzić z przypadkami kolejnych osób umierających ci - dosłownie - na rękach. Razem braliśmy udział przynajmniej w 30 akcjach, które niestety zakończyły się źle. Uratowaliśmy jednak znacznie więcej żyć - opowiada ratownik Michał Zieliński.
- Wszystko, co robił w swoim życiu, kręciło się wokół tego jednego tematu. Był przecież pielęgniarzem, ratownikiem medycznym, a w sezonie ratował ludzi na plaży - mówi Zieliński o tragicznie zmarłym koledze. Przemysław Regulski zmarł zupełnie niespodziewanie w marcu 2022 roku podczas dyżuru na oddziale covidowym. 36-latek osierocił rocznego synka Tadeusza.
Wiele przypadków z pracy ratowników to wstrząsające historie.
Była blisko śmierci, bo ratowała syna
Zielińskiemu od razu przypomina się jeden z upalnych dni z tłumem turystów na plaży. Nagle - opisuje - ktoś podbiega do ratowników i informuje o krytycznej sytuacji na położonym niedaleko niestrzeżonym kąpielisku. Zespół ratowników szybko lokalizuje w wodzie szamoczące się kilkuletnie dziecko. Właśnie dopływa do niego zszokowana całą sytuacją matka. Aby ratować syna, zaryzykowała własne życie. Ostatkiem sił zdołała wyciągnąć go na powierzchnię. Niestety akcja kosztowała ją zbyt wiele. Po chwili sama opadła z sił i - będąc daleko od brzegu - straciła przytomność.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Ratownicy musieli błyskawicznie wyjąć ich z wody. Mama dziecka była już nieprzytomna i nie dawała znaku życia. Rozpoczęła się walka i żmudna resuscytacja.
Ratownicy nie mają uprawnień, by stwierdzić zgon, więc reanimacja topielca trwa zwykle aż do przyjazdu lekarza.
Wszystko dzieje się na oczach gapiów, którzy najpierw nagrywają "sensację" telefonami, a po chwili wracają do strefy relaksu. Za parawan. Czasami tylko zerkają na toczącą się obok nich walkę o życie.
Tym razem wszyscy mają jednak szczęście. Około 35-letnia kobieta odzyskuje przytomność po dwóch minutach. Karetka, która przyjedzie na plażę, zabierze ją do szpitala na trzydniową obserwację. I ona, i kilkuletnie dziecko jest w szoku, ale na szczęście krytyczna sytuacja kończy się na strachu.
- Po kilku dniach ta kobieta przyszła do nas i podziękowała za pomoc. Na świecie nie ma większej radości od uratowania życia innej osoby. To uczucie rekompensuje nam wszystkie niedogodności tej pracy - przyznaje Zieliński.
Turyści i tak wiedzą lepiej
Trudnych momentów jest sporo i mowa nie tylko o narażaniu swojego życia dla ratowania innych. Chodzi także o niemal codzienne pyskówki z plażowiczami, którzy nie stosują się do zaleceń i ignorują choćby tak oczywisty sygnał, jak zakaz pływania przy czerwonej fladze. Turyści na plaży wychodzą z założenia, że niebezpieczeństwo ich nie dotyczy, dlatego na miejsce wejścia do wody wybierają często niestrzeżone kąpieliska.
Tylko w ostatni weekend informowano o śmierci 16-latka w Jeziorze Białym w Okunince. Dzień później w Wejherowie kajakarze na rzece Reda natknęli się na dryfujące bezwładnie zwłoki kobiety. Sygnały o kolejnych utonięciach to nad polskimi akwenami niestety codzienność.
Co ciekawe, 90 procent wypadków utonięć przydarza się przy bardzo ładnej pogodzie, a wbrew pozorom winny śmierci często wcale nie jest alkohol, choć bywa obecny.
- Jeśli miałbym wskazać najczęstszą przyczynę utonięć, to byłaby to zbyt duża brawura. Ludzie przeceniają swoje umiejętności pływackie, wchodzą do wody w nieodpowiednich miejscach i ignorują wszystkie ostrzeżenia - przyznaje organizator mistrzostw Polski w ratownictwie morskim Krzysztof Piotrowicz.
- Przed nami wiele pracy, by uświadamiać ludzi i uczyć odpowiednich zachowań nad wodą. Tacy ludzie jak Przemysław Regulski poświęcili całe dorosłe życie, by nieść pomoc innym. Nie wahaliśmy się ani chwili, by po raz drugi upamiętnić jego historię podczas mistrzostw. Tym razem będzie mu poświęcona jedna z najbardziej widowiskowych konkurencji, czyli akcja ratunkowa z pasem ratowniczym - dodaje Piotrowicz.
Ratownicy przygotowują się na igrzyska
W sopockich zawodach weźmie udział ponad stu uczestników, a wśród nich będą byli pływacy i olimpijczycy. Rywalizacja odbędzie się także w kategorii junior, bo ten sport rozwija się coraz dynamiczniej, a są duże szanse, że ratownictwo wodne wejdzie do programu igrzysk już podczas zawodów w Brisbane w 2032 roku. Nasi działacze już teraz zamierzają mocno przygotowywać się pod tym kątem, dlatego na zaawansowanym etapie są plany powstania związku sportowego ratownictwa wodnego. Pomogłoby to nie tylko propagować odpowiednie zachowania nad wodą, ale również sprawiło, że młodzi ratownicy mieliby większą łatwość w pozyskiwaniu funduszy na wyjazdy na kolejne zawody.
Przemysław Regulski przez całe życie był pragmatyczny. Podczas jego pogrzebu we Władysławowie zamiast tradycyjnych kwiatów uczestnicy mogli wrzucić pieniądze do specjalnie przygotowanej puszki. Cel: zakup quada, z którego ratownicy pomorskiego WOPR mogliby korzystać podczas codziennej służby na plaży.
- Kontakt ze śmiercią uczy szacunku dla własnego życia. Szacunku dla bliskich na co dzień. Doceniania tego, co się ma. Poza tym uczy pokory i przestrzegania zasad. Dzięki temu, jak często widzę śmieć, szanuję ją całym sobą. Ale zauważyłem, że niewielu ludzi ma podobnie. Ludzie w ogóle nie szanują śmierci. A skoro nie szanują śmierci, to nie doceniają też życia, którego ona jest częścią. Jak się pierwszy raz zobaczy osobę, która nie zapięła pasów, a potem zginęła, wylatując przez przednią szybę samochodu, to już zawsze będzie się pamiętać o tym, co trzeba zrobić zaraz po wejściu do samochodu. Nawet jak się ma do przejechania sto metrów do sklepu. Choroba i śmierć to jedyne aspekty życia, nad którymi nie ma dosłownie żadnej kontroli. A jeśli tak jest, to róbmy wszystko, aby nie pokonały nas zbyt wcześnie - przestrzegał Regulski.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Komornicki ostro o zachowaniu "Lewego"
Zaskakująca pewność siebie Francuza