Rosjanin zrobił to w centrum Paryża. Organizatorzy IO nie będą zadowoleni

Getty Images / Vincent Koebel/Sport Express / Na dużym zdjęciu Sekwana, na małym Dmitrij Kuzniecow
Getty Images / Vincent Koebel/Sport Express / Na dużym zdjęciu Sekwana, na małym Dmitrij Kuzniecow

Fatalny stan wody w Sekwanie od początku igrzysk olimpijskich jest tematem wielu dyskusji. O tym, jak pływa się w rzece, postanowił na własnej skórze przekonać się rosyjski dziennikarz Dmitrij Kuzniecow.

Przepływająca przez Paryż Sekwana pełni bardzo ważną rolę dla organizatorów igrzysk olimpijskich 2024. Nie tylko odbywała się tam ceremonia otwarcia, ale rzekę wyznaczono równie jako arenę zmagań w triathlonie i pływaniu na otwartym akwenie.

Problem w tym, że Sekwana od wielu lat była bardzo zanieczyszczona. W trakcie ostatniej dekady wydano ponad 1,4 mld euro na jej oczyszczenia. Na kilka dni przed ceremonią otwarcia pływała w niej mer Paryża Anne Hidalgo. Chciała w ten sposób udowodnić, że mogą tam odbywać się już zawody sportowe.

Rzeczywistość okazuje się jednak inna. Kilka zmagań triathlonistów zostało już przełożonych z powodu zbyt dużego stężenia bakterii E.coli i enterokoków. W środę 31 lipca odbyła się jednak rywalizacja kobiet. Zawodniczki zgodnie z planem pokonały w Sekwanie dystans 1,5 kilometra, jednak po zakończeniu zmagań wiele z nich narzekało na jakość wody. (Więcej: TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Oskarżyła Świątek o nieszczerość. "Collins miała problem sama ze sobą"

Stan wody w Sekwanie postanowił też sprawdzić rosyjski dziennikarz Dmitrij Kuzniecow. Swoje odczucia z pływania w rzece opisał w "Sport Expressie".

Mężczyzna wszedł do wody w pobliżu wioski olimpijskiej. Jak relacjonował, wcześniej skontaktował się z miejscową policją, by ustalić, czy pływanie w Sekwanie jest zabronione. Usłyszał, że nadal obowiązuje zakaz, a wyjątkiem od niego są tylko zmagania rozgrywane w ramach igrzysk olimpijskich. W innym wypadku pływacy muszą liczyć się z otrzymaniem mandatu.

"Gdy tylko wszedłem do wody, zobaczyłem rurę wystającą spod betonu - nic z niej nie wypływało, ale kiedyś musiało. Ale było już za późno. Prąd jest naprawdę silny, po pięciu minutach pływania paliły mnie nogi. Ale czułem się dobrze. Trudno było się tylko wydostać - biuro burmistrza nie zapewniło żadnych drabinek" - relacjonował swoją kąpiel Kuzniecow.

Dziennikarz dodał też, że pod koniec swojej kąpieli natknął się na patrolujących rzekę żandarmów w motorówce. Ci wbrew zapowiedziom przedstawicieli służb, z którymi rozmawiał wcześniej, nie zamierzali wystawić mu mandatu.

Czytaj też:
"Szok", "Iga nie do poznania". Media rozpisują się po porażce Świątek
Nie dało się nie zauważyć. Świątek aż się zagotowała

Źródło artykułu: WP SportoweFakty