W tym artykule dowiesz się o:
Relacje Radosława Piesiewicza, prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, ze Sławomirem Nitrasem, Ministrem Sportu i Turystyki, nie są najlepsze. Wszystko zaczęło się od nieudanych dla Polski igrzysk olimpijskich w Paryżu, z których Biało-Czerwoni wrócili z zaledwie dziesięcioma medalami.
Ze względu na różne kontrowersje Nitras zwrócił się z wnioskiem do NIK i Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, o wszczęcie kontroli w PKOl. Tym obecnie zajmuje się Krajowa Administracja Skarbowa.
Nie jest tajemnicą, że spółki Skarbu Państwa hojnie wspierały PKOl. Minister sportu przyjrzał się, gdzie następnie trafiały te pieniądze. Jak przyznał Nitras w programie "Pytanie dnia" na antenie TVP Info, na pewno nie tam, gdzie powinny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
- Prezes Piesiewicz zbudował mechanizm, w którym finansuje związki sportowe przez Polski Komitet Olimpijski. I chyba "zabrał dla siebie" 80 proc. Poprosiłem związki o informację, ile pieniędzy otrzymały - mówił Nitras.
- Z tych dokumentów wynika, że trafiło do nich 20 proc. środków, które PKOl dostał od spółek Skarbu Państwa. Mowa o kwocie ponad 90 mln zł, a 20 proc. z tej kwoty trafiło do związków - kontynuował.
Jak zatem nietrudno policzyć, zdaniem Nitrasa, do związków trafiło 18 milionów złotych. Minister zadaje sobie pytanie, gdzie trafiła pozostała część, około 72 miliony złotych.
Przypomnijmy, że w ostatnim czasie takie spółki Skarbu Państwa, jak Tauron, Polskie Porty Lotnicze, PKP Intercity, Krajowa Grupa Spożywcza i Enea zrezygnowały ze wspierania PKOl. Dla instytucji kierowanej przez Piesiewicza oznacza to gigantyczne straty finansowe.
Odbić się to może na polskich medalistach z Paryża, którym Piesiewicz obiecał premie (czytaj TUTAJ). - Tych pieniędzy w kasie PKOl nie ma. Po prostu. I nie do końca wiem, jak miałyby się tam znaleźć. Sytuacja jest krytyczna. Może być wstyd na całą Polskę - powiedział Onetowi anonimowo jeden z pracowników PKOl.