W piątek na warszawskim Torwarze odbędzie się dwunasta edycja Gali KSW. Organizatorzy od kilku tygodni powtarzają, że zapowiada się wręcz niezwykłe wydarzenie, a wszystkie inne pojedynki przyćmi walka Mariusza Pudzianowskiego z Marcinem Najmanem. Bokser wagi ciężkiej stanie do pojedynku z najsilniejszym strongmanem świata i będzie to najdroższa potyczka w historii MMA.
Zainteresowanie zwolenników tego rodzaju rywalizacji jest ogromne, a na widowni zobaczymy na pewno wielu celebrytów, ludzi sportu i aktorów. Jednym z widzów będzie były mistrz świata federacji IBF w boksie, Krzysztof Włodarczyk. - Za bardzo mnie to całe zamieszanie nie ekscytuje i najchętniej nie ruszałbym się z domu, a obejrzał pojedynek "Pudziana" w telewizji. Ponieważ jednak w jednej z walk poprzedzających starcie wieczoru będzie występował mój kolega, to obiecałem, że przyjadę - powiedział portalowi SportoweFakty.pl znany bokser.
- Organizatorzy mówią, że to "walka stulecia". Po pierwsze jaka walka? To bardziej medialna zawierucha i tyle. A po drugie coś za dużo ostatnio mamy walk stulecia, a nawet tysiąclecia - śmieje się Włodarczyk. - Najpierw Gołota z Adamkiem, teraz Pudzianowski z Najmanem. A dla mnie Najman to żaden bokser. Co on osiągnął? Nic, on tylko umie pokrzyczeć i tyle. Na prawdziwy pojedynek stulecia przyjdzie jeszcze długo poczekać.
Mimo to "Diablo" uważa, że jeśli obaj rywale staną w ringu, to nie będą żartowali. - Niektórzy mówią, że sprawa już dawno została zaklepana i żadnego poważnego pojedynku nie można się spodziewać, a ja myślę, że w ringu obaj zrobią wszystko, by wygrać i pozorowania czy udawania nie będzie - twierdzi bokser.
Walka w hali stołecznego Torwaru reklamowana jest jako najdroższy pojedynek w historii MMA. Mówi się, że Mariusz Pudzianowski zarobi 180 tysięcy złotych, a jego rywal ponad 50 tysięcy. - Ja bym za takie pieniądze nie wyszedł na ring, by się obijać, kopać i przewracać nawzajem w formule MMA. Gdybym jednak dostał więcej... kto wie. Ile? Przynajmniej 300 tysięcy - zdradził naszemu portalowi Krzysztof Włodarczyk i od razu dodał, że na razie nie myśli o zmianie boksu na walki MMA.
- Mam jeszcze wiele do wywalczenia. Choćby odzyskanie pasa mistrza świata, bo naprawdę wierzę, że mogę to zrobić. Powiem więcej, odzyskam go w walce, która odbędzie się na przełomie marca i kwietnia. Z kim? Teoretycznie z Węgrem Zoltem Erdeiem, być może rywalem będzie jednak kto inny. Dopóki nie ma umowy, wszystko w boksie jest możliwe.
Na razie, po wygranej walce z Bułgarem Konstantinem Semerdjiewem, Włodarczyk odpoczywa i w piątek rozerwie się trochę na gali KSW. Później z żoną Małgorzatą i 6-letnim synkiem Czarkiem wyjedzie do Zakopanego, gdzie planuje spędzić święta.