Pisze ustawę, która nie spodoba się ministerstwu sportu. "Prezydent Nawrocki dał zielone światło"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz

- Ministerstwo Sportu jest instytucją zupełnie niepotrzebną i powinno zostać zlikwidowane. Chcemy pozbawić ministra sportu możliwości szantażowania związków sportowych pieniędzmi publicznymi - zapowiada prezes PKOl, Radosław Piesiewicz.

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że kariera prezesa PKOl, Radosława Piesiewicza, jest zakończona. Po igrzyskach instytucja została odcięta od publicznych pieniędzy, a działacz był atakowany przez środowisko sportowe za zbyt nachalne eksponowanie własnej osoby i sposób zarządzania pieniędzmi. Po dymisji ministra sportu Sławomira Nitrasa o usunięciu Piesiewicza ze stanowiska nie ma już mowy. Działacz, przy współpracy z prezydentem Karolem Nawrockim, zamierza przejść do ofensywy i ograniczyć władzę... Ministerstwa Sportu.

Kancelarie współpracujące z PKOl-em przygotowują obecnie projekt ustawy, która ma zrewolucjonizować funkcjonowanie polskiego sportu. Ustawa ma być gotowa w ciągu kilku miesięcy, a później przejść szerokie konsultacje w środowisku sportowym. W ten sposób Piesiewicz chce odzyskać zaufanie wśród działaczy.



Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Do igrzysk zimowych w Mediolanie-Cortinie pozostały zaledwie cztery miesiące, a polscy sportowcy wciąż nie wiedzą, jakie premie otrzymają za zdobyte medale. Czy to oznacza, że nie ma szans choćby na wyrównanie rekordowych nagród z Paryża, gdzie złoty medalista miał zagwarantowane 250 tysięcy złotych nagrody?

Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego: Już wkrótce będziemy ogłaszali nowego sponsora, a na tej samej konferencji przedstawimy także nagrody finansowe za poszczególne medale dla zawodników. Sportowcy będą zadowoleni. Przypomnę, że wszystkie nagrody rzeczowe, jak mieszkania wykończone pod klucz, obrazy, diamenty oraz vouchery na wycieczki, nasi medaliści mają zapewnione. Mogę już ogłosić, że mamy zabezpieczone pieniądze na finansowanie wyjazdu reprezentacji na igrzyska.

ZOBACZ WIDEO: Od tej strony jej nie znacie. Otylia Jędrzejczak pisze wiersze

PKOl wciąż nie ma finansowania z publicznych pieniędzy ani spółek Skarbu Państwa. Czy widzi pan możliwość, że to niedługo może się to zmienić?

Wysłałem list do nowego ministra sportu i liczyłem, że wznowimy dialog dla dobra polskiego sportu. Niestety, list pozostał bez odpowiedzi. Ubolewam, bo chciałem przedstawić ministrowi stan przygotowań do igrzysk w Mediolanie. Nie był jednak zainteresowany.

Może po prostu nie chce się spotykać akurat z panem.

Uważam, że to kolejny sygnał, że w Ministerstwie Sportu po prostu niewiele się zmienia. Organizowaliśmy w tym roku wyjazdy na trzy duże imprezy, a nie otrzymaliśmy na nie choćby złotówki z publicznych pieniędzy. Polityk odpowiedzialny za sport nie ma ochoty zajmować się kluczowymi tematami w perspektywie zbliżających się igrzysk. To dziwna sytuacja, dlatego zamierzamy coś z tym zrobić.

Co ma pan na myśli?

Jako Polski Komitet Olimpijski pracujemy nad projektem nowej ustawy o sporcie.

Co miałaby zmienić kolejna nowelizacja?

Uznaliśmy, że to dobry czas, by zmienić system finansowania sportu. Nie chcemy, by powtarzały się sytuacje z ostatniego roku. Niedługo lecimy do Włoch, by z bliska przyjrzeć się, jak funkcjonuje tamten model finansowania sportu. Uważam, że polski sport powinien być finansowany poprzez PKOl, a nie ministerstwo. W takim wymiarze, jak jest obecnie, Ministerstwo Sportu jest instytucją zupełnie niepotrzebną i powinno zostać zlikwidowane.

Jednym słowem: zamierza pan przygotować ustawę, która pełne zwierzchnictwo nad sportem przekazuje w pana ręce?

W tym wszystkim zupełnie nie chodzi o mnie, ale o sposób zarządzania finansami, w którym ministra sportu pozbawia się możliwości szantażowania związków sportowych pieniędzmi publicznymi. Za kadencji Sławomira Nitrasa doświadczyliśmy sytuacji, w której polityk zupełnie swobodnie może zablokować w Polsce wybraną dyscyplinę sportową i to tylko dlatego, że nie podoba mu się prezes związku. Nie chcemy prywatnych wojenek w sporcie.

Wierzy pan, że taka totalna rewolucja miałaby pomóc polskiemu sportowi?

Chcemy rozwiązać najważniejsze problemy polskiego sportu. Wspomniałem o zależności od ministra, ale jeszcze bardziej absurdalne jest to, że związki sportowe otrzymują pierwsze pieniądze z budżetu państwa w kwietniu, a czasem nawet w czerwcu. W takich warunkach nie da się przygotować sportowców do najważniejszych imprez. Z jednej strony chcemy wielu medali, a z drugiej stawiamy związki sportowe w bardzo niekomfortowej sytuacji, bo tak naprawdę do połowy roku nie mają pieniędzy na funkcjonowanie.

Brzmi to jak kolejna próba pójścia na zwarcie z politykami obozu rządowego. Przecież wiadomo, że nie ma szans na uzyskanie poparcia dla takiego projektu.

Mamy świadomość, że obecnie nikt w Sejmie nie potraktuje tego projektu na tyle poważnie, by ustawa mogła przejść cały proces legislacyjny. Mamy jednak swój plan działania i będziemy współpracowali z biurem projektów ustawodawczych przy panu prezydencie. Przedłożymy ją do Sejmu, gdy będą ku temu korzystne okoliczności.

Prezydent Karol Nawrocki wie o pana pomyśle?

Oczywiście, bo omawiałem z nim ten problem w pierwszym tygodniu jego urzędowania. To on dał zielone światło, by ruszyć z mocniejszymi pracami nad ustawą. Utworzyliśmy zespół, którego celem jest stworzenie kompletnego dokumentu. Projekt piszą już kancelarie współpracujące z PKOl.

Kiedy zamierza pan pochwalić się efektami prac?

To kwestia kilku miesięcy. Najpierw będę chciał pokazać ustawę w środowisku i poważnie skonsultować choćby z przedstawicielami związków sportowych. Chciałbym, by był to projekt zaakceptowany przez większość ludzi polskiego sportu.

Naprawdę wydaje się panu, że przeniesienie centrum władzy nad sportem z ministerstwa do PKOl i związków pomoże rozwiązać jakikolwiek problem?

Podchodzimy do tego bardzo kompleksowo. W projekcie chcemy przedstawić inne źródła finansowania i opracować konkretny plan, który rozwiąże najbardziej palące problemy. Jesteśmy coraz bogatszym krajem i zasługujemy na 20-30 medali podczas letniej edycji igrzysk olimpijskich. Musimy jednak wykonać konkretną pracę, by udało się to wcielić w życie. Po igrzyskach w Paryżu poszliśmy jednak w bardzo złym kierunku.

Dlaczego?

Podam przykład Niemiec, które na igrzyskach w Paryżu zajęły ”zaledwie” 10. miejsce w klasyfikacji medalowej. Wynik przyjęto jako porażkę systemową i już na 2025 roku zdecydowano o zwiększeniu środków na sport wyczynowy o ok. 15–18 proc. w stosunku do planu bazowego na 2024, co oznacza 50 mln euro więcej. My z kolei idziemy w stronę cięć, bo na 2026 roku w budżecie na sport będzie 830 mln złotych mniej niż do tej pory. To katastrofalny kierunek, który doprowadzi do zwijania polskiego sportu. Jeśli nic się nie zmieni, to za osiem lat wywalczymy nie 10, a dwa medale.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (80)
avatar
alojzy
8.10.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
''Zrobiłem dużo, a mogę zrobić jeszcze więcej'', powiedział pisiewicz, patrząc w nocnik! 
avatar
Slawek Kowalczyk
8.10.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
batyr moze tyle co zrobi w kiblu 
avatar
alojzy
8.10.2025
Zgłoś do moderacji
11
0
Odpowiedz
Nie wiadomo, czy ten pisiewicz zdąży napisać tą ustawę, przed odsiadką za lewe faktury, a propos, dlaczego on do tej pory, nie siedzi? 
avatar
Ola Kraków
8.10.2025
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Będą na mecze chodzi i kebaby jeść. Do tego się nadają czyli 12000 kcal rollo prawie dietetyczne i zdrowe ale niestrawne. 
avatar
Yollo
8.10.2025
Zgłoś do moderacji
17
0
Odpowiedz
To jest coś, na co w branży gangsterskiej i pisowskiej mówi się: SKOK na dużą kasę! Miło wiedzieć, że prezydent ochoczo chce się pod tym podPiSać, chyba tęskni za swą dawną profesją... 
Zgłoś nielegalne treści