- Zawsze byłem wariat, kręci mnie duże ryzyko. Dziś będę chciał jak najszybciej tę walkę skończyć, żeby się jak najmniej zmęczyć i nie oberwać przypadkowo po głowie. Rzucę się na niego jak wygłodniałe zwierzę i jak go złapię, to już nie wypuszczę. Będzie ostra jazda do samego spodu. Kto wie, może potrwa to jeszcze krócej niż z Najmanem - zapowiadał w rozmowie z Super Expressem Mariusz Pudzianowski.
Yusuke Kawaguchi okazał się jednak o wiele bardziej wymagającym przeciwnikiem, niż spodziewał się najsilniejszy człowiek świata. Pudzianowski wygrał, ale ze swoim przeciwnikiem musiał walczyć dwie rundy, a nie dwie minuty jak wcześniej zapowiadał. Początek walki Pudzianowski miał bardzo udany. Podobnie jak w pojedynku z Najmanem, rzucił się na swojego przeciwnika. Na Japończyka spadła seria ciosów, po których wydawało się, że koniec walki jest blisko. Kawaguchi niespodziewanie wytrzymał jednak nawałnicę. W dalszej części walki widoczne było coraz większe zmęczenie zwłaszcza po stronie Pudzianowskiego. Nasz zawodnik podkreśla jednak, że był przygotowany nawet na dogrywkę w tym pojedynku. - Jeżeli bym musiał, to walczyłbym nawet i w dogrywce, byłem na to przygotowany. Chciałem go skończyć w najwyżej trzy minuty, ale okazał się twardą sztuką. Te kilka bomb, które dostał, naprawdę były bardzo mocne, a on je wszystkie wytrzymywał. Ja chciałem za szybko skończyć, no i mogłem się przeliczyć - powiedział Gazecie Wyborczej Pudzianowski.
W kolejnym pojedynku w MMA, Pudzianowski spotka się z Timem Silvą. Polak zapowiada, że zmieni taktykę na tą walkę. - Na Silvę mam już taktykę dobraną, zupełnie inną niż tutaj. Silva jest ode mnie dziesięć kilogramów cięższy, wyższy i będzie wolniejszy. Taktyka na niego będzie dużo lepsza niż tutaj, bo z Japończykiem chciałem skończyć walkę w trzy minuty i przeliczyłem się - wyjaśnił Gazecie Wyborczej Pudzianowski.