Marcin Frączak: W szpadzie drużynowej jest pani mistrzynią Europy z Lipska, z 2010 roku, a także wicemistrzynią Europy indywidualnie. Może się tak zdarzyć, że trudniej będzie zdobyć medal na mistrzostwach Polski niż na mistrzostwach Europy?
Magdalena Piekarska: Będę walczyła z koleżankami z drużyny. Takie walki są najtrudniejsze, bo my się doskonale znamy. Razem trenujemy i trudno nam się jest czymś zaskoczyć. Najczęściej walki te kończą się zwycięstwem jednym bądź dwoma trafieniami. Nie lubię jednak porównywać mistrzostw Europy, czy świata do mistrzostw Polski. To są zupełnie inne turnieje. Choć każdy sobie musi zdawać z tego sprawę jak trudno będzie o medal na mistrzostwach Polski indywidualnie, skoro z koleżankami wywalczyłam mistrzostwo Europy.
Czy zatem o sukcesie w mistrzostwach Polski będzie decydowała zwyczajnie dyspozycja dnia?
- Tak. Dyspozycja dnia oraz silniejsza psychika w danej walce. Duże znaczenie może mieć też losowanie.
Polski Związek Szermierczy reklamuje, że Sosnowiec posiada wspaniałe warunki do rozgrywania tego typu imprez, jaką są mistrzostwa Polski. Czy zna pani ten obiekt?
- Nie. My jesteśmy jednak przyzwyczajone do tego, że zawody rozgrywane są w wielu halach. Obiekt generalnie nie ma dużego znaczenia jeśli chodzi o postawę danej zawodniczki. Jak się potocznie mówi, złej baletnicy, to przeszkadza i rąbek spódnicy. Trzeba startować wszędzie, aczkolwiek bardzo przyjemnie walczy się w hali, która jest bardzo ładna, gdzie jest wspaniała oprawa.
Reprezentuje pani barwy AZS AWF Warszawa, podobnie jak inne kadrowiczki. Co musiałoby się stać, aby pani z koleżankami nie wywalczyła mistrzostwa Polski w drużynie, bo w tej konkurencji też pani wystartuje?
- W ogóle czegoś takiego nie biorę pod uwagę. Rokrocznie sięgamy po złote medale. Musiałybyśmy się chyba we trzy połamać, wtedy po prostu nie mogłybyśmy wystartować.
Po mistrzostwach Polski, w listopadzie odbędą się w Paryżu mistrzostwa świata. Jakie są pani oczekiwania związane z tą imprezą?
- Liczę, że przynajmniej utrzymamy pozycję z poprzedniego turnieju. A na mistrzostwach świata w Turcji, w 2009 roku wywalczyłyśmy w drużynie srebrny medal. Choć nie ukrywam, że marzy mi się złoto w drużynie. A indywidualnie? Po srebrnym medaul w mistrzostwach Europy w Lipsku przekonałam się, że stać mnie też na dobre wyniki indywidualnie. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc z deklaracjami odnośnie turnieju indywidualnego będę ostrożna. Oczywiście też marzy mi się medal, ale przy całej loterii jaka panuje w naszej dyscyplinie, muszę liczyć się z tym, że mogę odpaść wcześniej.
Paryż dobrze się kojarzy szpadzistkom. Był w tym roku triumf w Pucharze Świata!
- Dokładnie, dlatego do Francji pojedziemy z dużymi nadziejami. Mierzymy wysoko.
Sponsorzy generalnie nie garną się do szermierki. Czy mistrzostwo Europy miało jakiś wymierny efekt, czy zostało po staremu?
- Sponsorzy dalej nie tylko nie walą, jak się mówi drzwiami i oknami, co nawet dziurką od klucza.
Skąd się wzięła siła szpady kobiet w Polsce?
- Znamy się przez wiele lat. Jesteśmy w stanie sobie na tyle zaufać, że nawet jak jedna z nas straci trafienie, to druga może wyjść i je odrobić. Każda z nas jest pewna umiejętności koleżanki. Akurat to ja kończę walki i czuję ze strony koleżanek duże wsparcie.
Myśli pani już o Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, czy też jest to jeszcze za bardzo odległa perspektywa?
- Jak najbardziej chciałabym na nie pojechać. Jednak za wcześnie jest jeszcze na poruszanie tego tematu. Nie jesteśmy przecież pewne tego, że się zakwalifikujemy, więc trudno mówić o medalu.