Pojechać do Londynu i wrócić do Vancouver - 1. część rozmowy z Radosławem Glonkiem, florecistą Sietomu AZS-AWFiS Gdańsk

Radosław Glonek to obecnie czołowy polski florecista. Dwukrotny Mistrz Polski seniorów ma na swoim koncie długą listę międzynarodowych sukcesów. W światowym rankingu zajmuje obecnie 13 miejsce, głównie na skutek kontuzji z którą boryka się w obecnym sezonie (miniony rok zakończył na 3 pozycji). O problemach z kontuzją, sportowych aspiracjach oraz o swoim życiu prywatnym Radosław Glonek opowiada w pierwszej części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Rafał Sumowski: Radku, zacznijmy naszą rozmowę od rzeczy mniej przyjemnej, ale niestety najbardziej aktualnej - kontuzja. Z pewnością nie tak wyobrażałeś sobie ten sezon. Musiałeś odpuścić Mistrzostwa Polski w Sosnowcu, nie pojedziesz na listopadowe Mistrzostwa Świata do Paryża. Problemy z barkiem nękały cię na początku sezonu, potem wydawało się, że uporałeś się z nimi, tymczasem znów musisz pauzować.

Radosław Glonek: No tak, problemy z barkiem zaczęły się już w styczniu. Trzeba było o ten bark dbać i mocno go pilnować, przechodziłem rehabilitację w marcu i w kwietniu. Treningi udało się wznowić pod koniec kwietnia i wydawało się, że wszystko jest w porządku. Wystartowałem w Mistrzostwach Europy jednak forma nie była taka jakiej bym się spodziewał. We wrześniu rozpocząłem przygotowania do Mistrzostw Świata - bark "odezwał" się już na pierwszym zgrupowaniu. Uraz wyeliminował mnie z Mistrzostw Polski i pozbawił możliwości bronienia po raz kolejny mistrzowskiego tytułu. Narzuciłem sobie kilkutygodniową przerwę i znów próbowałem wrócić do treningów. Niestety, przydarzył się kolejny uraz, ale tym razem bardzo poważny - doszło do prawie całkowitego zerwania mięśnia podgrzebieniowego. Było już wiadomo, że na Mistrzostwa Świata nie pojadę i zastąpić mnie w kadrze musiał Tomek Ciepły. Punkty zdobyte w Mistrzostwach Świata ustawiły mnie bardzo wysoko w światowym rankingu. Teraz te punkty stracę i przez to prawdopodobnie wypadnę z pierwszej szesnastki. Obecnie jestem trzynasty, ale to też dlatego, że występy po kontuzji na początku roku nie były zbyt udane. Po mistrzostwach niemal na pewno wypadnę z szesnastki i znów będę musiał do niej dobijać. Jest to o tyle ważne, że czołowa szesnastka jest zwolniona z wszelkich kwalifikacji w Pucharach Świata i w Mistrzostwach Świata.

Nie oszukujmy się, ten sezon jest dla ciebie praktycznie stracony. Po takiej dobrej passie, wspomnijmy chociażby dwa z rzędu tytuły Mistrza Polski, to musi boleć, prawda?

- Dokładnie. Zeszły sezon pokazał, że stać mnie na bardzo dobre wyniki na szczeblu światowym, kończyłem tamten rok na trzecim miejscu w światowym rankingu. W tym roku niestety takich wyników nie było, z kontuzją borykam się praktycznie od stycznia. Myślę, że gdy tylko wrócę do zdrowia, udowodnię, że na stałe zasłużyłem na to miejsce w czołówce.

Trener kadry Stanisław Szymański żalił się ostatnio na finansowanie kadrowiczów. Stwierdził, iż poza Tobą żaden z kadrowiczów nie jest w stanie utrzymać się ze stypendium. Czy widzisz nadzieję na to, że w niedalekiej przyszłości sytuacja ulegnie poprawie?

- Jeśli chodzi o mnie to otrzymuję stypendium proporcjonalne do wyników międzynarodowych z 2009 roku. Oprócz tego wspiera mnie firma Angel Sport Promotion, Klub Sportowy Sietom AZS-AWFiS i miasto Gdańsk, dzięki czemu faktycznie nie muszę myśleć o dodatkowej pracy. Mam nadzieję, że sytuacja finansowa naszego związku poprawi się na tyle, że faktycznie szermierze będą mieli komfort m.in. w postaci wyższych stypendiów. Niestety, nie wiem dokładnie jak będzie to wyglądało w przyszłym roku, w roku w którym rozpoczynają się kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Trener Szymański powiedział, że bez ciebie w kadrze nie może obiecać w Paryżu wyniku lepszego niż dziewiąte miejsce. Jak ty zapatrujesz się na szanse kolegów?

- No tak, trener powiedział tak podczas jednej z konferencji. Ja liczę, że chłopakom uda się powalczyć o czołową ósemkę. Pokazali już w tym roku, że mogą wygrać z najlepszymi. Wygrali z Chińczykami, gdy ja siedziałem na rezerwie. Stać ich na to i mam nadzieję, że zrobią przyjemnego psikusa trenerowi.

Wróćmy jeszcze do finansów. Jak się żyje czołowemu polskiemu floreciście?

- Jeżeli chodzi o zaplecze finansowo-sportowe to muszę powiedzieć, że obecnie mam stworzone takie warunki, iż mogę zająć się tylko i wyłącznie sportem. To znaczny komfort. Nie mogę powiedzieć, że stać mnie na wszystko, ale jeśli chodzi m.in. o utrzymanie rodziny i własne potrzeby to rzeczywiście, nie muszę się martwić o to, czy w najbliższym czasie nie zabraknie pieniędzy.

Radosław Glonek z powodu kontuzji nie mógł w tym roku bronić tytułu Mistrza Polski.

Gdybym miał wymieniać twoje wszystkie sukcesy to pewnie dostałbym zadyszki. Czy nie irytuje cię, że pomimo ogromnych sukcesów nie poświęca ci się tyle uwagi co nawet przeciętnym piłkarzom? Skokom narciarskim do popularności wystarczył Adam Małysz, Formule 1 Robert Kubica. Te sporty nagle stały się w Polsce popularne. Ty jako florecista pomimo regularnych sukcesów, nie możesz liczyć na takie zainteresowanie.

- No troszkę tak… Zawsze za przykład podaje się piłkarzy, którzy mogą godnie żyć, a i tak odkładać dużo pieniędzy. W szermierce takich zjawisk jest mało. Jeżeli nie masz indywidualnych sponsorów lub bardzo dobrych wyników sportowych to jest ciężko. Piłkarze mają swoje pensje wypłacane przez klub i sponsora generalnego. Szermierze muszą szukać własnych sponsorów. Tak jak na przykład żużlowcy, potrzebujemy sprzętu, potrzebujemy odżywek, czasami potrzebujemy pieniędzy na wyjazdy na zawody. Absolutnie nie mam nic do piłkarzy, ale porównując te proporcje… mógłbym grać w trzeciej lidze i dawać sobie radę.

Jakimi sportami się interesujesz?

Lubię pokera (śmiech - dop. red.). Jeśli chodzi o kibicowanie to wspieram Barcelonę i żużlowy Unibax Toruń. To są dwie drużyny za które trzymam kciuki.

Bywasz na stadionach, na przykład w twoim rodzinnym Toruniu, gdzie macie teraz nowoczesny stadion żużlowy?

- Zdarza mi się bardzo rzadko bywać na meczach, ligę żużlową śledzę głównie w telewizji. Staram się też oglądać wszystkie transmisje z cyklu Grand Prix. Jestem na bieżąco.

Wróćmy do kwestii sukcesów sportowych i zainteresowania mediów. Czy myślisz, że ewentualny sukces na Igrzyskach Olimpijskich poprawiłby twoją sytuację, czy w ogóle sytuację szermierki? Myślami jesteś już w Londynie?

- W tej chwili myślę tylko o wyleczeniu kontuzji, która popsuła mi cały sezon. Chcę wrócić do pełni zdrowia i porządnie zabrać się za kwalifikacje do Igrzysk, które będą za dwa lata. Mam nadzieję, że już w kwalifikacjach wrócę do formy sprzed roku.

Poprzednie Igrzyska odbyły się w Pekinie. Nie brałeś w nich udziału, ale na mistrzostwach świata zdobyłeś tam brąz z reprezentacją Polski. To było tuż przed Igrzyskami. Jakie wrażenie zrobił na tobie Pekin? Nasz "złoty" wioślarz, Adam Korol zaraz po powrocie z Pekinu był pod ogromnym wrażeniem. Jednocześnie podkreślał, że dawało się zauważyć tą "maskę" jaką Chiny zakładały przed Zachodem.

- Rzeczywiście tak to wyglądało. W Pekinie byliśmy w kwietniu przed Igrzyskami i widzieliśmy tak naprawdę jak oni przygotowują się do tej imprezy. Na naszych oczach sadzili miliony gotowych, wyrośniętych drzewek na ulicach by przykryć ich powiedzmy nieciekawy widok i na siłę próbować wyeliminować ogromnego wiszącego nad miastem "smoga" (śmiech - dop. red.). Faktycznie na Igrzyskach wyglądało to pięknie, ale my poznaliśmy ten Pekin od innej strony. Wrażenia oczywiście były. Ogromne miasto, ogromne obiekty… Przygotowani byli na pewno świetnie, ale to wrażenie sadzonych wyrośniętych drzewek pozostało w pamięci.

Jako sportowiec masz dużo okazji do podróżowania. Dużo jeździsz po świecie? Jakie miejsca wywarły na tobie największe wrażenie?

- Startów i związanych z nimi podróży jest bardzo dużo. Są stałe pozycje w kalendarzu, ale miasta turniejów się zmieniają i to sprawia, że odwiedzamy nowe miejsca. W przypadku dalszych wyjazdów jest czas na aklimatyzację i wtedy jest też czas na zwiedzanie. Czasami tego czasu jest rzeczywiście dużo więc staramy się z niego korzystać, oczywiście w granicach przyzwoitości, by na zawody być wypoczętym. Staramy się zobaczyć jak najwięcej. Bardzo chciałbym wrócić do Vancouver. Bardzo mile wspominam to miejsce. Piękna zatoka, wysokie góry ze szczytami pokrytymi śniegiem, bardzo zielone miasto, szopy biegające po chodnikach… piorunujące wrażenie. To z pewnością miejsce, które najbardziej zapadło mi w pamięci. Oprócz tego kraje egzotyczne. Kilka razy byłem na Kubie, wielokrotnie w Azji - w Chinach, w Japonii, w Korei. Nie byłem jeszcze w Australii i w Ameryce Południowej.

Na kolejną część rozmowy z Radosławem Glonkiem zapraszamy w najbliższy czwartek.

Komentarze (0)