To był pojedynek bez historii. Od początku do końca "Góral" miał wszystko pod kontrolą i tylko czekał na odpowiedni moment, by w bezdyskusyjny sposób rozprawić się ze swoim oponentem.
Pierwsze rundy nie były zbyt ciekawe. Tomasz Adamek nie rzucał się jeszcze do falowego ataku, natomiast Vinny Maddalone dopóki miał siły, bronił się dość skutecznie. Amerykanin zdawał sobie jednak sprawę, że jest dużo wolniejszy od pięściarza z Gilowic i praktycznie w ogóle nie wyprowadzał ciosów. Zaczął to robić nieco później, ale efekty były dla niego opłakane.
Od czwartej odsłony walka przypominała oczekiwanie na egzekucję. Wówczas doszło do pierwszej lawiny uderzeń ze strony Polaka i już wtedy wydawało się, że Maddalone nie wytrzyma. Zawodnik z Nowego Jorku zdołał jednak ustać i koniec nastąpił dopiero w piątej rundzie. Po soczystym lewym sierpowym Amerykanin znalazł się na deskach, a tuż po tym jak wstał, musiał odpierać kolejny skomasowany atak Adamka. Sekundanci Maddalone widzieli, że kontynuowanie rywalizacji nie ma sensu i poddali swojego boksera.
"Góral" odniósł w ten sposób 43. zwycięstwo w zawodowej karierze (28. przed czasem). Jego oponent doznał natomiast 7. porażki.
Wkrótce dowiemy się, jakie będą kolejne plany Adamka. Piątkowa walka pokazała jednak, że zwlekanie z pojedynkami mistrzowskimi nie ma większego sensu. Pięściarz z Gilowic zadomowił się już w królewskiej kategorii i teraz pora, by skrzyżował rękawice z klasowym przeciwnikiem.