- Na wszystko się godziliśmy. Chcieli, by ich telewizja wykonała transmisję z walki, powiedzieliśmy tak. Powiedzieli, że nie przyjadą do Wielkiej Brytanii, w porządku, David zgodził się pojechać do Niemiec. Potem chcieli, by Władimir był w czerwonym narożniku, żeby wyszedł do ringu drugi, żeby jego nazwisko na plakatach pojawiło się jako pierwsze, domagali się innych dziwnych, egoistycznych zapisów, jednak David się na wszystko zgodził, byleby tylko jak najszybciej spotkać się z nim w ringu - wyjaśnia menadżer Haye'a, Adam Booth. - Zaakceptowaliśmy datę walki na 2 lipca, telewizja Sky również zgodziła się na taką możliwość, a na koniec Władimir zdecydował się, by najpierw zmierzyć się z Chisorą. Powinno być mu wstyd z takiej postawy - dodaje.
Na wcześniejszą walkę Ukraińca nie zgadza się także sam Haye twierdząc, że Kliczko może podczas pojedynku doznać kontuzji, a wtedy jego wielotygodniowe przygotowania pójdą na marne. - Kliczko twierdzi, że może się zmierzyć zarówno z Chisorą jak i ze mną, ale to bzdura. Mam uwierzyć, że zawodnik, który w całym 2009 roku walczył tylko jeden raz, a w 2010 dwa razy, teraz dwukrotnie wyjdzie do ringu w przeciągu dziewięciu tygodni? - denerwuje się Brytyjczyk. - Starcie ze mną będzie najbardziej dochodowym, znaczącym i niebezpiecznym pojedynkiem w karierze Władimira! To nie będzie jakaś tam walka "na przetarcie". Władimir na pewno nie stoczy żadnej walki dziewięć tygodni po Chisorze i zostanę sam.
Źródło: ringpolska.pl