Wygram z Saletą najpóźniej w dwóch rundach - rozmowa z Marcinem Najmanem, bokserem zawodowym

Najman pała rządzą rewanżu za poprzedni pojedynek. - Głęboko wierzę w to, że jestem w stanie wygrać, natomiast nie mam pewności, że tak się stanie. To jest tylko sport. Jeśli dostanę, to dostanę. Jak to się potocznie mówi, twarz to nie szklanka - oznajmił Najman, któremu w przygotowaniach do walki pomagał Jerzy Kulej, dwukrotny mistrz olimpijski w boksie.

Marcin Frączak
Marcin Frączak

Marcin Frączak: Jaki jest cel tego pojedynku? Chce pan udowodnić Przemysławowi Salecie, że poprzednią konfrontację wygrał z panem przez przypadek?

Marcin Najman : Dostałem propozycję walki rewanżowej od MMA Atack i postanowiłem ją przyjąć. Zgodziłem się, bo wynik papierowy poprzedniej walki jest w ogóle nie adekwatny do tego co się tam wydarzyło. Spotkamy się jeszcze raz i wszyscy zobaczą kto jest lepszy. Obijałem Saletę wtedy jak chciałem, a sędzia uznał, że przegrałem przez duszenie. Nie mógł mnie udusić, bo ja byłem na nim.

Jest pan strasznie pewny zwycięstwa. Był pan wcześniej kiedyś bardziej pewny wygranej niż teraz?

- To nie tak. Ja głęboko wierzę w to, że jestem w stanie wygrać, natomiast nie mam pewności, że tak się stanie. To jest tylko sport.

Sprawia pan jednak wrażenie, że nic innego niż pana wygrana nie wchodzi w grę!

- Inaczej nie mogę się zachowywać. Nie jestem wystraszony, więc nie mogę się zachowywać tak jakbym się bał. Jeśli dostanę, to dostanę. Jak to się potocznie mówi, twarz to nie szklanka.

Zakłada pan, że wygra. Ile w takim razie będzie trwała walka?

- Niezbyt długo. Myślę, że wygram z Saletą najpóźniej w dwóch rundach.

Czego pan się spodziewa po rywalu. Jaką taktykę przyjmie Przemysław Saleta?

- Spodziewam się, że będzie starał się kopać mnie z dystansu. W tym jest najlepszy, ale ja mu na to nie pozwolę.

A co będzie pana głównym atutem?

- Siła, a także szybkość. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że będę szybszym zawodnikiem.

Jeśli pan wygra, to co dalej? Jakie ma pan plany?

- Za dwa tygodnie mam następną walkę. Tym razem z Wojciechem Bartnikiem, w formule low kick.

Ma pan bokserski pas mistrza interkontynentalnego IBO, który Przemysław Saleta wywalczył w 1999 roku. Niedawno powiedział pan, że odda mu pas jeśli wygra z panem na Torwarze. Czy podtrzymuje pan tą deklarację?

- Jak najbardziej. Jeśli Saleta ze mną wygra, zwrócę mu pas.

Może pan przypomnieć w jakich okolicznościach stał się pan jego właścicielem?

- Kiedyś mieliśmy klub w Częstochowie. Przed wyjazdem do USA Saleta zostawił tam trochę szpargałów, w tym pas. Powiedział, abym to spalił. Nie zrobiłem jednak tego, bo takich rzeczy nie powinno się palić.

W przygotowaniach do walki z Saletą pomagał panu Jerzy Kulej, dwukrotny mistrz olimpijski w boksie. Na czym polegała jego pomoc?

- To jest człowiek, który na temat boksu wie wszystko. Bardzo żałuję tego, że nie jestem w stanie jego całej wiedzy wykorzystać. Pomagali mi również Andrzej Gmitruk, czy mój pierwszy szkoleniowiec, Tadeusz Romański, a także sparingpartnerzy.

Podczas wcześniejszych konferencji prasowych nie żałowali sobie panowie uszczypliwości. Co takiego się stało, że na konferencji poprzedzającej sobotnią galę, było grzecznie. Czy ktoś pana uczulił na to, aby zachować się trochę inaczej?

- Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem miłym, spokojnym człowiekiem. Nie wiem skąd biorą się zupełnie inne opinie, że jestem gburem czy chamem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×