Rąsia, buzia... statuetka - spotkanie Rodziny Olimpijskiej

Podczas spotkania Rodziny Olimpijskiej, które odbyło się w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego, najwięcej pracy mieli: gospodarz, prezes Piotr Nurowski i minister Sportu i Turystyki, Mirosław Drzewiecki. Obaj musieli uścisnąć kilkadziesiąt rąk i wręczyć podobną ilość pamiątkowych statuetek. W kolejce ustawili się sponsorzy i prezesi związków, których zawodnicy przywieźli z Pekinu medale.

Poniedziałkowy wieczór upłynął w sali konferencyjnej Polskiego Komitetu Olimpijskiego pod znakiem miłości, uśmiechów i wychwalania pod niebiosa sponsorów. Na noworocznym spotkaniu Rodziny Olimpijskiej pojawili się politycy, działacze, dziennikarze, ale najmniej było na sali sportowców. Chociaż nie do końca można tak powiedzieć; Maja Włoszczowska, w towarzystwie złotych wioślarzy Adama Korola i Marka Kolbowicza, zupełnie nieźle dawała sobie radę w prowadzeniu uroczystości i składaniu podziękowań każdemu, kto tylko pojawił się na podium. A lista była długa jak chiński mur.

Niestety mimo ogromnych chęci, do PKOl nie przyjechał prezydent RP Lech Kaczyński. Mimo to przemówił... ustami swojego doradcy. Jacek Sasin przeczytał zebranym list od prezydenta, w którym życzy on sportowcom w nowym roku kolejnych sukcesów na bieżniach i w halach całego świata.

W pierwszych rzędach widowni pojawili się natomiast: Wicemarszałek Sejmu, Jerzy Szmajdziński, Minister Sportu i Turystyki, Mirosław Drzewiecki z dwoma wiceministrami, ambasador Kanady w Polsce, szefowie większości związków sportowych, byli prezesi PKOl i ci, do których najczulej przemawiał gospodarz spotkania, Piotr Nurowski - prezesi firm sponsorujących PKOl. - Dziękujemy wam i mamy nadzieję, że słowo "kryzys" wykreśliliście że swoich dokumentów - żartował prezes PKOl, życząc dobrodziejom zwiększenia dochodów w rozpoczętym 2009 roku.

O pieniądzach mówił także Mirosław Drzewiecki, który ogłosił, że budżet, który ma w tym roku do dyspozycji, nie jest mniejszy niż ten z roku olimpijskiego. - Zmienimy jednak dość wyraźnie system finansowania przygotowań. Najwięcej dostaną najlepsi, co powinno przynieść w 2012 roku w Londynie zwiększenie liczby medali - stwierdził minister, który wraz z prezesem Nurowskim i Ireną Szewińską wziął się od razu do roboty.

Rąsia, buzia... statuetka. Tak w trzech słowach można streścić to, co działo się na scenie sali konferencyjnej. Na pierwszy ogień poszli sponsorzy, a tuż po nich prezesi tych związków, których zawodnicy zdobyli w Pekinie medale. Najwięcej komentarzy wywołały uściski nowego prezesa PZLA, Jerzego Skuchy z... Ireną Szewińską, którą dwa dni wcześniej zastąpił na prezesowskim stołku.

Nie gorszy był Piotr Nurowski. Szef PKOl po raz kolejny ucałował srebrny duet kajakarek, Beatę Mikołajczyk i Anetę Konieczną. - One uratowały prezesowi stołek - żartował minister Drzewiecki, który bardzo sobie chwalił współpracę z władzami PKOl i przypomniał, że o medale w Londynie będzie jeszcze trudniej niż w Chinach. - Dlatego przygotowania naszych sportowców trzeba zaplanować bardzo precyzyjnie i zacząć je już teraz - mówił. Być może do planowania przydadzą się piękne kalendarze książkowe, które wręczano gościom przy wyjściu z gmachu PKOl.

Komentarze (0)