Ogromny sukces Michała Dubickiego. Tylko półtora roku treningów i piąte miejsce na świecie

To był debiut 37-latka w Champions Trophy, najbardziej wymagających zawodach w sportowym cięciu i rąbaniu drewna na czas. Tymczasem, mieszkaniec wielkopolskich Konar, pokonał zawodników trenujących nawet co tydzień.

Dawid Góra
Dawid Góra
Michał Dubicki Materiały prasowe / Stihl / Na zdjęciu: Michał Dubicki

Na co dzień prowadzi własny tartak. Jest też strażakiem-ochotnikiem. Pasją do drewna zaraził się w dzieciństwie, kiedy oglądał zawody drwali w Eurosporcie. - Niedaleko mojej miejscowości mieszka Krystian Kaczmarek, mistrz Polski. Poczytałem o nim i strasznie mnie korciło, aby zagadać i spróbować swoich sił. W końcu zadzwoniłem do Stihla, dostałem namiary i rozpocząłem treningi - przypomina Dubicki.

Tegoroczne Champions Trophy odbyły się w Marsylii. Wygrał Stirling Hart z Kanady. Pokonał poprzedniego mistrza, Nowozelandczyka Jasona Wynyard'a. Trzecią lokatę na podium wywalczył Mitch Argent z Australii. Różnice między najlepszymi i Polakiem nie były znaczące. - W tym sporcie jestem dopiero od półtora roku. W porównaniu z zawodnikami najwyższej klasy to naprawdę niedługo. Treningi mam jednak bardzo intensywne, więc efekty są.

W Champions Trophy uczestnicy rywalizowali w formacie pucharowym w czterech konkurencjach bez żadnych przerw. To sprawia, że zawody są najbardziej ekstremalne ze wszystkich w tej dyscyplinie sportu. Płynne przejścia z jednej konkurencji do drugiej wymagają siły, precyzji oraz dobrej koordynacji, co wymusza na zawodnikach osiągnięcie granicy swoich możliwości. Tnąc pnie posługują się pilarkami, piłami ręcznymi i siekierami. Zawody na żywo śledzą tysiące fanów, a za pośrednictwem internetu i telewizji - miliony widzów na całym świecie.

- Żeby osiągnąć dobry wynik, nie wystarczy technika. Trzeba rozwijać konkretne partie mięśniowe, wydolność - tłumaczy Dubicki. - Od 14 lat jestem właścicielem tartaku. Wiadomo, trzeba mieć zaplecze, aby potrenować technikę, jednak sam sport nie ma nic wspólnego z tartakiem. No może poza tym, że tutaj też są siekiery, piły i drewno. To jest jednak inny sprzęt. Konkurencje są rozgrywane przy użyciu profesjonalnych drogich narzędzi. Każdy zawodnik musi je dobrać pod siebie.

37-latek zdecydował się na duże wyrzeczenia w związku z treningami. Musiał trochę zaniedbać sprawy prywatne i zawodowe. - Jednak kiedy już się zrobiło pierwszy krok, trzeba iść za ciosem. To niesamowita satysfakcja wygrywać z tak znakomitymi zawodnikami. Np. Australijczycy mają treningi co tydzień, a przegrałem z nimi niewielką różnicą. Żona na początku nie była przychylnie nastawiona do tego sportu. Teraz jednak już nie widzi przeciwwskazań - przyznaje Dubicki. - Kontuzje jednak się zdarzają. Kiedyś miałem przecięte udo. Chirurg musiał szyć mięsień. Kiedy odcina się plastry sosny, piła może się zaciąć i odskoczyć. Efektem jest osiem szwów - dwa na mięśniu.

Kolejne zawody w sportowym cięciu i rąbaniu drewna odbędą się w niedzielę w Polsce. Najlepsi zawodnicy w kraju będą gościć w Tarnowie Podgórnym, w województwie wielkopolskim, aby zmierzyć się ze sobą w czterech ekstremalnych konkurencjach - zapowiada Stihl.

ZOBACZ WIDEO Toulouse FC pozostaje w Ligue 1. Cudu nie było [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy zawody drwali powinny być transmitowane na otwartych kanałach TV?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×