Tablica pierwszy raz zepsuła się w sobotę rano, kolejny raz ? po południu przed finałem na 100 metrów motylkiem. Po naprawie trwającej 20 minut, zgasła ponownie. W tym czasie gotowi do startu zawodnicy czekali w pełnej gotowości. Korzeniowski stracił cierpliwość i wrócił do szatni. - Mogłem sobie na to pozwolić, już mam minimum olimpijskie. Organizatorzy się nie postarali. Zdenerwowała mnie zła organizacja. Już rano były problemy z tablicą, ale teraz wydarzyło się to przed samym startem - wyjaśnił na łamach "Faktu" zawodnik.
Więcej w "Fakcie".