Koronawirus znów uderzył w stolicę Chin! Władze zamknęły centrum sportowe i testują tam ludzi

Getty Images / Lintao Zhang / Służby medyczne zamieniły centrum sportowe w Pekinie w wielki punkt pobierania materiału do testów na obecność koronawirusa.
Getty Images / Lintao Zhang / Służby medyczne zamieniły centrum sportowe w Pekinie w wielki punkt pobierania materiału do testów na obecność koronawirusa.

Mieszkańcy Pekinu wierzyli, że epidemia została pokonana. Przez 55 dni w ponad 20-milionowej aglomeracji nie było żadnego przypadku zakażenia. Niestety, nagle pojawiło się ognisko choroby. Bardzo groźne ognisko.

W tym artykule dowiesz się o:

W ciągu kilku godzin władze Pekinu podjęły decyzję o zamknięciu dużego kompleksu sportowego, gdzie codziennie trenują tysiące Chińczyków (zarówno profesjonalistów, jak i amatorów) i przekształceniu go w potężny punkt testowania. Kolejki do zorganizowanych na boiskach mobilnych punktów pobierania materiału były ogromne. Przez wiele godzin mieszkańcy jednego z największych miast świata czekali, aby sprawdzić, czy koronawirus znajduje się w ich organizmach.

- Już myśleliśmy, że sytuacja jest opanowana i że będziemy mogli w spokoju szlifować swoją formę i przygotowywać się do rozpoczęcia rozgrywek ligowych - światowe media cytują jednego z piłkarzy Beijing Guoan. - Mieliśmy w końcu wystartować z sezonem na początku lipca. A teraz? Nie wiadomo.

Targ jak 160 boisk piłkarskich

I znów ogniskiem nowej fali zakażeń jest targ. Podobnie jak w Wuhan, gdzie wedle wielu hipotez również na targowisku rozpoczęła się epidemia, która opanowała już cały świat.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Pekiński targ spożywczy Xinfadi jest 20 razy większy niż ten w Wuhan. Zajmuje obszar prawie 160 boisk piłkarskich. To jeden z największych tego typu obiektów w całej Azji. Codziennie przewija się tutaj ponad 100 tysięcy ludzi. W tym tłumie pojawił się koronawirus.

Władze Pekinu błyskawicznie podjęły środki bezpieczeństwa. Nic dziwnego. W tym mieście od 55 dni nie zanotowano żadnego przypadku zakażenia. Nagle w ciągu dwóch dni wykryto wirusa u prawie 100 osób. Ogłoszono alert sanitarny. Najwyższego poziomu.

76,5 tys. testów w dwa dni

- W Chinach nie ma paniki. Raczej duża dawka mobilizacji i przestrzeganie zasad - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty w połowie kwietnia Bartosz Bibrowicz, polski trener przygotowania motorycznego, który obecnie pracuje z chińskimi tenisistami stołowymi (TUTAJ przeczytasz całą rozmowę >>).

I wydaje się, że podobnie jest teraz. Z sygnałów, które napływają zza Wielkiego Muru wynika, że ludzie podporządkowują się decyzjom władz miasta. Do zorganizowanego w potężnym kompleksie sportowym polowego szpitala zgłosiło się już kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy mogli mieć styczność z zakażonymi. - W ciągu dwóch dni wykonaliśmy 76,5 tys. testów - poinformowano w oficjalnym komunikacie.

Jednocześnie do Pekinu wróciły obostrzenia. Zamknięto na przykład wszystkie obiekty sportowe. Profesjonalne kluby, sportowcy, ale też amatorzy, którzy korzystali z boisk czy hal sportowych - wszyscy muszą przerwać swoje treningi. Teraz znów najważniejszy stał się koronawirus.

Pierwszą falę wygaszono

Chińscy sportowcy to elita. Wyselekcjonowani ludzie, którzy są symbolem tego kraju poza jego granicami. - Dlatego miejscowi zawodnicy bardzo mocno angażują się we wsparcie społeczeństwa, zwłaszcza w tym ciężkim czasie - mówił nam Bibrowicz.

Teraz jest podobnie. Sportowcy z Pekinu apelują do mieszkańców, aby być uważnym, nosić maseczki, unikać zgromadzeń i słuchać komunikatów władz. Ile to potrwa tym razem? Tego nikt nie wie.

W Pekinie w ciągu dwóch dni przetestowano aż 76,5 tys. osób. Fot. Lintao Zhang/Getty Images
W Pekinie w ciągu dwóch dni przetestowano aż 76,5 tys. osób. Fot. Lintao Zhang/Getty Images

Przypomnijmy, że w Chinach zanotowano prawie 85 tysięcy zakażeń, a ponad 4,6 tys. ludzi zmarło. Główna fala epidemii przetoczyła się przez ten najludniejszy kraj świata w drugiej połowie stycznia i lutym. W marcu zdławiono bardzo wyraźnie liczbę zakażeń, a potem ją wygaszono.

Obawy w Pekinie są o tyle duże, że podczas pierwszej fali zachorowań w stolicy Chin wykryto zaledwie niespełna 600 przypadków koronawirusa. Chińskie władze nie chcą dopuścić do wybuchu epidemii w wielkim mieście. Bo to będzie grozić drugim lockdownem całego kraju.

Czytaj także: Chińczycy są bezwględni: łamiesz zakazy epidemiczne, masz problem. Nie to co u nas >>

Źródło artykułu: