Bartosz Bibrowicz, czyli Polak, któremu zaufały Chiny. "Stoimy w obliczu wielkiego wyzwania"

- Mimo sygnałów płynących z Chin, Europa za późno podjęła kroki prewencyjne. A można było ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa - mówi Bartosz Bibrowicz, trener czołowych chińskich sportowców. - Teraz mamy sytuację jak z działań wojny - dodaje.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Bartosz Bibrowicz Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Bartosz Bibrowicz
Bartosz Bibrowicz to trener i fizjoterapeuta sportowy, wielokrotny medalista mistrzostw Polski w judo. Jako trener przygotowania motorycznego pracował w koszykarskich zespołach: WKS Śląsk Wrocław, BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, a także w kadrze Macedonii. W 2017 roku przyjął propozycję z Chin. Współpracował z judokami oraz siatkarzami. Był w sztabie świetnie znanego w Polsce Raula Lozano, pomagając kadrze z Azji w przygotowaniach do Ligi Światowej i mistrzostw świata w 2018 roku. Aktualnie pracuje z chińskimi tenisistami stołowymi, którzy regularnie walczą o złote medale w największych światowych imprez.  Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Trenuje pan w maseczkach ochronnych. Taki zabieg na pewno zwiększa bezpieczeństwo, ale czy nie przeszkadza?

Bartosz Bibrowicz, trener przygotowania motorycznego w kadrze Chin: Już teraz ćwiczymy bez maseczek ochronnych. W miejscach publicznych jesteśmy zobligowani do ich noszenia. Tak naprawdę w pokoju i na treningu nie musimy tego robić.

ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"

W Chinach była panika związana z pandemią koronawirusa?

Nie odczułem objawów paniki. Raczej duża dawka mobilizacji i przestrzeganie zasad. To jest kluczowe w tym czasie!

Pan już w styczniu zwracał uwagę i się dziwił: "Jestem na lotnisku, nikt nie mierzy temperatury, nikt nie nosi masek".

Przyleciałem na turniej. Byłem bardzo zdziwiony, że nie zostały podjęte żadne kroki prewencyjne. Nikt nie pofatygował się nawet, by zmierzyć wybiórczo temperatury któremuś z pasażerów. A przecież lecieliśmy z Chin! Kiedy wylądowaliśmy na lotnisku w Berlinie, ludzie dziwili się, że chodzimy w maseczkach. Dla mnie tego typu działania były już codziennością.

Moim zdaniem, mimo sygnałów płynących z Chin, Europa za późno podjęła kroki prewencyjne. Gdyby szybciej podjęto odpowiednie działania, można by chociaż ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa albo w tym momencie być już na innym etapie pandemii.

Gdy w styczniu wspominałem, aby przygotować się do noszenia masek, odpowiadano mi, że wymyślam i powinny to robić tylko osoby chore. Obecnie w Polsce wprowadzono obowiązkowe noszenie maseczek.

Czy tam w Chinach przypuszczaliście, że wirus aż tak się rozprzestrzeni?

Oczywiście, zwłaszcza po przełożeniu w Chinach mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Potem odwołano wszystko. Trzeba jak najszybciej się zaadaptować do nowej sytuacji i znaleźć najlepsze możliwe rozwiązanie. Zamknięcie sportowców w domach nim nie jest.

A co pana zdaniem nim jest?

Wyselekcjonowanej grupie sportowców trzeba zapewnić warunki do kontynuowania przygotowań. Teraz jest na to ostatni moment. Wyizolować zawodników w zamkniętych ośrodkach sportu, poddać ich sztab kwarantannie i przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Można podzielić zawodników na grupy i ulokować ich w różnych częściach budynku, można planować treningi i posiłki tak, aby grupy się nie spotykały.

Nie zapomnijmy, że dla zawodników trening jest pracą. Poza tym tego typu rozwiązanie zapewniłoby pracę wielu osobom w obecnym czasie i mam na myśli trenerów przygotowania motorycznego, fizjoterapeutów, psychologów oraz całą obsługę. W skali kraju może to być dość spora grupa.

Od jak dawna pracuje pan w Chinach?

Prawie cztery lata. Obecnie pracuję z tenisistami stołowymi. To w Chinach sport niezwykle popularny, jedna z najważniejszych dyscyplin sportowych w kraju.

Czytałem, że wybór bycia sportowcem w Chinach to trochę jak ślubowanie. Zawodnicy mają wielkie poczucie odpowiedzialności w związku z reprezentowaniem kraju.

W Chinach zawodnicy bardzo mocno angażują się we wsparcie społeczeństwa, zwłaszcza w tym ciężkim czasie.

Poza tym zawodnicy zdają sobie sprawę, że są elitarną grupą ludzi w tak dużym kraju. Wiedzą też doskonale, że to, gdzie są, osiągnęli dzięki ciężkiej pracy oraz wsparciu państwa i podatników. Myślę, że stąd bierze się olbrzymia odpowiedzialność, bo nie reprezentuje się tylko flagi, a wszystkich ludzi kraju. O tym też nie można zapominać w Polsce.

Praca z takimi ludźmi to chyba przyjemność? By zawodnicy odnosili sukcesy, muszą być świetnie przygotowani fizycznie. Pewnie mają tego świadomość, więc tu nie musi pan ich dodatkowo mobilizować?

Może się wydawać, że praca w sporcie to sama przyjemność, ale tak nie jest. Sport rządzi się swoimi prawami. Bycie trenerem czy zawodnikiem to olbrzymie obciążenie fizyczne i psychiczne. Treningi, turnieje, zwycięstwa, porażki, momenty gorsze i lepsze. To wszystko przeżywane wielokrotnie, z dala od rodziny. Kiedy wygrywasz, klepią cię po plecach, kiedy przegrywasz, jesteś sam.

Zawodnicy żyją w dużym stresie. Również na mnie każdego dnia ciąży ogromna odpowiedzialność. Jeśli pracujesz ze sportowcem, nieważne jakiej dyscypliny, i on jest najlepszy na świecie, musisz wiedzieć, że wszyscy oczekują od ciebie najwyższych standardów.

Trening fizyczny to jeden z elementów treningów zawodników. Kluczem jest znalezienie odpowiedniego balansu pomiędzy treningiem techniczno-taktycznym, fizycznym, regeneracją i czasem wolnym. Nie bez znaczenia jest zaufanie i komunikacja. Czasami, jako trener, musisz wiedzieć, kiedy mobilizować zawodnika, a kiedy dać mu trochę przestrzeni.

Żona i syn są z panem?

Niestety, nie. Moja rodzina wróciła do Polski. Obecnie są w domu z dziadkami, przestrzegają wszystkich zaleceń i są bezpieczni.

Co poradziłby pan ludziom w Polsce?

Rekomenduję zachowanie spokoju i zdrowego rozsądku. Stoimy w obliczu wielkiego wyzwania. Śmiało mogę go porównać do stresu i działań z obszaru wojny. Ostatnio z jednym z psychologów poruszaliśmy również ten temat podczas naszej akcji: "Trenuj Odpowiedzialnie - Razem dla Sportu".

Im szybciej przejdziemy do zjawiska akceptacji i zrozumienia sytuacji, tym będzie nam łatwiej.

Przygotowywał pan zawodników do igrzysk olimpijskich w Tokio. A te zostały przełożone. To musiał być cios.

Oczywiście, ale tak jak wspominałem - na przełożenie igrzysk nie mamy wpływu, trzeba odnaleźć się w nowej sytuacji, jak najszybciej i zacząć działać nowymi krokami. Im szybciej, tym lepiej.

Presja związana z występem na igrzyskach była duża?

Na pewno, bo zdajemy sobie sprawę, że jeśli jedziemy na igrzyska olimpijskie, to naszym celem jest złoty medal. A to nie jest takie łatwe. Na wynik mojej drużyny czeka blisko 1,4 miliarda mieszkańców Chin.

Jakie będą najbliższe miesiąca dla Bartosza Bibrowicza?

Trudne, bo z dala od rodziny.

Czytaj także: Devin Booker wygrał turniej w grę NBA 2K20, który transmitowała stacja ESPN

Czytaj także: Dziewczynka płakała po odwołanym meczu przez koronawirusa, koszykarz NBA odszukał ją i sprawił miłą niespodziankę

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×