Koronawirus. Portugalia znów może zamrozić gospodarkę. Statystyki wciąż są kiepskie

Getty Images / Na zdjęciu: plaże w Portugalii
Getty Images / Na zdjęciu: plaże w Portugalii

Jeszcze kilka tygodni temu Portugalia była wymieniana jako kraj, który świetnie radzi sobie z pandemią koronawirusa. Teraz jednak statystyki są gorsze, a temat powrotu kibiców na trybuny upadł całkowicie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie możemy udawać, że temat pandemii nie istnieje! - zwracał się do narodu prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa. I miał powód do wystosowania specjalnego orędzia.

Bo choć jeszcze kilka tygodni temu kraj był wymieniany wśród tych, które najlepiej radzą sobie z pandemią koronawirusa, sytuacja się zmieniła.

Jeszcze na początku maja dzienna liczba nowych przypadków wynosiła mniej niż 100, a Portugalię wymieniano, obok Słowacji, jako kraj, który mógł się pochwalić najniższą liczbą zgonów z powodu choroby COVID-19 w przeliczeniu na 1 mln mieszkańców.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Wystarczył miesiąc, by liczby wzrosły dziesięciokrotnie, a Portugalia wyprzedziła pod tym względem Włochów czy Hiszpanów, gdzie jeszcze niedawno było przecież tak dramatycznie. W wielu europejskich krajach liczba nowych przypadków spada, na zachodnim brzegu Półwyspu Iberyjskiego nie ma zamiaru.

Z tego względu ucichł też całkowicie pomysł powrotu kibiców na stadiony piłkarskie i Portugalczycy muszą się przyzwyczaić do nowych realiów, a trybuny będą świeciły pustkami jeszcze co najmniej kilka miesięcy. A jeszcze w maju rozważano tam wpuszczanie na spotkania po kilka tysięcy fanów.

W tym momencie nie ma na to szans.

- Mecze ligowe wprawdzie się odbywają, ale wygląda to bardzo smutno i nic nie wskazuje, by w najbliższych tygodniach kibice pojawili się na stadionach. Moim zdaniem to nierealne - przewiduje Adriana Bąkowska, wieloletnia korespondentka Polskiego Radia w Portugalii.

Efekt odmrożenia gospodarki

Co ciekawe, jeszcze na początku czerwca polski piłkarz mieszkający obecnie w Guimaraes, Adam Dźwigała, przekonywał nas, że życie w kraju wraca do normalności.

- Różnicę na ulicach widać gołym okiem. Jest większy ruch na mieście. Ludzie znowu spacerują. Widać, że pierwsza fala strachu już minęła. Portugalia wraca do normalności. Nadal jednak przestrzega się obostrzeń, w sklepach są limity osób - relacjonował piłkarz Aves (więcej TUTAJ).

I to właśnie ten powrót mógł mieć wielki wpływ na tak zdecydowany wzrost statystyk zakażonych w Portugalii.

Bąkowska: - Można to połączyć z faktem, że w ostatnim czasie kraj realizuje program odmrażania gospodarki, trwa to od 1 czerwca. Otwarte są już m.in. restauracje, galerie handlowe. Na dodatek za 90 procent zakażeń odpowiada region Lizbony, tam niestety pandemia ma się dobrze.

Z kolei w pozostałych częściach kraju statystyki nie są tak złe.

- W regionach autonomicznych, takich jak Azory i Madera, zakażeń nie ma prawie wcale. Z drugiej strony tam wciąż trzymane są ostre restrykcje, po przyjeździe trzeba spędzić kilkanaście dni w zamknięciu - przekonuje.

Według rządu, za scentralizowanie się nowych przypadków w rejonie stolicy odpowiadają coraz większe liczby przeprowadzanych testów w tym właśnie obszarze. Pod względem badań Portugalia znajduje się w czołówce Europy -  w całym kraju przeprowadza się ich około 20 tysięcy dziennie.

Ludzie wyszli z domów

Testy to jedno, ale poluzowanie obostrzeń, kilka wolnych dni z powodu świąt oraz korzystna pogoda spowodowały, że Portugalczycy postanowili wyjść z domów i udać się na plaże.

- Wzrost liczby zakażeń jest też związany z ostatnimi świętami i wolnym weekendem, podczas którego ludzie masowo wyszli z domów. Tysiące osób wyjechało wypocząć do Algarve, co mogło się odbić na wynikach. Z kolei gdy wcześniej odbyło się święto Lizbony, miasto wyglądało jak wymarłe, obowiązywał nawet zakaz dekorowania ulic, a setki policjantów przeganiały z nich ludzi - opowiada Bąkowska.

Codzienne statystyki spowodowały też zmianę decyzji władz co do otwarcia granicy z Hiszpanią. Jeszcze na początku czerwca tamtejszy rząd zapowiadał, że dojdzie do tego w połowie miesiąca. Już jednak wiadomo, że termin ten opóźni się o co najmniej dwa tygodnie.

I tak do 30 czerwca możliwość przemieszczania się do i z Hiszpanii mają jedynie kierowcy samochodów dostawczych oraz pracownicy zatrudnieni w sąsiednim kraju. Każdy tydzień dłuższego zamknięcia granicy odbija się na turystyce, będącej przecież główną siłą napędową tamtejszej gospodarki.

Portugalia wróci do początku?

- Dla Portugalii będzie to bardzo trudny rok, turystyka jest już stracona, straty są nie do odrobienia. Mówi się wprawdzie, że władze mają to chyba pod kontrolą, choć niewykluczone, że mogą zdecydować się na ponowne zamrożenie gospodarki - przewiduje nasz ekspert. Co wtedy? Jak zareagowałoby społeczeństwo na ponowne zamknięcie biznesów?

Według wieloletniej korespondentki nie powinno wtedy, mimo wszystko, dojść do zamieszek.

- Spodziewałabym się, że w takim wypadku ludzie przyjęliby to ze spokojem, Portugalczycy są karnym narodem, manifestacje zdarzają się rzadko i są z reguły bardzo spokojne, nie obawiałabym się rozruchów. Niczego jednak nie można przewidzieć do końca, zwłaszcza tego co może się stać za kilka miesięcy, gdy pandemia może się odbić na portfelach ogromnej rzeszy ludzi.

Do tej pory w Portugalii zdiagnozowano 36 690 przypadków zakażenia koronawirusem, zmarło 1517 osób.

Dawid Janczyk znów przegrał z nałogiem. Czytaj więcej--->>>

Źródło artykułu: