Więcej kibiców na stadionach. Ekspert nie ma wątpliwości: Bardzo nieodpowiedni moment do zniesienia dalszych restrykcji

PAP / Grzegorz Michałowski / Rząd luzuje obostrzenia dla liczby osób na trybunach. Na zdjęciu kibice ŁKS-u Łódź
PAP / Grzegorz Michałowski / Rząd luzuje obostrzenia dla liczby osób na trybunach. Na zdjęciu kibice ŁKS-u Łódź

Rząd szykuje się do luzowania obostrzeń i zwiększenia limitu publiczności na obiektach sportowych do 50 procent. Głos w tej sprawie zabrała wirusolog Agnieszka Szuster-Ciesielska. - Nie widzę zupełnie podstaw do tego, aby znosić restrykcje - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Aktualnie zasady sanitarne zakładają, że trybuny na stadionach piłkarskich i żużlowych mogą być wypełniane maksymalnie w 25 procentach. Za kilka dni ma się to zmienić.

Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekt, z którego wynika, że limit publiczności na obiektach sportowych zostanie podwyższony do 50 procent. Warto podkreślić, że połowę miejsc będą mogli zająć także kibice w halach.

Według nowego projektu, zostanie utrzymany obowiązek zakrywania ust i nosa do momentu zajęcia miejsca na stadionie czy w hali i w trakcie poruszania się po danym obiekcie. Rozporządzenie ma wejść w życie 21 lipca. Do najbliższego poniedziałku można zgłaszać uwagi do projektu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!

Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Jak pani ustosunkuje się do najnowszych planów polskiego rządu?

Profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska, Instytut Nauk Biologicznych, Katedra Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie: Z ogromnym zaskoczeniem czytałam te wszystkie propozycje, bo to nie dotyczy tylko hal, ale także zmniejszenia dystansu i właściwie nie ma limitu na basenach. Jestem ogromnie zaskoczona, bo to jest w dalszym ciągu bardzo nieodpowiedni moment do zniesienia kolejnych restrykcji.

Dlaczego? 

Już w tej chwili widzimy, że ludzie nie przestrzegają dystansu dwóch metrów. Nie noszą maseczek, a luzowanie następuje przy istnieniu większej ilości ognisk związanych z weselami, pogrzebami. Słyszałam w telewizji o czterech weselach, po których kilkaset osób w sumie musi być poddanych kwarantannie. W Zakopanem po pogrzebie też duża liczba osób została zakażona. Jest to absolutnie bardzo niekorzystny moment i właściwie nie ma ku temu żadnych podstaw epidemiologicznych, by znoszenie tych restrykcji następowało w dalszym ciągu.
W sytuacji, kiedy mamy w Polsce właściwie poziomą transmisję zachorowań, z liczbą przypadków wahających się od 150 do 300, 400 dziennie, czego nie ma w żadnym innym kraju w Europie, to nie jest to sytuacja, w której moglibyśmy myśleć o zniesieniu obostrzeń.

Ja bym raczej była za tym, żeby przywrócić obowiązek noszenia maseczek i to nie tylko w miejscach zamkniętych, jak galerie handlowe, ale również na ulicach. To jest oczywiście moje prywatne zdanie. Proszę spojrzeć na to co się dzieje w innych krajach europejskich, czy azjatyckich. Tam obostrzenia zostają przywrócone, a u nas odwrotnie. Ja nie wiem co spowodowało podjęcie takiej decyzji. Ze swojej strony jako wirusolog nie widzę zupełnie podstaw do tego, aby znosić restrykcje.

Kiedy według pani takie rozporządzenie, jakie jest w planach rządu, powinno zostać wprowadzone? Na jakim poziomie musiałaby być dzienna ilość zakażeń?

Trudno mi powiedzieć dokładnie. Ja bym wspomniała w tym miejscu o współczynniku transmisji wirusa, który powinien być dużo poniżej jedności. Nie wiem, jaki jest aktualny. Ostatnio, jak śledziłam, to był 1,11 wśród populacji w Polsce. On powinien spaść mocno poniżej jedności i to by oznaczało, że jesteśmy na linii spadkowej epidemii, a teraz ta linia jest właściwie pozioma. Tak naprawdę konsekwencje zniesienia poprzednich obostrzeń, czyli pozwolenie m.in. na gromadzenie się na weselach do 150 osób czy koloniach - to wszystko sprzyja tworzeniu się lokalnych ognisk.

Widzimy, że na obiektach sportowych, z wyjątkiem pierwszych meczów, zasady sanitarne są dość dobrze przestrzegane i egzekwowane. Ta odpowiedzialność po stronie organizatorów jak i kibiców pozwala na zwiększenie limitu dostępnych miejsc dla fanów sportu - powiedział wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, cytowany przez polsatnews.pl. Zgodzi się pani z tymi słowami?

Powiem szczerze, że nie jestem uczestniczką tego typu wydarzeń, więc osobiście nie byłam i nie widziałam. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy te procedury są przestrzegane. Natomiast mogę się odnieść do obowiązku noszenia maseczek i trzymania dystansu w galeriach czy większych sklepach, gdzie taki obowiązek póki co jeszcze istnieje. Obserwuję, że 1/3, 1/4 osób przestrzega wymogów i nosi maseczki. Pozostali nie. W Lublinie rozpoczęto taką akcję kontroli, ale ja ani razu nie widziałam policjantów czy innych osób, które sprawdzałyby, kontrolowały czy osoby noszą maseczki.

Czyli pani zdaniem decyzja o zwiększeniu liczby kibiców na imprezach sportowych jest pochopna? 

Moja opinia jest stanowiskiem osoby, która na meczu nie była. Wydaje mi się jednak, że trudno jest kontrolować cały stadion, czy rzeczywiście wszyscy przestrzegają dystansu i czy noszą maseczki. To jest impreza sportowa, gdzie wyrażamy swoje emocje poprzez okrzyki, głośne dopingowanie. Według informacji WHO (przyp. red. - Światowej Organizacji Zdrowia) wirus rozprzestrzenia się nie tylko drogą kropelkową, ale również może wydobywać się podczas mówienia, okrzyków, śpiewów. Jeśli więc takie wydarzenia mają miejsce na trybunach, to osoba, która jest nosicielem tego wirusa wydala go z siebie. Co więcej, jeśli na dodatek nie ma maseczki, to wirus się rozprzestrzenia i wisi w powietrzu kilka godzin. Podkreślam jednak, że ja na takiej imprezie nie byłam, więc trudno mi się odnieść do słów pana wiceministra zdrowia.

Czytaj także:
Niepewna przyszłość Quique Setiena. W piątek spotka się z prezesem FC Barcelona
Kibice wrócą na trybuny stadionów Premier League. Premier Boris Johnson podał datę

Źródło artykułu: