Nowe informacje ws. zmarłej dziennikarki. Kierowca nie odpowie za spowodowanie wypadku

Anna Karbowniczak zmarła wskutek obrażeń powstałych po potrąceniu przez busa. Sprawca wypadku został zwolniony z aresztu, a prokuratura zmieniła zdanie w sprawie przyczyny wypadku z udziałem dziennikarki "Głosu Wielkopolskiego".

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Anna Karbowniczak Materiały prasowe / Policja / Na zdjęciu: Anna Karbowniczak
Przypomnijmy: do samego wypadku doszło w czwartek, 3 września około godz. 14, między Budzyniem a Wągrowcem w Wielkopolsce. Anna Karbowniczak, dziennikarka "Głosu Wielkopolskiego" została potrącona przez samochód podczas jazdy na rowerze, a sprawca uciekł z miejsca zdarzenia.

35-latka zmarła. Kierowcą busa okazał się być 24-letni mieszkaniec Wągrowca, podróżowały z nim dwie osoby. Nie udzieliły pomocy poszkodowanej. Maciejowi N. groziło do 12 lat więzienia. Ucieczkę tłumaczył tym, że nie miał przy sobie prawa jazdy. Ostatecznie pięć osób usłyszało zarzuty.

Jak dowiedział się "Głos Wielkopolski", zdarzenia zrekonstruowali biegli. Według nich winę za wypadek ponosi kobieta, która wymusiła pierwszeństwo, włączając się do ruchu i wjeżdżając pod koła busa. Jak donoszą media, droga w miejscu wypadku jest prosta, ale rosną przy niej drzewa. Dziennikarze określili widoczność jako "całkiem dobrą".

Prokuratura wypuściła kierowcę z aresztu. Prawdopodobnie zostaną cofnięte zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku. Grozić mu będzie tylko kara za nieudzielenie pomocy.

"Głos Wielkopolski" poinformował też o tym, że dwa dni po wypadku w krwi sprawcy znajdowała się amfetamina, nie wiadomo jednak, kiedy ją zażywał. Śledczy mają nadal czekać na wyniki badań.

Pojawiły się też informacje, że Anna Karbowniczak dostała anonim z groźbami. Chodziło o temat, nad którym pracowała, poruszający śmierć 2-letniego Marcela, który był ofiarą przemocy domowej. Do redakcji miało dotrzeć też pismo, w którym oczerniano pracę Karbowniczak. Śledczy uważają, że sprawy te nie mają ze sobą związku.

Czytaj też:
Chcą zwykłej codzienności. Polscy sportowcy rzucili się im na pomoc
Chcesz wejść na stadion i kibicować na żywo? Pokaż, że się zaszczepiłeś

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×