Arkadiusz Pawłowski: Kolejne zawody, kolejne medale. Przyzwyczaiłeś się już do sukcesów?
Janusz Wojnarowicz: Aż tyle ich nie miałem (śmiech). Przyzwyczaić się jest ciężko, bo na każdy sukces przypada kilka porażek, ale z drugiej strony to one nas najbardziej wzmacniają.
Miejsce "na pudle" jest, ale złota nie udało się zdobyć. Czego zabrakło?
- Chyba trochę zdrowia. Walkę, którą przegrałem, przez cały czas prowadziłem, jednak przeciwnik napierał i w końcu przy zmęczeniu popełniłem błąd który on wykorzystał.
Wolisz rywalizację indywidualną czy drużynową?
- Parę lat temu wolałem zawody indywidualne, teraz bardzo lubię drużynowe. Na zawodach w Kazachstanie mieliśmy naprawdę super drużynę. Dopingowaliśmy się nawzajem, mimo że jesteśmy z różnych klubów. Atmosfera była świetna. Podobnie mam w moim rodzinnym klubie G.K.S Czarni Bytom. Dodatkowo startuję jeszcze w lidze austriackiej w fantastycznym klubie Samurai Vienna, oraz w niemieckim UKJC Podstam. W obu klubach jest super. W tych krajach liga drużynowa ma już długą tradycję, na takie mecze przychodzi dużo ludzi. Niestety nie wiem czemu w Polsce nie próbuje się wprowadzić ligi drużynowej. To jest bardzo dobra promocja judo w naszym kraju. Mecze drużynowe żądzą się swoimi prawami. Zawody są krótsze, więc może to pokazać jakaś regionalna telewizja. I zrozumienie przez przeciętnego Kowalskiego byłoby łatwiejsze - "nasz przegrał, nasz wygrał".
Co możesz powiedzieć o swoich przeciwnikach, czymś cię zaskoczyli? A może ty ich czymś zaskoczyłeś?
- W Kazachstanie nikt mnie nie zaskoczył, poza jednym zawodnikiem, tym z którym przegrałem. Był to Walter Santos, Brazylijczyk. Ostatnio walczyłem z nim około 16-18 miesięcy temu, zrobił przez ten czas kolosalny postęp. Pokazuje to jaki wpływ na młodych zawodników ma trenowanie z mocnymi przeciwnikami. Brazylia ma teraz kilku dobrych ciężkich chłopaków jak Rafael Silva, Daniel Hernandes i teraz Walter Santos.
Czy masz jakieś niespełnione marzenia jeśli chodzi o judo?
- Chyba takie jak każdy sportowiec, chciałbym wywalczyć medal olimpijski.
Kto jest według ciebie najlepszym judoką na świecie w twojej kategorii wagowej, a kto najlepszych zawodnikiem wszechwag?
- Hmmm... Teraz w kategorii powyżej 100 kilogramów króluje Teddy Riner i jest zdecydowanie najlepszy. Wygrywa też w kategorii Open, więc można chyba powiedzieć że jest też mistrzem wszechwag.
Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość, zarówno sportowe jak i prywatne?
- Na razie jestem żołnierzem i przygotowuję się do Wojskowych Igrzysk w Korei w 2015 roku. Najbliższa przyszłość szykuje mi kilka zmian, ale to już zatrzymam dla siebie (śmiech).
Podobno masz w planach podziałać w temacie pro wrestlingu. Skąd zainteresowanie tą dyscypliną?
- Zawsze mi się to podobało, to naprawdę super show. Pamiętam jak za dzieciaka wstawałem w nocy by zobaczyć walki Hulka Hogana. Niedawno dowiedziałem się, że w Polsce jest Do or Die Wrestling, czyli DDW, i jakoś tak samo wyszło.