W rywalizacji o czołowe lokaty klasyfikacji generalnej tegorocznej edycji Tour de France nie liczy się Julien Bernard. Jednak podczas 7. etapu rywalizacji to właśnie o nim zrobiło się głośno.
Trasa jazdy na czas prowadziła bowiem przez jego rodzinną miejscowość. W efekcie z bliska jego zmagania obserwowali przyjaciele, a także rodzina. Ci zadbali nawet o to, by zgotować mu owację, co oczywiście uchwyciły kamery Eurosportu.
W pewnym momencie Bernard postanowił przerwać na krótką jazdę i pocałować swoją żonę oraz syna. Był to krótki przystanek, po którym Francuz wrócił do rywalizacji. Moment ten został oczywiście uchwycony, a organizatorzy publikowali nagrania w mediach społecznościowych.
Jednak zachowanie 32-latka nie spodobało się wszystkim. Do akcji postanowili bowiem wkroczyć sędziowie, którzy zdecydowali się nałożyć na niego karę. W protokole po etapie Bernard został ukarany grzywną w wysokości 200 franków za "niestosowne lub niewłaściwe zachowanie podczas wyścigu i niszczenie wizerunku sportu".
"Przepraszam UCl za zniszczenie wizerunku sportu. Jestem skłonny płacić 200 franków każdego dnia i przeżywać tę chwilę na nowo" - tak na absurdalną decyzję zareagował francuski kolarz w mediach społecznościowych, a jego słowa poparli koledzy.
"Co za żart. Chyba miałem szczęście kilka dni temu" - napisał kolarz Magnus Cort, który zamieścił nagranie, że niedawno również zatrzymał się i pocałował partnerkę, co jednak nie spotkało się z karą.
Trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o "niszczenie wizerunku sportu", to zdecydowanie większy wpływ na to mieli sędziowie, podejmując wspomnianą decyzję niż sam Bernard. Kolarz w piątek (5 lipca) zajął 61. miejsce podczas "czasówki".
Przeczytaj także:
TdF: niespodziewane problemy, a później zwycięstwo. Mistrz pokazał moc
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Rajskie wakacje reprezentanta Polski