Twierdzi, że jest w optymalnej kondycji, a rok temu w analogicznym okresie męczył się bardziej. Nie chce być w formie dopiero na Tour de France, ale już wiosną. - Poszukam jakiegoś zwycięstwa - mówi w rozmowie z La Gazzetta dello Sport. Od powrotu do zawodowego kolarstwa wygrał tylko kryterium w Nevadzie.
W tym sezonie chce mieć większy spokój. - W 2009 roku miałem upadek w Kastylii i León, pojechałem w Giro, w czerwcu urodził się Max, trenowałem w Aspen. Mam nadzieję, że rzeczy będą teraz łatwiejsze - wyjaśnia.
- Do moich mocy nie należy zatrzymanie zegara biologicznego - mówi ten prawie 39-letni Amerykanin w związku z rywalizacją ze znacznie młodszymi Alberto Contadorem i Andym Schleckiem, którzy wyprzedzili go na podium Wielkiej Pętli. - Muszę popracować nad jazdą na czas, bo nie była moją silną stroną w ubiegłym roku - tłumaczy.
Jednym z największych zaszczytów, jaki według Armstronga go spotkał, jest... mający być pomnikiem rower na postumencie w miejscu, w którym amerykański mistrz w marcu ubiegłego roku złamał obojczyk.
Nie weźmie udziału w lutowym zgrupowaniu RadioShack w hiszpańskim Calpe. Do Europy wróci na wyścig Dookoła Murcii (3-7 marca). Potem w RPA weźmie udział w Pick'n Pay, imprezie z udziałem 30 tys. amatorów kolarstwa, po czym prawdopodobnie spotka się z Mandelą. Pierwszym jego wielkim wyścigiem będzie klasyk Mediolan-Sanremo (20 marca).
W dalszym programie Amerykanina są: wyścig Dookoła Katalonii (22-28 marca), wyścig Dookoła Flandrii (4 kwietnia), Amstel Gold Race (18 kwietnia), Liège-Bastogne-Liège (25). W maju wyścig Dookoła Kalifornii (16-23), w czerwcu Dauphiné Libéré (6-13), a przed Tour de France (3-25 lipca) także wyścig Dookoła Szwajcarii (12-20 czerwca).
Manager Johan Bruyneel zdecydowanie wykluczył występ Armstronga w klasyku Paryż-Roubaix. - On jest dla mnie kimś więcej niż bratem. Gdybyśmy byli braćmi, to najpewniej bliźniakami - mówi Lance o swoim wieloletnim przyjacielu.